Wpis z mikrobloga

TLDR:


Pochwaliłem sie we wpisie na mirko kilka dni temu, że w ramach #delegacja wywiało mnie pierwszy raz w życiu za ocean do #kanada. Mirek @Winnipeg - jak jego nick zobowiązuje - namówił mnie żeby wybrać się na mecz hokeja. A że akurat wczoraj, dzień przed moim wylotem Habs, czyli Montreal Canadiens otwierali sezon na Centre Bell podejmując Seattle Kraken, zdecydowałem się obczaić temat.

Niżej kilka spostrzeżeń outsidera.

Ogólnie nie jestem fanem kibicowania i różne mecze w TV raczej omijam. Już jednak dawno temu stwierdziłem, że gdybym miał zostać kibicem jakiegoś sportu to pewnie padłoby właśnie na #hokej. Na meczu na żywo byłem do tej pory raz, na #cracovia no i oczywiście co do skali wydarzenia i organizacji nie ma tu nawet czego porównywać.

1. Pierwsza rzecz to ceny biletów - powalily mnie - nieprzygotowanego - na kolana. Był to co prawda mecz otwarcia sezonu w Montrealu więc mogło to mieć wpływ, no ale jednak - nie jest to Play off ani żaden mecz finałowy. Bilety w najdalszych sektorach zaczynały się od 200 CAD netto , czyli ponad 500zl. Za lepsze miejsca bliżej tafli spokojnie można było wydać grubo ponad 1k$. Kolega @Winnipeg jednak przekonał że z tyłu też jest fajnie, więc mimo że oszczędzałem jak mogłem to za sam bilet zamknąłem się w 650zł. Miejsce miałem oczywiście w najwyższym sektorze ale stadion jest tak zaprojektowany że stamtąd też ogląda się bardzo dobrze.

2. Stadion był pełny do ostatniego miejsca - pomimo cen. Atmosfera bardzo sympatyczna i dokładnie taka jaką widzi się na amerykańskich filmach i w telewizji. Wyszukiwanie przez realizatora fajnych ludzi na telebimie, DJ, pani grająca melodyjki na organach, maskotka, konkursy w przerwach, spektakl światło-dźwięk na tafli. Wszystko czego można oczekiwać i rozrywka na najwyższym poziomie. Żałowałem tylko że byłem sam, bo samotne uczestnictwo nawet w najfajniejszej imprezie to jednak nie to samo.

3. Lokalna charakterystyka ale dla mnie bardzo przyjemna - taka przeplatana dwujęzyczność wydarzenia. Francuski rozumiem i lubię, a w Québecu dodatkowo mówi się z takim sympatycznym akcentem. Wszystko zatem było po angielsku i francusku, czasem jako tłumaczenie, czasem po prostu przeplatanie i zastępowanie słów i zdań. U mnie w pracy też tak mówią, ale że tak jest na dużym, oficjalnym wydarzeniu to jednak nowość. Nawet hymn Kanady pani śpiewa w dwóch językach - zobaczcie na nagraniu.

4. Trochę rozczarowało mnie zaangażowanie kibiców. Nie było tu dopingu jaki znamy choćby z naszych meczy piłkarskich. Tym bardziej że naczytałem się o fanatyzmie kibiców hokeja w #kanada i spodziewałem się dużo więcej. Dopingowali oczywiście w gorętszych momentach, tłum wariował po bramkach gospodarzy, ale poza okazjonalnym "go Habs go!" I "OleOle" na koniec, było drętwawo. Dłuższymi chwilami bardziej słychać było okładanie kijami na boisku i uderzenia drążka i bandy niż kibiców. Gdyby nie dużo muzyki w każdej pauzie, byłoby zdecydowanie za cicho, choć ostrzegano mnie że wyjdę że spuchniętymi uszami.

5. Zasady hokeja z grubsza znałem, podszkolilem się jeszcze na YT przed meczem i z dumą przyznaje że za prawie wszystkim nadążałem. Wiedziałem czemu bramkarz zszedł z boiska w środku gry, czemu są przerwy i dlaczego zaczynają z tego a nie innego miejsca na boisku. Wiedziałem nawet o nie odgwizdanie czego pretensje do sędziego mają kibice kiedy zaczęli szkalować go tłumnie, niewybrednie, unisono i po francusku :). Myślę jednak że nawet bez wciągnięcia się w zasady można czerpać przyjemność z oglądania meczu.

6. Ależ tam jest kasa w tej lidze! Niby człowiek to wie, ale kiedy na własne oczy zobaczy się rozmach przedsięwzięcia, tłumy ludzi w koszulkach po 250-300$ jedna, ilość reklam i sponsorów i zestawi się w głowie z popularnością medialną, zarobkami sportowców i wielkością widowni w całych Stanach, dopiero zaczyna sobie zdawać z sprawę z tego jak to jest wielkie.
Niby w europejskiej piłce nożnej też kasa jest wielka, ale tutaj odczułem to jakoś bardziej intensywnie.

Poniżej załączam nagranie ceremonii otwarcia meczu. Nawet z górnych rzędów i przy nagrywaniu ziemniakiem z ręki - czuć moc, co nie?

Więc tak: od wczoraj jestem fanem LNH (albo jak to mówią wszędzie poza Québec - NHL). I zdeklarowanym kibicem Habsów, skoro to tu wypadło mi zacząć. Może uda się śledzić ligę z PL i być może wykorzystać jeszcze kiedyś świeżo nabyty jersey i oglądać pana Slafkovskyego na żywo :)

@kotbehemoth- wołam bo prosiłeś :)
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@reventon u nas kolega zabrał w Czechach dwóch Ukraińców z pracy na jeden mecz. Taka okazja integracyjna. Chodzili na hokej do końca ich pobytu tutaj ;) to nie tylko niesamowite widowisko, smażona kiełbasa, p--o, ale sport oglądany na żywo i wspólne dzielenie się emocjami z innymi widzami na stadionie ;)
  • Odpowiedz
@reventon: Super sprawa taki mecz na żywo, gratulacje! Co do 6 akapitu to wiadomo, że w NHL są ogromne pieniądze, ale w porównaniu do NBA, MLB i NFL i tak wypadają blado.
  • Odpowiedz