Zwykle jak widziałem nieprzetłumaczone tytuły na Filmwebie, nawet jeśli to filmy twórców, których cenię, to jakoś tak podświadomie je ignorowałem, tymczasem można wśród nich trafić na prawdziwe rarytasy. Ostatnio miałem tak z Cani arrabbiati (1974) Mario Bavy. Włoch znany jest mi z kina miecza i sandałów, czyli tzw. peplum, jako prekursor giallo, autor stylowych horrorów gotyckich i reżyser mniej lub bardziej frywolnych komedii, ale czegoś takiego to się po nim nie spodziewałem. Wściekłe psy, bo tak dzieło brzmi w tłumaczeniu na nasze, to film akcji i thriller opary na opowiadaniu Michaela J. Carrolla, bardzo agresywny, brutalny i cyniczny, a do tego ciekawie opowiedziany, bo przez większą część seansu będziemy patrzeć na sześć (a w pewnym momencie nawet siedem) osób stłoczonych w samochodzie.
Cani arrabbiati rozpoczyna się od napadu rabunkowego czterech mężczyzn. Jeden z nich ginie, pozostali trzej podczas ucieczki najpierw biorą zakładniczkę, a potem porywają inny wóz – z ojcem i jego chorym dzieckiem. W sumie mają więc troje zakładników. Gdzie jadą, do końca nie wiadomo, wiadomo, że starają się uciec policji. Porywacze nie dość, że są spoceni, bo dzień jest upalny, to jeszcze narwani, szczególnie ci dwaj na tylnym siedzeniu, tak że można się po nich wszystkiego spodziewać. Film trzyma przez to w napięciu od początku do końca, który przyniesie zaskakujące rozwiązanie.
Coś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczaił mnie Bava. Nie ma tu kolorów i fantazji, tylko brudny realizm z pazurem. Średnia na Filmwebie 7,4 z 285 ocen podpowiada, że ten film może przypaść do gustu nawet tym, którym nie jest bliskie europejskie kino gatunkowe. Na YT jest wersja (pod angielskim tytułem Rabid Dogs) w, powiedzmy, "oglądalnej" jakości, niestety z wgranymi napisami na 1/4 ekranu.
Cani arrabbiati rozpoczyna się od napadu rabunkowego czterech mężczyzn. Jeden z nich ginie, pozostali trzej podczas ucieczki najpierw biorą zakładniczkę, a potem porywają inny wóz – z ojcem i jego chorym dzieckiem. W sumie mają więc troje zakładników. Gdzie jadą, do końca nie wiadomo, wiadomo, że starają się uciec policji. Porywacze nie dość, że są spoceni, bo dzień jest upalny, to jeszcze narwani, szczególnie ci dwaj na tylnym siedzeniu, tak że można się po nich wszystkiego spodziewać. Film trzyma przez to w napięciu od początku do końca, który przyniesie zaskakujące rozwiązanie.
Coś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczaił mnie Bava. Nie ma tu kolorów i fantazji, tylko brudny realizm z pazurem. Średnia na Filmwebie 7,4 z 285 ocen podpowiada, że ten film może przypaść do gustu nawet tym, którym nie jest bliskie europejskie kino gatunkowe. Na YT jest wersja (pod angielskim tytułem Rabid Dogs) w, powiedzmy, "oglądalnej" jakości, niestety z wgranymi napisami na 1/4 ekranu.
#film #filmoweimpresje #filmowyeskapizm
źródło: 3
PobierzKomentarz usunięty przez autora Wpisu