Wpis z mikrobloga

„Człowiek w labiryncie” („The Man in the Maze”)  z 1969 r. autorstwa Roberta Silverberga (ur. 1935) to niewątpliwie książka, którą powinien przeczytać każdy miłośnik science fiction. Nie tylko dlatego, że nie wypada nie znać klasyki, ale przede wszystkim bo jest to po prostu dobra historia o nieoczywistej w tej gatunku inspiracji… Sofoklesem.

W odległej o kilkaset lat przyszłości ludzkość skolonizowała spora cześć Kosmosu, nie ograniczając się tylko do naszej Galaktyki. W trakcie tej bezprecedensowej ekspansji nie nawiązano jednak kontaktu z żadna inteligentną forma życia, zamiast tego natykając się od czasu do czasu na ruiny ongiś wielkich obcych cywilizacji. Richard Muller jest członkiem nieoficjalnego korpusu dyplomatycznego, którego celem działania jest zachowanie komunikacji pomiędzy odległymi zamieszkanymi przez ludzi koloniami. Jego kolega Charles Boardman namawia go do wzięcia udziału w misji mającej na celu nawiązanie kontaktu z niedawno odkrytym na planecie Beta Hydri IV obcym inteligentnym gatunkiem. Powodowany ambicją, jak również obowiązkiem wobec ludzkości Muller zgadza się wziąć udział w misji, gdzie prawdopodobieństwo przetrwania wynosi 1 do 65. Po kilku miesiącach Muller wraca z niebezpiecznej misji całkowicie odmieniony. Obcy zrobili coś z jego jestestwem co sprawia, że otacza go niemal toksyczna psychologiczna aura, która odpycha od niego innych. Wykluczony ze społeczeństwa, któremu ofiarował wszystko Muller umyka na planetę Lemnos gdzie znajduję się pradawny śmiercionośny labirynt zbudowana przez obcą cywilizację. Udaje mu się dostać do jego samego centrum, gdzie oddzielony od innych zamierza dożyć swych dni w gorzkiej samotności...

Po dziewięciu latach jego odosobnienia na Lemnos ląduje ludzka ekspedycja mająca na celu pozyskanie Mullera dla jeszcze jednej, ostatniej misji…

Otwierając książkę spodziewałem się nieco staroszkolnej space opery, i chociaż znajdują się w niej jej elementy to jednak jej zasadnicza treść to kwestie samotności, obowiązku, odrzucenia, młodzieńczego idealizmu i naiwnego cynizmu – heavy stuff jak piszą Anglicy. Muller czuje się oszukany i zdradzony przez innych ludzi, którzy po tym co go spotkało na Beta Hydri IV całkowicie go odtrącili. Jak można przekonać do do dalszego poświęcenia w jej imieniu? Przez całą książkę obserwujemy mechanizmy psychicznej manipulacji mającej na celu złamanie, a w istocie przywrócenie Mullera ludzkości. Przyznam, że czytałem powieść z zaciekawieniem jak to wszystko się zakończy. Jak wytłumaczył Silverberg w posłowiu, jego utwór jest w istocie adaptacją science fiction greckiej tragedii Sofoklesa „Filoktet”, opowiadającej o tym jak grecki bohater Filoktet, zostaje ranny w trakcie wyprawy na Troję. Jego rana zaczyna okropnie cuchnąć a jego jęki stają się nieznośne dla towarzyszy podróży, którzy pozostawiają na wyspie Lemnos. Gdy okazuje się, że według przepowiedni jego obecność pod murami Troi jest konieczna by miasto upadło, Grecy wysyłają po niego Odyseusza, który ma go nakłonić do powrotu do tych, którzy go odtrącili.

Silverberg w bardzo umiejętny sposób przełożył tragedię Sofoklesa na język fantastyki naukowej nie tracąc przy tym głębokiej humanistycznej warstwy opowieści. Warto polecić, tym bardziej, że według wielu jest to jedna z najlepszych książek Silverberga. Co ciekawe została ona dosyć szybko, bo cztery lata po amerykańskiej edycji, wydana w Polsce, w serii Fantastyka-Przygoda wydawnictwa Iskry, w tłumaczeniu Zofii Kierszys, doczekując się następnie jeszcze kliku wydań w naszym kraju, na trwałe zapisując się w świadomości polskiego miłośnika literatury science fiction.

#sheckleyrecenzuje #recencje #ksiazki #sciencefiction #sf
Sheckley2 - „Człowiek w labiryncie” („The Man in the Maze”)  z 1969 r. autorstwa Robe...

źródło: czlowiek-w-labiryncie-robert-silverberg-oprawa-twarda

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach