Dzisiejsza rzecz jest na tyle ciężka, że wezmą się za nią głównie ludzie, którzy od kina wymagają czegoś więcej i mają ochotę na odrobinę przemyśleń. No i dorzućmy do tego, że przez pierwszą połowę nie usłyszymy żadnych słów... Cholibka, całkowicie zapomniałem wspomnieć, że za tę staroć odpowiada Alejandro Jodorowsky i już wiadomo, że jest to skierowane głownie dla dość wąskiej grupy odbiorców.
"The Holy Mountain" (1973) - kurcze, tak szczerze mówiąc, to za cholerę nie wiem, co w ogóle miałbym powiedzieć o tym, ponieważ pierwsza część jest dość mocno religijna, a do tego dość mocno bluźnierca - a przynajmniej tak będą sądzić ludzie religijni, którzy nie potrafią wyjść po za schemat, dlatego nie będę udawał, że w ogóle rozumiem ten film i skupię się tylko na drugiej części.
Dziewiątka ludzi, których imiona to nazwy planet, próbują dotrzeć do świętej góry, aby odkryć tajemnicę nieśmiertelności, a tę grupkę prowadzi pewien alchemik.
Cholera, jest to tak bardzo powolne, jest to tak bardzo inteligentne i tak bardzo niezrozumiałe, że można wręcz powiedzieć, że jest to skierowane głównie dla ludzi, którzy czytają inteligentne książki, do tego uwielbiają obrazy oraz szukają w życiu czegoś więcej, prócz tego banału, które dostrzega większość. Mówiąc szczerze, to ja do takich ludzi nie należę, to jednak w ogóle nie nudziłem się podczas seansu, więc jest też grupka ludzi, którzy również od czasu do czasu wymagają od kina coś więcej. Jeśli należysz do jednej z grup, to warto spróbować, o ile wcześniej nie słyszałeś/aś o Jodorowsky`m, to jednak dla całej reszty polecam odpalić po prostu drugą połowę, a jeśli ona wam przypadnie do gustu, to dopiero wtedy warto dać szansę pierwszej części.
Tytuł nie dla każdego, to jednak warto dać mu szansę, bo zakończenie wymiata.
PS Mam prośbę, byłem święcie przekonany, iż mam jeszcze blister leku, dzięki któremu jestem w stanie się wyspać oraz wyjść z domu bez pocenia się, to jednak okazało się, że zostały mi tylko dwie tabletki, a rentę dopiero w środę/czwartek dostanę, więc mam do was proźbę - czy ktoś z was byłby w stanie wesprzeć moją zrzutkę, bym jutro poszedł do lekarki i wykupił sobie receptę? Jeśli tak, to zapraszam do mojej zrzutki, a całą resztę do spróbowania tytułu - tutaj zrzutka - KLIK PPS Dajcie znać, czy w ogóle to jest czytelne, bo ja sam mam jakieś ambiwalentne uczucia względem mojego tekstu.
Dzisiejsza rzecz jest na tyle ciężka, że wezmą się za nią głównie ludzie, którzy od kina wymagają czegoś więcej i mają ochotę na odrobinę przemyśleń. No i dorzućmy do tego, że przez pierwszą połowę nie usłyszymy żadnych słów...
Cholibka, całkowicie zapomniałem wspomnieć, że za tę staroć odpowiada Alejandro Jodorowsky i już wiadomo, że jest to skierowane głownie dla dość wąskiej grupy odbiorców.
"The Holy Mountain" (1973) - kurcze, tak szczerze mówiąc, to za cholerę nie wiem, co w ogóle miałbym powiedzieć o tym, ponieważ pierwsza część jest dość mocno religijna, a do tego dość mocno bluźnierca - a przynajmniej tak będą sądzić ludzie religijni, którzy nie potrafią wyjść po za schemat, dlatego nie będę udawał, że w ogóle rozumiem ten film i skupię się tylko na drugiej części.
Dziewiątka ludzi, których imiona to nazwy planet, próbują dotrzeć do świętej góry, aby odkryć tajemnicę nieśmiertelności, a tę grupkę prowadzi pewien alchemik.
Cholera, jest to tak bardzo powolne, jest to tak bardzo inteligentne i tak bardzo niezrozumiałe, że można wręcz powiedzieć, że jest to skierowane głównie dla ludzi, którzy czytają inteligentne książki, do tego uwielbiają obrazy oraz szukają w życiu czegoś więcej, prócz tego banału, które dostrzega większość.
Mówiąc szczerze, to ja do takich ludzi nie należę, to jednak w ogóle nie nudziłem się podczas seansu, więc jest też grupka ludzi, którzy również od czasu do czasu wymagają od kina coś więcej.
Jeśli należysz do jednej z grup, to warto spróbować, o ile wcześniej nie słyszałeś/aś o Jodorowsky`m, to jednak dla całej reszty polecam odpalić po prostu drugą połowę, a jeśli ona wam przypadnie do gustu, to dopiero wtedy warto dać szansę pierwszej części.
Tytuł nie dla każdego, to jednak warto dać mu szansę, bo zakończenie wymiata.
PS Mam prośbę, byłem święcie przekonany, iż mam jeszcze blister leku, dzięki któremu jestem w stanie się wyspać oraz wyjść z domu bez pocenia się, to jednak okazało się, że zostały mi tylko dwie tabletki, a rentę dopiero w środę/czwartek dostanę, więc mam do was proźbę - czy ktoś z was byłby w stanie wesprzeć moją zrzutkę, bym jutro poszedł do lekarki i wykupił sobie receptę? Jeśli tak, to zapraszam do mojej zrzutki, a całą resztę do spróbowania tytułu - tutaj zrzutka - KLIK
PPS Dajcie znać, czy w ogóle to jest czytelne, bo ja sam mam jakieś ambiwalentne uczucia względem mojego tekstu.
Pozdrawia Janusz - #filmowyjanusz
#kino #film #filmnawieczor
źródło: 81NaPsW1uwL._AC_UF1000,1000_QL80_
Pobierz