Zgodnie z obietnicą, w kontrze do tej wczorajszej abominacji w Paryżu, choć nieco późno, ale realizuję zapowiedź wpisu, jak zrobiono oprawę otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich, którą zapamiętano na wiele, wiele lat...
Olimpiada 1936 roku miała być absolutnie wyjątkowa i nowatorska. Dziennikarze, sportowcy, politycy i dyplomaci całego świata wstrzymywali oddech przed zaplanowanym na 1 sierpnia 1936 roku ich otwarciem. A to dlatego, że te pierwszy raz miały odbyć się w... Niemczech. I to nie starych, kajzerowskich Niemczech, nie w Republice Weimarskiej, lecz Rzeszy, rządzonej przez kontrowersyjnego, acz charyzmatycznego mówcę z niewielkiej wioski spod Linzu w Austrii...
Adolf Hitler nigdy nie lubił sportu. Nie uprawiał żadnej dyscypliny, w życiu się z nim nie zetknął. Ale organizacja Igrzysk w Berlinie w 1936 roku była jego oczkiem w głowie. Przekonał go do tego jego błyskotliwy minister propagandy, Joseph Goebbels, który uświadomił Führerowi, że sport to wybitny wręcz nabój propagandowy.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) przyznał Niemcom organizację Olimpiady 1936 na dwa lata zanim Führer doszedł do władzy. Była to pewnego rodzaju nagroda pocieszenia za Igrzyska 1916, które miały odbyć się właśnie w Niemczech, a które się nie odbyły z powodu trwającej wojny.
Berlin doskonale spożytkował szansę, którą mu dano. Olimpiada pierwszy raz w historii, zamiast świętem sportu, była potężnym przedstawieniem propagandowym, umacniającym obraz gospodarza.
Organizatorzy zaczęli od wybudowania najbardziej olśniewającego symbolu ich potęgi. Od istniejącego do dzisiaj monumentalnego Olympiastadium Berlin, powstałego na bazie Deutsches Stadium. Do zadania tego oddelegowano syna twórcy poprzedniego stadionu - Wernera Marcha. Tak powstał słynny Reichssportfeld, którego centrum stał się Olympiastadium, gdzie mogło pomieścić się astronomiczne wówczas 100 tys. widzów. Piękne, czerwone, żużlowe bieżnie i równiutko przystrzyżone zielone murawy Olympiastadium budziły zazdrość sportowców całego świata. Wybudowano także m. in. pole Maifeld, hale sportowe Haus des Deutschen Sports i Deutschlandhalle, basen olimpijski Olympiapark i amfiteatr Waldbühne. Obiekty te testowano podczas corocznego obchodzenia święta robotniczego 1 Maja i gorączkowo rozbudowywano, aby były gotowe do otwarcia Olimpiady.
Z kolei w Wustermark, 30 kilometrów od Berlina wybudowano od zera ogromną wioskę olimpijską, w której poza dwoma dużymi akademikami i stołówką, znajdowały się pływalnia, bieżnia, sale gimnastyczne i inne udogodnienia dla sportowców. Każdy budynek wioski nazwany był od innego z niemieckich miast, a wnętrza były udekorowane widoczkami z tegoż miasta. O reprezentantów zadbano tak bardzo, że przygotowywano dla nich posiłki z krajów ich pochodzenia. Pilnowano także, aby niemiecka obsługa wioski znała języki i zwyczaje cudzoziemców. Miała służyć ona także za przewodników sportowców po Berlinie. Komendantem wioski został pułkownik Werner von Gilsa, dowódca pułku garnizonowego Berlina
Historia wioski przykrywała pewien bardzo przykry zgrzyt. Pierwszym komendantem był kapitan Wolfgang Fürstner, którego zdymisjonowano rzekomo za niedopilnowanie, by wizytujący wioskę goście jej nie uszkodzili. W rzeczywistości kapitan był z pochodzenia Żydem. Dwa dni po rozpoczęciu Olimpiady usunięto go z Wehrmachtu. Dwa tygodnie później, zakochany bezbrzeżnie w armii, zasłużony w walkach poprzedniej wojny oficer, zrozpaczony brakiem przyszłości - popełnił s---------o...
Przygotowania do Olimpiady naziści w Berlinie zaczęli zaś usunięcia wszelkiego ''elementu niepożądanego''. Aresztowano tysiące Cyganów, bezdomnych i prostytutek. Pieczołowicie uprzątnięto ulice i odmalowano je. Szturmowcy i esesmani skrupulatnie sprawdzali, czy w oknach znajdują się flagi ze swastyką. Opracowano częste kursy autobusów, tramwajów, pociągów, metra i kolei podmiejskiej, by każdy miał szansę dotrzeć na Igrzyska i je zobaczyć. W budynkach użyteczności publicznej, pocztach i punktach informacyjnych pojawiły się liczne przewodniki w najpopularniejszych językach, opatrzone drobiazgowymi instrukcjami, a także rozmaite pocztówki, broszury, znaczki pocztowe i okolicznościowe przypinki. Dla reprezentacji zagranicznych przygotowano propagandowe albumy, opowiadające o nowych Niemczech. Na ulicach rozstawiono ogromną liczbę głośników, pozwalających na transmisję wydarzenia, rozwieszono także liczne flagi uczestników Olimpiady. Bezpieczeństwo i porządek na ulicach, na kolei, w budynkach - poza policją - zapewniali także przedstawiciele licznych organizacji paramilitarnych, na czele z SS i SA. Szacuje się, że na ulicach Berlina było aż 700 tysięcy mundurowych! Uświetniły je neoklasyczne rzeźby dłuta rzeźbiarza Arno Brekera, naśladujące starożytne posągi greckie i rzymskie, prezentujące muskularnych, przystojnych atletów. Mury zapełniły się od plakatów reklamujących Olimpiadę i gloryfikujących Führera. Starannie usunięto też wszelkie ksenofobiczne, czy antysemickie gazety i książki z księgarń, oraz napisy z budynków. Wszak gospodarze nie zamierzali - na razie - urazić gości z zagranicy, także żydowskiego pochodzenia...
Atmosfera sięgała zenitu, gdy 1 sierpnia 1936 roku główny aktor tego wydarzenia wsiadł do czarnej limuzyny Mercedesa spod Kancelarii Rzeszy i pojechał na Reichssportfeld. Setki tysięcy ludzi wylęgły na ulice, by go pozdrowić.
Jak pisał obecny tam amerykański pisarz Thomas Wolfe: "Wreszcie nadjechał. Przez tłum przebiegło drżenie, jakby wiatr poruszył kłosy na polu, jakby fala z oddali wzbierała i rosła: to był głos, nadzieja, modlitwa tego kraju. Wódz zbliżał się powoli w lśniącym samochodzie, drobny ciemnowłosy człowieczek z operetkowym wąsikiem. Stał w wozie wyprostowany, nieruchomy, bez uśmiechu, z uniesioną ręką, nie w pozdrowieniu nazistowskim, lecz w geście błogosławieństwa – jak Budda, jak Mesjasz".
Jedynie natura, a może i ktoś od niej potężniejszy - jak w 2024 roku - usiłował przeszkodzić propagandowemu spektaklowi. Zaczęło padać, a niebo zasnuło się od chmur. Nie złamało to jednak planu tego dnia. Führer dokonał przeglądu batalionu honorowego w absolutnej ciszy. Słychać było tylko szum kropel spadających na ziemię i kroki, gdy gromady dzieci z HJ zaczęły pozdrawiać Kanclerza. Za nimi odezwało się sto tysięcy ludzi, krzycząc... no, sami wiecie co. Wówczas odegrano hymn Niemiec, który zlał się z odśpiewywaną przez setki tysięcy szturmowców i partyjniaków pieśnią narodowych socjalistów ''Horst-Wessel-Lied''.
Dopiero gdy Hitler dotarł do loży honorowej, pozwolono moknącym od kilku godzin sportowcom z 49 krajów przedefilowanie przed nią. W sumie 4066 sportowców. Każda reprezentacja miała swoje, unikalne stroje, a jako pierwsza wkroczyła Grecja, kolebka Olimpiady. Prawie wszyscy pozdrawiali w jakiś sposób gospodarza z trybuny honorowej, najczęściej salutem rzymskim, i obniżali swoją flagę w geście szacunku. Wyjątkiem byli Amerykanie, którzy jedynie zdjęli kapelusze, oraz Brytyjczycy, którzy nie uczynili żadnego gestu. Najliczniejszą, 406-osobową reprezentację wystawili oczywiście Niemcy, ale drugą, bo 312-osobową - Amerykanie. Wśród nich było 18 czarnoskórych sportowców, w tym słynny lekkoatleta Jesse Owens, zdobywca aż czterech złotych medali, o którym napiszę za kilka dni. W tym o obalanym przez niego samego micie, jakoby Führer się na niego obraził za odniesienie zwycięstwa...
Także i w licznej reprezentacji Niemiec pobrzmiewała gorycz. Wszak uczestniczyli w niej sportowcy żydowskiego pochodzenia, pogardzani przez reżim, który właśnie firmowali. W maju Żydzi zostali wykluczeni z turniejów bokserskich, tenisowych i wioślarskich. Mimo to, pod sztandarem ze swastyką wystąpiła znakomita florecistka Helene Mayer, która miała zdobyć później srebrny medal, a której później wypominano nazistowski salut...
Kanclerz wtenczas uroczyście zaanonsował otwarcie Igrzysk XI Olimpiady. Mottem Igrzysk było: ''Wzywam młodzież świata''. Na te słowa w niebo wypuszczono dwadzieścia tysięcy gołębi. Odegrano specjalnie na tę okazję skomponowany hymn Richarda Straussa, wiekowego dyrygenta i kompozytora z zupełnie innej epoki, kapelmistrza berlińskiej i wiedeńskiej orkiestry, przewodniczącego Reichsmusikkammer - Izby Muzyki Rzeszy, nadzorującej muzykę tworzoną i emitowaną w Niemczech.
I wreszcie - wprowadzono trwającą do dziś tradycję. Biegacz Fritz Schilgen zapalił Znicz Olimpijski, przyniesiony z Olimpii przez ogromną sztafetę trzech tysięcy sportowców z siedmiu krajów. Pomysł biegu z pochodnią, czerpiący z germańskiego kultu ognia, podsunięty przez przewodniczącego komitetu organizacji Igrzysk, Carla Diema, po prostu wszystkich oczarował...
Carl Diem był także pomysłodawcą innego symbolu imprezy: odlania i ustawienia Dzwonu Olimpijskiego, odlanego ze stali (a nie z brązu, gdyż ten odlewnia przekazała ''w patriotycznym geście'' dla Wehrmachtu) w 1933 roku i ustawionego na szczycie wieńczącej Olympiastadium Glockenturm - 74-metrowej dzwonnicy. Dzwonienie odbywało się za pomocą... silnika elektrycznego. I właśnie wtedy, na rozpoczęcie igrzysk, po uroczystym otwarciu - Dzwon wybrzmiał pierwszy raz.
Nad Olympiastadium od samego rana wisiała chluba powietrznej armady Rzeszy - ogromny sterowiec ''Hindenburg'', za którym łopotała flaga olimpijska. Zademonstrowano także najnowszy myśliwiec Luftwaffe, który miał siać w przyszłości strach w sercach milionów ludzi - Messerschmitta Bf-109. Za jego sterami zasiadła słynna pilot doświadczalna, Hanna Reitsch. Pokazy lotnicze uświetniał osobiście generał Ernst Udet, wybitny lotnik i as I Wojny Światowej.
Dziwnym zrządzeniem losu, ów samolot Udeta, podarowany przez Goeringa amerykański Curtiss Hawk II, w barwach Olimpiady, znajduje się dziś w krakowskim Muzeum Lotnictwa.
Choć poszerzono Igrzyska o aż pięć nowych dyscyplin (kajakarstwo, koszykówkę i piłkę ręczną, zaś bejsbol i szybownictwo były dyscyplinami pokazowymi), to popularność lotnictwa była tak wielka, że na następną Olimpiadę przewidywano utworzenie nowej kategorii - akrobatyki.
Ogromna liczba reporterów była cały czas obecna na Reichssportfeld. Transmitowano radiowo Igrzyska do 41 krajów, a swoje pierwsze kroki w transmisji na żywo, nieśmiałe jeszcze, stawiał wynalazek przyszłości: telewizja. Czarno-biały, trzęsący się niekiedy obraz, docierał do 28 kablowych odbiorników pierwszej stacji telewizyjnej Niemiec - Fernsehsender Paul Nipkow. Te znajdowały się m.in. w Berlinie, Poczdamie i wiosce olimpijskiej. Dzięki nim sportowe zmagania obejrzało na żywo 160 000 ludzi. Były to pierwsze Igrzyska w historii, które sfotografowano i nagrano w kolorze dzięki użyciu najnowszego wynalazku - taśmy Agfacolor.
I jedynie składający przysięgę sztangista Rudolf Ismayr. z emocji, zamiast za flagę olimpijską, chwycił za chorągiew nazistowską...
Najpotężniejszy nabój propagandowy załadowała jednak genialna reżyser, Leni Riefenstahl, której MKOl powierzył zadanie zrealizowania pierwszego w historii filmu dokumentującego Igrzyska. Jej powstały i pokazany w 1938 roku film ''Olympia'' do dzisiaj uważany jest za arcydzieło kinematografii. ''The Daily Telegraph'' i ''The Times'' były produkcją oczarowane, także ze względu na nowatorskie chwyty filmowe, jak nagrywanie pod światło. Sama Leni była zachwycona wynikami Jessego Owensa i wielokrotnie chodziła specjalnie za nim, by go sfilmować.
Następne otwarcie Igrzysk musiało poczekać dwanaście lat. Właśnie za sprawą człowieka, który z taką pompą otwierał je 1 sierpnia 1936 roku...
Na zdjęciu: Adolf Hitler podczas przemówienia na Olympiastadium.
OPRAWA STULECIA
Zgodnie z obietnicą, w kontrze do tej wczorajszej abominacji w Paryżu, choć nieco późno, ale realizuję zapowiedź wpisu, jak zrobiono oprawę otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich, którą zapamiętano na wiele, wiele lat...
Olimpiada 1936 roku miała być absolutnie wyjątkowa i nowatorska. Dziennikarze, sportowcy, politycy i dyplomaci całego świata wstrzymywali oddech przed zaplanowanym na 1 sierpnia 1936 roku ich otwarciem. A to dlatego, że te pierwszy raz miały odbyć się w... Niemczech. I to nie starych, kajzerowskich Niemczech, nie w Republice Weimarskiej, lecz Rzeszy, rządzonej przez kontrowersyjnego, acz charyzmatycznego mówcę z niewielkiej wioski spod Linzu w Austrii...
Adolf Hitler nigdy nie lubił sportu. Nie uprawiał żadnej dyscypliny, w życiu się z nim nie zetknął. Ale organizacja Igrzysk w Berlinie w 1936 roku była jego oczkiem w głowie. Przekonał go do tego jego błyskotliwy minister propagandy, Joseph Goebbels, który uświadomił Führerowi, że sport to wybitny wręcz nabój propagandowy.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) przyznał Niemcom organizację Olimpiady 1936 na dwa lata zanim Führer doszedł do władzy. Była to pewnego rodzaju nagroda pocieszenia za Igrzyska 1916, które miały odbyć się właśnie w Niemczech, a które się nie odbyły z powodu trwającej wojny.
Berlin doskonale spożytkował szansę, którą mu dano. Olimpiada pierwszy raz w historii, zamiast świętem sportu, była potężnym przedstawieniem propagandowym, umacniającym obraz gospodarza.
Organizatorzy zaczęli od wybudowania najbardziej olśniewającego symbolu ich potęgi. Od istniejącego do dzisiaj monumentalnego Olympiastadium Berlin, powstałego na bazie Deutsches Stadium. Do zadania tego oddelegowano syna twórcy poprzedniego stadionu - Wernera Marcha. Tak powstał słynny Reichssportfeld, którego centrum stał się Olympiastadium, gdzie mogło pomieścić się astronomiczne wówczas 100 tys. widzów. Piękne, czerwone, żużlowe bieżnie i równiutko przystrzyżone zielone murawy Olympiastadium budziły zazdrość sportowców całego świata. Wybudowano także m. in. pole Maifeld, hale sportowe Haus des Deutschen Sports i Deutschlandhalle, basen olimpijski Olympiapark i amfiteatr Waldbühne. Obiekty te testowano podczas corocznego obchodzenia święta robotniczego 1 Maja i gorączkowo rozbudowywano, aby były gotowe do otwarcia Olimpiady.
Z kolei w Wustermark, 30 kilometrów od Berlina wybudowano od zera ogromną wioskę olimpijską, w której poza dwoma dużymi akademikami i stołówką, znajdowały się pływalnia, bieżnia, sale gimnastyczne i inne udogodnienia dla sportowców. Każdy budynek wioski nazwany był od innego z niemieckich miast, a wnętrza były udekorowane widoczkami z tegoż miasta. O reprezentantów zadbano tak bardzo, że przygotowywano dla nich posiłki z krajów ich pochodzenia. Pilnowano także, aby niemiecka obsługa wioski znała języki i zwyczaje cudzoziemców. Miała służyć ona także za przewodników sportowców po Berlinie. Komendantem wioski został pułkownik Werner von Gilsa, dowódca pułku garnizonowego Berlina
Historia wioski przykrywała pewien bardzo przykry zgrzyt. Pierwszym komendantem był kapitan Wolfgang Fürstner, którego zdymisjonowano rzekomo za niedopilnowanie, by wizytujący wioskę goście jej nie uszkodzili. W rzeczywistości kapitan był z pochodzenia Żydem. Dwa dni po rozpoczęciu Olimpiady usunięto go z Wehrmachtu. Dwa tygodnie później, zakochany bezbrzeżnie w armii, zasłużony w walkach poprzedniej wojny oficer, zrozpaczony brakiem przyszłości - popełnił s---------o...
Przygotowania do Olimpiady naziści w Berlinie zaczęli zaś usunięcia wszelkiego ''elementu niepożądanego''. Aresztowano tysiące Cyganów, bezdomnych i prostytutek. Pieczołowicie uprzątnięto ulice i odmalowano je. Szturmowcy i esesmani skrupulatnie sprawdzali, czy w oknach znajdują się flagi ze swastyką. Opracowano częste kursy autobusów, tramwajów, pociągów, metra i kolei podmiejskiej, by każdy miał szansę dotrzeć na Igrzyska i je zobaczyć. W budynkach użyteczności publicznej, pocztach i punktach informacyjnych pojawiły się liczne przewodniki w najpopularniejszych językach, opatrzone drobiazgowymi instrukcjami, a także rozmaite pocztówki, broszury, znaczki pocztowe i okolicznościowe przypinki. Dla reprezentacji zagranicznych przygotowano propagandowe albumy, opowiadające o nowych Niemczech. Na ulicach rozstawiono ogromną liczbę głośników, pozwalających na transmisję wydarzenia, rozwieszono także liczne flagi uczestników Olimpiady. Bezpieczeństwo i porządek na ulicach, na kolei, w budynkach - poza policją - zapewniali także przedstawiciele licznych organizacji paramilitarnych, na czele z SS i SA. Szacuje się, że na ulicach Berlina było aż 700 tysięcy mundurowych! Uświetniły je neoklasyczne rzeźby dłuta rzeźbiarza Arno Brekera, naśladujące starożytne posągi greckie i rzymskie, prezentujące muskularnych, przystojnych atletów. Mury zapełniły się od plakatów reklamujących Olimpiadę i gloryfikujących Führera. Starannie usunięto też wszelkie ksenofobiczne, czy antysemickie gazety i książki z księgarń, oraz napisy z budynków. Wszak gospodarze nie zamierzali - na razie - urazić gości z zagranicy, także żydowskiego pochodzenia...
Atmosfera sięgała zenitu, gdy 1 sierpnia 1936 roku główny aktor tego wydarzenia wsiadł do czarnej limuzyny Mercedesa spod Kancelarii Rzeszy i pojechał na Reichssportfeld. Setki tysięcy ludzi wylęgły na ulice, by go pozdrowić.
Jak pisał obecny tam amerykański pisarz Thomas Wolfe: "Wreszcie nadjechał. Przez tłum przebiegło drżenie, jakby wiatr poruszył kłosy na polu, jakby fala z oddali wzbierała i rosła: to był głos, nadzieja, modlitwa tego kraju. Wódz zbliżał się powoli w lśniącym samochodzie, drobny ciemnowłosy człowieczek z operetkowym wąsikiem. Stał w wozie wyprostowany, nieruchomy, bez uśmiechu, z uniesioną ręką, nie w pozdrowieniu nazistowskim, lecz w geście błogosławieństwa – jak Budda, jak Mesjasz".
Jedynie natura, a może i ktoś od niej potężniejszy - jak w 2024 roku - usiłował przeszkodzić propagandowemu spektaklowi. Zaczęło padać, a niebo zasnuło się od chmur. Nie złamało to jednak planu tego dnia. Führer dokonał przeglądu batalionu honorowego w absolutnej ciszy. Słychać było tylko szum kropel spadających na ziemię i kroki, gdy gromady dzieci z HJ zaczęły pozdrawiać Kanclerza. Za nimi odezwało się sto tysięcy ludzi, krzycząc... no, sami wiecie co. Wówczas odegrano hymn Niemiec, który zlał się z odśpiewywaną przez setki tysięcy szturmowców i partyjniaków pieśnią narodowych socjalistów ''Horst-Wessel-Lied''.
Dopiero gdy Hitler dotarł do loży honorowej, pozwolono moknącym od kilku godzin sportowcom z 49 krajów przedefilowanie przed nią. W sumie 4066 sportowców. Każda reprezentacja miała swoje, unikalne stroje, a jako pierwsza wkroczyła Grecja, kolebka Olimpiady. Prawie wszyscy pozdrawiali w jakiś sposób gospodarza z trybuny honorowej, najczęściej salutem rzymskim, i obniżali swoją flagę w geście szacunku. Wyjątkiem byli Amerykanie, którzy jedynie zdjęli kapelusze, oraz Brytyjczycy, którzy nie uczynili żadnego gestu. Najliczniejszą, 406-osobową reprezentację wystawili oczywiście Niemcy, ale drugą, bo 312-osobową - Amerykanie. Wśród nich było 18 czarnoskórych sportowców, w tym słynny lekkoatleta Jesse Owens, zdobywca aż czterech złotych medali, o którym napiszę za kilka dni. W tym o obalanym przez niego samego micie, jakoby Führer się na niego obraził za odniesienie zwycięstwa...
Także i w licznej reprezentacji Niemiec pobrzmiewała gorycz. Wszak uczestniczyli w niej sportowcy żydowskiego pochodzenia, pogardzani przez reżim, który właśnie firmowali. W maju Żydzi zostali wykluczeni z turniejów bokserskich, tenisowych i wioślarskich. Mimo to, pod sztandarem ze swastyką wystąpiła znakomita florecistka Helene Mayer, która miała zdobyć później srebrny medal, a której później wypominano nazistowski salut...
Kanclerz wtenczas uroczyście zaanonsował otwarcie Igrzysk XI Olimpiady. Mottem Igrzysk było: ''Wzywam młodzież świata''. Na te słowa w niebo wypuszczono dwadzieścia tysięcy gołębi. Odegrano specjalnie na tę okazję skomponowany hymn Richarda Straussa, wiekowego dyrygenta i kompozytora z zupełnie innej epoki, kapelmistrza berlińskiej i wiedeńskiej orkiestry, przewodniczącego Reichsmusikkammer - Izby Muzyki Rzeszy, nadzorującej muzykę tworzoną i emitowaną w Niemczech.
I wreszcie - wprowadzono trwającą do dziś tradycję. Biegacz Fritz Schilgen zapalił Znicz Olimpijski, przyniesiony z Olimpii przez ogromną sztafetę trzech tysięcy sportowców z siedmiu krajów. Pomysł biegu z pochodnią, czerpiący z germańskiego kultu ognia, podsunięty przez przewodniczącego komitetu organizacji Igrzysk, Carla Diema, po prostu wszystkich oczarował...
Carl Diem był także pomysłodawcą innego symbolu imprezy: odlania i ustawienia Dzwonu Olimpijskiego, odlanego ze stali (a nie z brązu, gdyż ten odlewnia przekazała ''w patriotycznym geście'' dla Wehrmachtu) w 1933 roku i ustawionego na szczycie wieńczącej Olympiastadium Glockenturm - 74-metrowej dzwonnicy. Dzwonienie odbywało się za pomocą... silnika elektrycznego. I właśnie wtedy, na rozpoczęcie igrzysk, po uroczystym otwarciu - Dzwon wybrzmiał pierwszy raz.
Nad Olympiastadium od samego rana wisiała chluba powietrznej armady Rzeszy - ogromny sterowiec ''Hindenburg'', za którym łopotała flaga olimpijska. Zademonstrowano także najnowszy myśliwiec Luftwaffe, który miał siać w przyszłości strach w sercach milionów ludzi - Messerschmitta Bf-109. Za jego sterami zasiadła słynna pilot doświadczalna, Hanna Reitsch. Pokazy lotnicze uświetniał osobiście generał Ernst Udet, wybitny lotnik i as I Wojny Światowej.
Dziwnym zrządzeniem losu, ów samolot Udeta, podarowany przez Goeringa amerykański Curtiss Hawk II, w barwach Olimpiady, znajduje się dziś w krakowskim Muzeum Lotnictwa.
Choć poszerzono Igrzyska o aż pięć nowych dyscyplin (kajakarstwo, koszykówkę i piłkę ręczną, zaś bejsbol i szybownictwo były dyscyplinami pokazowymi), to popularność lotnictwa była tak wielka, że na następną Olimpiadę przewidywano utworzenie nowej kategorii - akrobatyki.
Ogromna liczba reporterów była cały czas obecna na Reichssportfeld. Transmitowano radiowo Igrzyska do 41 krajów, a swoje pierwsze kroki w transmisji na żywo, nieśmiałe jeszcze, stawiał wynalazek przyszłości: telewizja. Czarno-biały, trzęsący się niekiedy obraz, docierał do 28 kablowych odbiorników pierwszej stacji telewizyjnej Niemiec - Fernsehsender Paul Nipkow. Te znajdowały się m.in. w Berlinie, Poczdamie i wiosce olimpijskiej. Dzięki nim sportowe zmagania obejrzało na żywo 160 000 ludzi. Były to pierwsze Igrzyska w historii, które sfotografowano i nagrano w kolorze dzięki użyciu najnowszego wynalazku - taśmy Agfacolor.
I jedynie składający przysięgę sztangista Rudolf Ismayr. z emocji, zamiast za flagę olimpijską, chwycił za chorągiew nazistowską...
Najpotężniejszy nabój propagandowy załadowała jednak genialna reżyser, Leni Riefenstahl, której MKOl powierzył zadanie zrealizowania pierwszego w historii filmu dokumentującego Igrzyska. Jej powstały i pokazany w 1938 roku film ''Olympia'' do dzisiaj uważany jest za arcydzieło kinematografii. ''The Daily Telegraph'' i ''The Times'' były produkcją oczarowane, także ze względu na nowatorskie chwyty filmowe, jak nagrywanie pod światło. Sama Leni była zachwycona wynikami Jessego Owensa i wielokrotnie chodziła specjalnie za nim, by go sfilmować.
Następne otwarcie Igrzysk musiało poczekać dwanaście lat. Właśnie za sprawą człowieka, który z taką pompą otwierał je 1 sierpnia 1936 roku...
Na zdjęciu: Adolf Hitler podczas przemówienia na Olympiastadium.
* * *
Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.
https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze
#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #olimpiada #igrzyskaolimpijskie #sport #berlin #niemcy
Francja gospodarzem Igrzysk w 1900?
wojna w 1914
Francja gospodarzem Igrzysk w 1924?
Wojna w