Wpis z mikrobloga

W końcu, na półmetku życia znalazłem swoje ikigai
Po ciężkim dniu w kołchozie, jadę rowerem najdalej jak się da na największą, podmiejską wioskę.
Wichura musi mieć tylko jedną rzecz - przystanek kolejowy.
Umęczony trasą (30, 40, 50km nieważne) kupuję sobie u lokalnej pani Krysi jedno zimne piwo, siadam na ławeczce (podmiejskie miejscowości często mają blaszaną wiatę) i sobie siedzę, sączę napój, patrząc na pole lub las.
Problemy są tam, w centrum stojącej w korku Warszawy a ja jestem tu, czekając na pociąg Kolei Mazowieckich, marząc o tym żeby przyjechał ten piętrowy.

#warszawa #chwalesie #rower #wyciszenie #kolej #podroze #psychologia
bylembordo - W końcu, na półmetku życia znalazłem swoje ikigai 
Po ciężkim dniu w koł...

źródło: 12

Pobierz
  • 55
  • Odpowiedz
@bylembordo: to serio fajne. W majowke zrobilem podobnie - miala bys dwudniowa wyprawa, nocleg w lesie [w strefie Zanocuj w Lesie]. Odjechalem od miasta pociagiem, wyruszylem. Wyszedl typowy spierdotrip - nie dosc ze ruszylem za pozno to jeszcze strefa okazala sie miejscem w milionem komarow, nie dalo sie nawet spokojnie przejsc, a nie mialem sily szukac "na dziko" miejsca wiec zaliczylem dosyc sprinterski powrot na stacje i do domu.

Prawie wszystko
  • Odpowiedz