Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Cześć mireczki. Na wstępie powiem, że to będzie dość długie, ale muszę gdzieś zrzucić z siebie to co mam w głowie, bo jeśli tego nie zrobię, to czuje, że źle się to skończy.

tldr: Mam 26 lat, moje życie to pasmo porażek, jestem zmęczony, samotny i nie mam już siły. Terapia i leki nic nie pomagają. Mam dość.

Mam 26 lat. Moje życie zatrzymało się mniej więcej w 2019 roku, a powoli ten proces trwał już od roku 2013, kiedy zostałem zmuszony do zmiany szkoły i porzucenia moich znajomych na rzecz nowej placówki. Niestety, nie odnalazłem się w tej nowej szkole. Klasa była już dość zgrana, do tego sama szkoła uchodziła za dość patologiczną. Niemniej jednak poznałem tam jednego przyjaciela, z którym mam kontakt do dziś, jednak musiał mnie dość szybko zostawić. Okazało się, że w tym samym roku w którym ja zmieniałem szkołę, szkołę zmieniał również i on. I tak zostałem w nowej szkole, nie mogąc sobie znaleźć wtedy żadnych innych znajomych. Do tego zostałem jest pośmiewiskiem tamtejszej patologii i byłem przez około 2 lata dręczony. Później przyszło technikum, w którym poznałem kilka naprawdę fajnych osób. Niestety znajomości te nie przetrwały próby czasu (poza kolejną jedną osobą, z którą mam kontakt do dziś). Po technikum studia - tutaj troszkę się działo jeśli chodzi o damsko-męskie kontakty (niżej lekko rozwinę, bo to nie jest nic przyjemnego), ale tak czy siak, większości ludzi z którymi chodziłem na rok niezbyt lubiłem.

W międzyczasie jak chodziłem do technikum, zaczęły się moje pierwsze problemy z kobietami. Jestem jedną z tych osób, które nie przeżyły żadnej nastoletniej miłości, a wręcz przeciwnie. Poznałem kilka fajnych dziewczyn, ale przeważnie kończyło się to standardowo - "jesteś tylko kolegą", "nie jestem zainteresowana". Czasami zdarzał się wyjątek i okazywało się (a stało się tak łącznie chyba 4 razy) że dziewczyna z którą naprawdę dobrze się dogadywałem okazywała się być fałszywa - mając na boku innych chłopaków, albo mnie wykorzystując (co stało się 2 razy na studiach). Aktualnie zakończyłem dość długą znajomość, która została skwitowana słowami "Poznaliśmy się w złym momencie mojego życia". Straciłem również przyjaciółkę, którą poznałem przez internet.

Internet... To jest właśnie moje życie. Naprawdę od wielu lat staram się wyjść z tego życia które prowadzę. Zapisywałem się na różne zajęcia, wolontariat, kursy, chciałem się rozwijać i nigdzie, dosłownie nigdzie, nie umiałem i nie umiem sobie znaleźć dosłownie nikogo. Nigdy nie miałem żadnej paczki znajomych a próba nawiązywania nowych znajomości kończy się tak, że inni po prostu w pewnym momencie mnie olewają. Nie mam pojęcia co robię źle. Jestem otwarty, uśmiechnięty, staram się być zabawny, staram się poznać inne osoby i dać poznać siebie od tej "lepszej" strony ale nikt nie jest mną zainteresowany...

Ciężko mi jest wyciągnąć gdziekolwiek dwie jedyne bliskie mi osoby. Większość rzeczy, wyjść czy czegokolwiek innego robię sam. Sam chodzę do kina, sam chodzę na zakupy, sam chodzę na miasto, sam chodzę na różne wydarzenia jeśli jakieś są. I mam tak w sumie odkąd tylko pamiętam. Całe życie, wszystko samemu, zawsze sam.

Sytuacja z moim zdrowiem psychicznym nie jest dobra również przez sytuację w domu. Co tu dużo mówić - odkąd tylko pamiętam w domu były awantury. Rodzice gdyby mogli, to pozabijaliby się nawzajem, bo się po prostu nienawidzą. Niestety najbardziej poszkodowany czuję się tu ja. Każda ich awantura, każda ich sprzeczka, zawsze skupiała się na mnie i to ja najbardziej obrywałem. Po każdej kłótni albo jedno, albo drugie, albo oboje byli na mnie obrażeni. Wyzywali mnie. Dodatkowo w momentach kiedy było "spokojnie", jedno nadawało na drugie personalnie do mnie. Kiedy miałem okazję w tym roku, żeby się tego w końcu pozbyć, chcąc iść na swoje dostałem kolejnego kopa w dupe. Ojciec zaczął zdradzać matkę, postanowił wyprowadzić się z domu a ja zostałem sam z matką, której nie mogę zostawić, bo nie stać jej na opłatę wszystkich rachunków i życie.

Od 4 lat mam zdiagnozowaną depresję. Biorę leki, które w żaden sposób mi nie pomagają. Oczywiście rodzice nic o tym nie wiedzą. Moje problemy przez całe życie po nich spływają. Od wielu lat przestałem w ogóle się zwierzać im z jakichkolwiek problemów prywatnych.

Ten rok rozpoczął się dla mnie wręcz tragicznie. Zdrowotne problemy, podejrzenie nowotworu (czekam na wyniki badań), zakończona jedna i druga znajomość (o których już wspomniałem). Po prostu mam już dość.

Nie wiem czy napisałem tutaj wszystko co chcę. Pisząc to mam łzy w oczach, żal i niepoukładane myśli. Dobija mnie samotność, dobija mnie to wszystko. Czym sobie zasłużyłem na taki los? Nie mam pojęcia co zrobiłem źle, że nikt nie jest mną zainteresowany. Nie jestem jakimś czubem, naprawdę do wszystkich podchodzę z uśmiechem na ustach, staram się być pomocny, uczciwy, miły... Nawet sen przestał być dla mnie wybawieniem, bo ostatnio zacząłem miewać z nim problemy. Zasypiam, ale budzę się i pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to "po co ty się znowu obudziłeś, dlaczego to sobie robisz".

Mam 26 lat, jestem młody, a nigdy nie było mi dane korzystać z przywilejów młodości. Ani nie byłem zapraszany na imprezy, ani na studiach nie robiliśmy nic "grupowo" a moje zaproszenia kogokolwiek, gdziekolwiek, zawsze kończyły się kwitkiem "aaa nie mam czasu", "a bo wiesz muszę zrobić wtedy XXX".

Przepraszam was mirki, za te żale. Po prostu jestem już zmęczony. Mam po prostu dość. Dość ciągłego przegrywania. W pewnym momencie mojego życia uwierzyłem, że ktoś po prostu musi na tym świecie dostawać po dupie i niestety trafiło na mnie. I ja wiem, że dla większości to nie są "żadne problemy", bo przecież inni mają większe, że to użalanie się nad sobą. Ale ja naprawdę staram się każdego dnia z całych sił zmienić się, ale nie potrafię... Choćbym nie wiem jak chciał, jak się starał, nie umiem nic zmienić. Za każdy jeden dzień gdzie jest "lepiej", dostaję 10 miesięcy kolejnych porażek i niszczenia psychiki.

Nie mam już siły tak żyć.

#depresja #problemy #zalesie #spowiedz #mamdosc #przegryw #dlaczegoja #pomocy #jakzyc



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 9
  • Odpowiedz
21 lvl i za 5 lat pewnie będę miał to samo [jeśli nie będzie maga do tego momentu].
Socjofobia i brak umiejętności społecznych = kończy się tak. Choćbyś się zesrał to tak już jest, życie to dz...a.
Trzymaj się Miras.
  • Odpowiedz
Ojciec zaczął zdradzać matkę, postanowił wyprowadzić się z domu a ja zostałem sam z matką, której nie mogę zostawić, bo nie stać jej na opłatę wszystkich rachunków i życie.


@mirko_anonim: niefajna sytuacja, ale twoja matka nie jest niepełnosprawna i chora na głowę, zeby sobie sama nie poradziła. Jak chlop zdradził, to rozwod z orzeczeniem winy i alimenty na nią. Chyba, że...
To twoje usprawiedliwienie siebie na nie ogarnianie swojej kuwety. Zapytaj
  • Odpowiedz
Jak chlop zdradził, to rozwod z orzeczeniem winy i alimenty na nią. Chyba, że...

To twoje usprawiedliwienie siebie na nie ogarnianie swojej kuwety.


@Wszystko_albo_nic: jakie alimenty jak chłop ma 26 lat. Wątpię, że dla tego chłopa usprawiedliwieniem nieogarniania kuwety jest to, że ojciec zdradził matkę. Tutaj jest rozpisane więcej problemów, a rodzice to tylko jeden z nich. Zresztą nie wiadomo gdzie chłop mieszka, moze matka faktycznie jest jakaś chora, a może
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
✨️ Autor wpisu (OP): @Wszystko_albo_nic
moja mama miała udar. Nie jest niepełnosprawna, ale nie mogę jej zostawić samej bo po prostu nie będzie jej stać na opłatę rachunków i życie, bo zarabia minimalną krajową. Mieszkamy w warszawie, w dzielnicy w której sam czynsz to ponad 1000 złotych za 35 metrowe mieszkanie, a mnie nie stać żeby utrzymywać ją i mnie w dwóch różnych mieszkaniach. Uwierz mi, że bardzo chce się stąd
  • Odpowiedz