Aktywne Wpisy
smutnarzaba +4
Eh Mirki. Przyszłam się pożalić. Przeprowadziłam się w tym roku do chłopa jakieś 600km. Drugi koniec Polski. Mieliśmy lecieć na wakacje w tym tygodniu. Właśnie mi napisał że wyjechał gdzieś i nie powie mi gdzie. We wtorek ma wrócić bo chce sobie uporządkować wszystko w głowie. W ten sposób psuje się dobre różowe, które gotują obiadki i piorą brudne gacie (╥﹏╥)
Jak mam jechać na jakieś wakacje po
Jak mam jechać na jakieś wakacje po
Czy ktoś tutaj odstawiał kiedyś #m-------a pytam się bo postanowiłem rzucić po tym jak nie mogę sobie przypomnieć co wczoraj wieczorem z #rozowypasek porabiałem i zastanawiam się czy takie dziury w pamięci zanikną czy z tym do końca życie mam się mierzyć
Obecny system biletowy nie zachęca do jeżdżenia komunikacją publiczną, gdy ma się samochód.
Wszyscy o tym mówią, że dobre dla środowiska jest korzystanie z komunikacji, jeśli nie musisz z samochodu. Ale nie da się!
Zazwyczaj jest tak:
- Nie masz samochodu. Kupujesz kwartalną kartę miejską i wszędzie jeździsz komunikacją ("za darmo" nieważne gdzie i ile).
- Czasem przydałby ci się samochód, żeby pojechać tam gdzie komunikacja jest słaba.
- Kupujesz samochód. Jeździsz tam gdzie miałeś potrzebę.
- Ale teraz nie opłaca się mieć karty miejskiej.
- Jeździsz samochodem coraz więcej. Również w te miejsca gdzie jest dobra komunikacja.
- Nie opłaca się kupować pojedynczych biletów. Taniej i lepiej samochodem. Mimo tego że w centrum korki i płatne parkingi.
Gdyby tak system biletowy był inny, żeby zachęcało do przesiadki z samochodu do komunikacji, to ludzie by korzystali.
Nie mówię, żeby komunikacja była darmowa (bo i tak wszyscy zapłacą z podatków). Ale obecnie masz dwa wyjścia:
- bilet kwartalny, jeździsz tylko komunikacją, samochodem prawie wcale,
- bilety pojedyncze, jeździsz głównie samochodem, komunikacją tylko wtedy gdy nie możesz samochodem.
Gdyby była jakaś opcja wykupienia takiego biletu, żeby opłacało się jeździć komunikacją bardziej niż samochodem, to wszyscy by na tym skorzystali.
Nie wiem jak dokładnie. Może jakiś tańszy bilet kwartalny, ale z limitem przejazdów? Jest tylu specjalistów, można by coś wymyślić.
Znacząco by to odciążyło środowisko, lepsze powietrze, mniej korków (lepiej dla tych co muszą samochodem), tańsza komunikacja (więcej osób by płaciło).
Kwestia indywidualna i nastawienia.
Mieszkając w default city i mając auto to w ogóle go nie ruszałem, chyba że na duże zakupy spożywcze lub jak musiałem do biura się udać. A nie miałem kwartalnego, kupowałem jednorazowki, bo nadal miesięczny czy tym bardziej kwartalny mi się nie
Do tego dochodzi kwestia, że jak mam gdzieś dojechać 2-3 przystanki to aż mnie cebula skręca, że muszę kupić 20 minutowy bilet. Więc albo jadę na gapę, albo dojeżdża samochodem (jak jest po godzinach szczytu). Tak było jak mieszkałem na Ursynowie i większość spraw ogarniałem w obrębie Ursynowa
@vealen0: właśnie o to chodzi, że długi się nie opłaca, więc musisz brać jednorazówki. I jeśli za taką samą cenę masz wybór: ekologiczna komunikacja lub wygodny i kilka minut szybszy samochód, to dla wielu osób wybór jest prosty. Oczywiście zależy od mentalności, ale według mnie walka tym poprzez próbę zmiany mentalności (żeby każdy myślał o środowisku) jest mniej efektywna niż wybór ekonomiczny (ludzie automatycznie wybierają to co im się bardziej opłaca). A wcale nie znaczy, że cena źródłowa takiego przejazdu komunikacją i samochodem byłaby taka sama - pewnie komunikacją jest taniej, ale przez tak skonstruowane bilety, dla końcowego użytkownika jest drożej.
@mk321: mnie tam nie zachęca ruch samochodowy w mieście, za to do zbiorkomu zachęcały mnie niesamowicie buspasy i dobra siatka połączeń. Miałem w Warszawie samochód, korzystałem z niego głównie w weekendy, ale na co dzień w życiu bym się nie przesiadł do niego i nie dojeżdżałbym do pracy, bo to szkoda życia. A z drugiej strony 250
@Precypitat: a jeśli by skasowali/zmienili połączenie, którym jeździłeś lub zmienililbyś pracę i dojazd komunikacją zajmowałyby 5 min dłużej niż samochodem? A 10 min? A 15 min? To pół godziny dziennie. Nadal byś się nie przesiadł do samochodu? Szkoda tracić życia.
kolejny argument to wolność- po pracy mogę sobie luźno podjechać gdzie chce, przejsc po mieście, wyskoczyć
Mimo, że mam metro prawie pod nosem.
Kwestia połączenia i lub przyzwyczajeń.
Zgadzam się, dodatkowo dochodzi relatywność.
Mieszkając w wawie nawet pracując i nie mając znizek wybierałem zbiorkom. Swoją drogą najlepszy jaki doświadczyłem w Polsce. Korki były dla mnie zbyt duże.
Teraz się przeprowadziłem do KRK I nie dość ze tutaj zbiorkom mocno kuleje względem wwa - autobusu częściej stoją w korkach to jednocześnie korki jadąc samochodem są jeszcze większe.
Więc to co opisałeś jest 100% prawda jednak bardziej odczuwam to