Wpis z mikrobloga

Jakie były wasze ulubione szkolne zabawy na przerwach? Moja ulubiona to nawet nie wiem czy ma jakąś nazwę powszechną, ale czasem była nazywana cykorem. Polegała na tym, żeby podczas przerwy na korytarzu jak najgłośniej powiedzieć "AAA #!$%@?" posługując się udawanym kichnięciem lub kaszlnięciem. Oczywiście im głośniej ktoś tak zrobił, tym większy respekt zyskiwał pośród kolegów. Dodatkowe punkty respektu zdobywało się jak akurat nauczyciel przechodził obok podczas "kaszlnięcia". Miło wspominam tę zabawę. Zawsze rozśmieszała towarzystwo - od pierwszej klasy podstawówki aż po studia magisterskie.
  • 246
@stanleymorison: Nie byliby słabsi, bo by mu spuścili wpie*rdol. Osoby, które w szkole znęcają się nad innymi wybierają zawsze tych, którzy nie oddadzą. Taka to odwaga. Gdyby mu odpysknął ktoś o podobnych rozmiarach, to spuściłby łeb. A później znalazł kogoś mniejszego. Bo nie ma jaj. A ty go jeszcze bronisz :D


@Chidder: No ale przecież o tym piszę geniuszu xD Jaki sens miałoby zaczepianie kogoś silniejszego, żeby dostać #!$%@?? XD
@RobieZdrowaZupke: spoza wymienionych tutaj już wcześniej my jesscze graliśmy w tzw pięść mistrza zen- zasada jak w grze w trzy po trzy, tylko jedna reguła- kto przegrywał dostawał hita w zależności od czego przegral- jeśli miałeś kamień i wszyscy papier, to każdy po kolei sprzedawał Ci liścia, jeśli przegrałeś od kamienia- pięść w bark, a od nożyczek to 2 palce uderzały onadgarstek. zabawa tym boleśniejsza, im więcej było uczestników gry.
@AdamKarolczak02137: no nie, nie każdy. Ile takich osób jest w szkole? Albo w klasie? To zawsze jakaś jednostka, która z różnych powodów (kiepska sytuacja materialna, tatuś bije w domu itp.) musi czuć się w szkole kimś. I za nią dopiero idą inni (głównie ze strachu). Eliminujesz ją, problem znika. Jako że ciągle szukasz usprawiedliwienia (bo wszędzie się znęcają) to chyba jednak w głowie kotłuje się myśl, że może nie jesteś tak
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@RobieZdrowaZupke: chyba jeszcze nikt nie wspomniał o grze w piąstki.Dwie osoby zbliżały do siebie zaciśnięte pięści i trzeba było chwilę potrzeć je o pięść przeciwnika i przywalić. Jeśli nie trafiłeś to następowała kolej przeciwnika. Przegrywał ten, który nie dał rady wytrzymać kolejnych uderzeń. Pamiętam, że byłem w tym niezły, bo umiałem przywalić przeciwnikowi w piąstkę z odpowiednim timingiem i dość dużą siłą oraz byłem też dość wytrzymały jeśli przeciwnikowi udało się
Może nie wprost na przerwach, ale jak ktoś zostawiał swój zeszyt, to pod obecność jegomościa pisaliśmy sobie w zeszytach "Kolęda xxxx r." ( ͡° ͜ʖ ͡°) (dla niewtajemniczonych: podczas odwiedzin duszpasterkich, księdzu pokazywało się zeszyt od religii, i wtedy ksiądz robił w zeszycie taką adnotację).

@RobieZdrowaZupke: a propos tego "aaa #!$%@?" to mi się przypomniało, jak na muzyce przy okazji Powstania Warszawskiego śpiewaliśmy "Warszawskie Dzieci" i tam
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@RobieZdrowaZupke: granie w pieniazka. Brales monete i #!$%@? z calej sily o kostki kolegi. Krwawy i bolesny sport ( ͡° ͜ʖ ͡°) Do tego głupi, ale głupi byliśmy i my

@Tylko_Seweryn: ale to miało przecież pierwszą część. Najpierw puszczało się bączka monetą i na zmianę pykałeś, żeby przedłużyć kręcenie, kto spieprzy ten dostaje po kostkach. Jak miałeś skilla to można było tylko walić w kogoś, choć
Kiedy ktoś siedział na podłodze na korytarzu po turecku z otwartą książką czy tam zeszytem podchodziło się z jakimiś groszami, rzucało się dziewczynom i mówiło coś w sensie- kup sobie coś ładnego, a chłopakom- masz żebraku.