Wpis z mikrobloga

@kasik913: co za potwór :), ale i tak Ci zazdroszczę, ja miałam totalnego pecha do promotorów, nie robili spotkań odwoływali, nie można było się z nimi skontaktować, dodzwonić, na licencjacie to nawet chciałam z dziewczynami skargę na niego donieść tak olewał, i przez niego broniłyśmy się dopiero rok po terminie :/ i to do obrony doszło tylko dlatego, że zaczęłyśmy wydzwaniać do osób ze składu komisji, bo do niego się nie
@egocentryczka: Mój pierwszy promotor wyjechał za granicę i nie poinformował mnie o tym ani on, ani uczelnia. Dowiedziałam się o tym od starszej koleżanki przy przypadkowej rozmowie. Przydzielili mi kogoś innego. Niestety też miałam problem z kontaktem z nowym, a jak już się udało skontaktować, to czuję się jak ten biedny kotek na filmiku.

A seminarium nie miałam ANI JEDNEGO.
@egocentryczka: @kasik913: To ja chyba jakiegoś dziwnego inżyniera bronię w czwartek... Żadnych seminariów z promotorem nie miałem. Tylko jakiś przedmiot nazwany na wyrost pracownią inżynierską, gdzie sympatyczny profesor opowiadał Nam jak to mamy pisać i dlaczego regulamin procesu dyplomowania opublikowany 19 listopada jest śmieszny :) A moje kontakty z promotorem to były raporty z postępów prac + ewentualne pytania czy moje dalsze plany są ok (może 5-6 spotkań po parę