Dociera do mnie, że życie to bezcelowa podróż, w której wcale nie będzie dobrze. Pewnie myślicie, że piszę to z egzystencjalno-nihilistycznego punktu widzenia, ale wcale nie. Ostatnio, mimo że zewnętrznie nic w moim życiu się nie zmieniło, to odczułem pewien przeskok wewnętrzny. Nie czekam już, aż będzie lepiej, bo nawet nie wiem co to znaczy. Dojście do punktu w czasie, gdzie nagle osiągnę szczęśliwości i zbawienie to ułuda. Jedyną prawdziwą wartością jest życie samo w sobie, nagi fakt istnienia. Dopóki nie nauczymy się akceptować drogi, dopóty będzie nam uciekać jakakolwiek radość. Okoliczności zewnętrzne są wtórne do tego, co wewnątrz. Trzeba przyjąć do siebie, że życie to wyzwania, upadki, depresje, samotność, znój, ale potem przebłysk nadziei, chociaż małe dobre zdarzenie, jakakolwiek odmiana; niekończąca się podróż, która stanowi jedyną prawdziwą wartość. Mam taki dziwny stan, że niczego nie oczekuję i widzę swego rodzaju piękno nawet w tym, że jest źle, że praca mnie męczy, że jestem samotny i tak dalej. Takie jest życie po prostu, i choć obiektywnie mogłoby być lepiej to subiektywnie czuję spokój.
To nie są rady ani rozwiązania, chciałem się tylko podzielić tym stanem ducha, który jest natchniony, jakbym był w wciąż trwającym stanie medytacji. Nie wiem skąd się wziął, bo nawet nad tym nie pracowałem, po prostu jakby mnie trochę oświeciło jednego wieczora, kiedy zastanawiałem się nad tajemnicą życia, a potem miałem koincydencje kilku zdarzeń, które mnie w tym utwierdzały. Dużo by tłumaczyć, a i tak brakuje słów. Życzę Wam byście się poczuli jak w tym memie wojak, który potężnie zniszczony życiem po prostu idzie na jakąś polanę, patrzy na piękny krajobraz, zachodzące słońce i nagle czuje błogość i spokój, a wszystkie problemy z jego barków choć na kilka momentów są zdjęte.
@budep: bo życie to nie jest żadna podróż. Ta analogia jest bezsensowna i nietrafiona, bo życie nie ma żadnego celu na końcu jak to bywa z podróżami. Czyli jako podróż rzeczywiście jest bezcelowe. Tymczasem na życie można patrzeć jak na analogię do utworu muzycznego, który nie ma żadnego celu na końcu, a to co się liczy, to sam utwór jako taki -
@budep: @kubako: Wszystkie możliwe stany to są Mind Games. Nie ma znaczenia w co i jak grasz. ( ͡°͜ʖ͡°) Osobno aktualnie napięcie w tle powoduje trwająca wojna za miedzą i tworzy kontrast i perspektywę dla widoku GameOver. Mind Geames...
Zabawa z AR-15 na strzelnicy, a potem do baru na 4 piwka i powrót do domu samochodem ( ͡º͜ʖ͡º) Zaczyna mi się coraz bardziej podobać w tej Ameryce ( ͡º͜ʖ͡º)
To nie są rady ani rozwiązania, chciałem się tylko podzielić tym stanem ducha, który jest natchniony, jakbym był w wciąż trwającym stanie medytacji. Nie wiem skąd się wziął, bo nawet nad tym nie pracowałem, po prostu jakby mnie trochę oświeciło jednego wieczora, kiedy zastanawiałem się nad tajemnicą życia, a potem miałem koincydencje kilku zdarzeń, które mnie w tym utwierdzały. Dużo by tłumaczyć, a i tak brakuje słów. Życzę Wam byście się poczuli jak w tym memie wojak, który potężnie zniszczony życiem po prostu idzie na jakąś polanę, patrzy na piękny krajobraz, zachodzące słońce i nagle czuje błogość i spokój, a wszystkie problemy z jego barków choć na kilka momentów są zdjęte.
#depresja #duchowosc #medytacja
Ból sam w sobie też jest bezcelowy. Dopiero zrozumienie że jest on informacją że trzeba podjąć leczenie nadaje mu sens.
Nie no, bez przesady. Kiedyś się jednak skończy. I całe szczęście ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@budep: bo życie to nie jest żadna podróż. Ta analogia jest bezsensowna i nietrafiona, bo życie nie ma żadnego celu na końcu jak to bywa z podróżami. Czyli jako podróż rzeczywiście jest bezcelowe.
Tymczasem na życie można patrzeć jak na analogię do utworu muzycznego, który nie ma żadnego celu na końcu, a to co się liczy, to sam utwór jako taki -
Osobno aktualnie napięcie w tle powoduje trwająca wojna za miedzą i tworzy kontrast i perspektywę dla widoku GameOver. Mind Geames...