Wpis z mikrobloga

2-0 to niebezpieczny wynik. Dziękuję panie selekcjonerze, gdyby nie pan, Legia nie odrobiłaby strat z Górnikiem ani z Miedzią. Prawda?

Pan selekcjoner pewnie by ten mecz przegrał, bo tak to było w zeszłym sezonie. W tym Legia zaskakuje o tyle, że nie przegrywa niektórych meczów, które z przebiegu gry mogły się skończyć tak samo jak ten z Cracovią czy Rakowem. Zamiast czterech wysokich porażek mamy dwie, a remis z Górnikiem i zwycięstwo z Miedzią, przy takich błędach, to duże osiągnięcie.

Gdy tydzień temu zapowiadałem mecz z Miedzią, zwróciłem uwagę na ich dziurawą defensywę i to się sprawdziło, ale do tego nie trzeba było być żadnym ekspertem. Nie wspomniałem natomiast o ich możliwościach ofensywnych, choć miałem to z tyłu głowy. Sądziłem, że nie będzie aż tak źle i nie powinno to być aż takim zmartwieniem. Jednak było. Głównie z pomyłek Legii, ale trzeba też przyznać, że Henriquez czy Narsingh mają umiejętności i nie grali w poważnych reprezentacjach tylko za ładne oczy. Znając ich możliwości, trzeba było ich odciąć, tymczasem stało się coś odwrotnego. Legia tylko ułatwiła im zadanie, samemu utrudniając sobie życie maksymalnie.

Jeśli już błędy muszą być, to chciałbym, żeby stanowiły one koszt tego, że budujemy coś większego, wypracowujemy styl oparty na ryzyku i tak dalej. Ten mecz może nawet przysłuży się ku temu, bo w ciągu 90 minut zawodnicy Legii musieli oswoić się z dwoma gongami, wybronić się jeszcze przed następnymi, następnie odrabiać straty, zmienić ustawienie, przejąć kontrolę i jeszcze pewnie kilka innych rzeczy. W gruncie rzeczy mecz okazał się niezłym testem. Legia została bardzo poważnie ostrzeżona za kolejne błędy i kolejny raz przekonała się, że tak beztroskie i nieodpowiedzialne granie, bez odpowiedniej koncentracji i zabezpieczenia, będzie karane nawet na poziomie Ekstraklasy. Jednocześnie tym razem mogła się trochę podbudować, do czego Miedź, najsłabsza defensywa ligi, nadawała się idealnie.

Błędy w pierwszej połowie to oczywiście złe zachowanie pojedynczych zawodników, ale to nie wszystko. Większość zespołu Legii była ustawiona bardzo wysoko z przodu i w przypadku straty przez obrońcę wyprowadzającego piłkę, nie było mowy o żadnej asekuracji. To nieco inny problem niż ten, z którym zmagaliśmy się przeciwko Górnikowi, choć w gruncie rzeczy chodziło o to samo, czyli nieudane wyprowadzenie. Co gorsza, w krótkim czasie nie wyciągaliśmy z tego wniosków. To nie był pojedynczy błąd, tylko powtarzały się one, a nikt nie próbował tego zapobiec innym ustawieniem zespołu. Naprawdę możemy się cieszyć, że nie straciliśmy większej liczby goli, a gdy przeciwko Miedzi stanowi to powód do zadowolenia, to mamy wyraźny znak, że coś jest nie tak.

W samą porę przebudziła się też część indywidualności, dzięki czemu możliwe było odwrócenie wyniku. Nadal mamy w składzie zawodników, którzy na tym poziomie mogą robić różnicę. W pewnym sensie przypomniało mi to mecz z Wartą, kiedy Mladenović też strzelił dwa gole i wygraliśmy 3-2, choć przebieg był nieco inny. Jego współpraca z Wszołkiem, choć grają po przeciwnych stronach boiska, to już powoli robią się stare dzieje, ale raz na jakiś czas jeszcze się przypominają w bieżącym sezonie. Oczywiście w przypadku Mladenovicia i Josue znowu mieliśmy odpały zakończone kartkami, ale kapitana też można pochwalić. Rozumiałem krytykę jego słabszej formy w ostatnich tygodniach, ale nie komentarze, że ogólnie jest słaby, bo tylko kręci kółka i jest wolny. To wciąż jest zawodnik, który może jednym zagraniem coś wykreować i nawet nie musi mieć przy tym asysty ani gola. W meczu z Widzewem popisał się dwoma kapitalnymi zagraniami, żadne z nich nie było asystą, ale miało kluczowy wpływ na całą akcję. Tutaj asystę formalnie zapisał, i to ze stałego fragmentu, ale też dał ważną piłkę na 1:2. W poprzednim sezonie chciałem, aby przejął nabijanie liczb na siebie, bo po prostu nie było nikogo innego, kto mógłby to zrobić. Teraz ma od tego innych. Może nadal nie mieć liczb (choć przypomnę, że ostatecznie był najlepszym asystentem ligi w poprzednim sezonie), o ile będzie zagrywał tak jak dzisiaj. W meczu z Lechem jego brak powinien boleć, bo nikt w tej drużynie nie utrzymuje piłki tak dobrze jak on, a dziś było widać, jak to jest istotne.

Odnośnie całego zespołu, ważne, żeby miał on świadomość, jakie mogą być fazy w meczu i jak je najlepiej wykorzystać. Miedź wyszła na nas wysoko i wykorzystała nasze błędy. Ostatecznie okazała się kolejnym rywalem, któremu sił na takie granie nie wystarczyło na długo. Skoro dochodzi już do tego, że mamy taki problem z ich pressingiem, trzeba zminimalizować straty w tym okresie i próbować uderzyć, kiedy nie będą już w stanie tak się przeciwstawiać. Tym razem było to wyjątkowo szybko. Legia w drugiej połowie pozwalała sobie już nawet na zagrania ze sporym luzem, czego od jakiegoś czasu nie widzieliśmy. Właściwie było to dość frywolne, skoro prowadzenie było tylko jednobramkowe i przy odrobinie pecha mogło się to nawet zemścić. W każdym razie dość często powtarzam o tym, jak ważne jest wykorzystanie swoich lepszych fragmentów w grze i przetrwaniu, kiedy to rywal jest na fali.

Zmiana ustawienia w drugiej połowie nieco poprawiła jakość rozegrania, nawet jeżeli Rose nie jest szczególnie znany z wnoszenia spokoju. Po raz pierwszy od dawna Wszołek zagrał dobrze na pozycji wahadłowego, co półtora roku temu nie wychodziło mu i stracił miejsce na rzecz Juranovicia. Muci zwykle należy do cichych bohaterów, myślę, że podobnie było też dzisiaj, jego obecność ma pozytywny wpływ na zespół, nawet jeżeli nie zawsze jest widoczny. W trochę dłuższym wymiarze obejrzeliśmy też Kramera. Trochę nie dowierzałem opisom, że przy tej posturze jest szybki. Po jednym ze sprintów musiałem przetrzeć oczy, bo pewnie i Kastrati by się go nie powstydził. To nowy piłkarz w lidze i przynajmniej na początku może być trudny do rozszyfrowania. To może być nieoczekiwanie nasz ukryty atut w najbliższych meczach.

Mecz okazał się otwarty, ciekawy do oglądania, a co najważniejsze zakończony pozytywnym wynikiem. To wszystko można zapisać na plus, ale zakładając, że mamy jakieś wymagania/oczekiwania, nie wróżyło to wszystko najlepiej. Obawiam się, że w następnym meczu, z Lechem, będziemy musieli skupić się na defensywie, bo nie będzie nas stać na otwartą grę. Zresztą Lech Poznań – recenzja. Fajnie, że wygrali z Wiedniem, takie wygrane są zawsze cenne i lepsze niż kolejna porażka, po której wszyscy klepią po plecach. Jednak to nie czyni z nich jeszcze potęgi, a ciekawym aspektem może być przerwa reprezentacyjna. Nie ma co ukrywać, Lech jest obecnie mocniejszy od nas, ale to niesie za sobą też pewne trudności. Z naszego pierwszego składu na zgrupowania wyjeżdża dwóch piłkarzy. Tam w zasadzie nie będzie połowy kadry. Może w takich szczegółach trzeba będzie szukać swojej szansy. To, że trzeba te dwa tygodnie przepracować jak najlepiej, wyeliminować błędy i wreszcie zagrać poprawnie w obronie, to oczywistość. Ale warto też podkreślić, że przynajmniej będą warunki ku takiej pracy, a Lech może ich nie mieć.

Tym meczem zakończyliśmy pierwszą część rundy jesiennej. To pierwszy moment na jakieś większe podsumowanie, ale ja wciąż dałbym na to jeszcze czas. Widać, że to nie jest gotowa drużyna. Wycisnęła z tych dziesięciu meczów dużo, chyba nawet więcej niż „powinna”, ale chyba jeszcze nie wzbudza powszechnego zaufania. Na pewno inni liczą się z nami bardziej niż w zeszłym sezonie, ale o to naprawdę nie było trudno. Jak będziemy wszystko porównywać do tamtych rozgrywek, to zawsze będzie wychodziło, że jest super. Nie jest, ale przynajmniej jeszcze niczego w tym sezonie nie przegraliśmy. Dopóki jesteśmy w czołówce ligi, można mieć nadzieję. Będzie jeszcze kilka meczów w tym roku, które mogą nas zweryfikować, ale też kilka takich, które trzeba będzie wygrać, jak dzisiaj. Jeżeli tak się stanie, to trener i zespół kupują sobie jeszcze trochę czasu, aby móc się dotrzeć. Ten okres ochronny kiedyś się skończy i będziemy oczekiwali efektów. Na razie nie są one jeszcze najlepsze, ale w miarę zgadza się to, co najważniejsze, czyli dorobek punktowy.

#kimbalegia #legia
  • 2
@Kimbaloula: Wszystko fajnie, ale mielismy tez furę szczescia, bo jak dla mnie Mladenovic powinien zejść z czerwona za łokieć. To jest fajny zawodnik, ale znowu mu coś odwaliło i mógł położyć mecz.

Druga sprawa, Weszło oceniło Tobiasza na 5, a bramkarza Miedzi na 6. Ogólnie uważam, ze Tobiasz zasługuje powoli na powołanie do kadry, biorąc pod uwagę ilość kontuzji i kiepska postawę Majeckiego, ale mając z tylu głowy fakt przyjaźni Michniewicza
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@miki4ever: w ogóle te 2 bramki Madenovica to fart, sam nie wiem która to większy.

Jedyny plus meczu to, oprócz 3 pkt, ta złość po stracie bramek i szarpanie cały czas do przodu