Wpis z mikrobloga

@lkg1: przecież to co on mówi to nie ma sensu. Wręcz odwrotnie, produkcja byle gówna znacznie potaniała bo już nie potrzeba marnować "taśmy", efekty komputerowe są tańsze niż kręcenie na planie, teraz już byle scenę na ulicy kręcą na greenscreen. Wsadzają kilka milionów w nakręcenie gówna, zwróci się 2-3 razy tyle i znowu jest hajs na kolejną część w przyszłym roku.
Punkty bonusowe jak przy okazji skorzystasz ze sprawdzonej serii, na
@Sachees: Nie jestem specjalista, ale ja wierze w inne wytlumaczenie, z czego to wynika (produkowanie niesamowitej ilosci chlamu). Chyba to critical drinker opisywal. W dawnych czasach mielismy kino aktora. Prawdziwe gwiazdy filmowe. Szedles do kina, dla aktora, wiedziales czegos sie spodziewac, slyszales nazwisko i chciales isc do kina. Obecnie kino aktora zanika, a gwiazd nie ma juz w takiej formie jak to wygladalo kiedys. Sam aktor przestal byc gwarantem jakosci. Produkowanie
Dla mnie ostatnia gwiazda filmowa w kinie 'popularnym' to jeszcze jest Tom Cruise, ktorego filmy, jak na filmy akcji wszystkie ostatnie sa naprawde przyzwoite i dobre.


@God3nder: Wszyscy aktorzy z topki wszech czasów mieli masę marnych filmów, po prostu się ich już nie pamięta. A dziś również są wybitni aktorzy których niemal każdy film to gwarancja dobrego kina a jednocześnie są niesamowicie popularni. Benefactor Cucumberpatch np.
chyba chodzi o co innego - że jak jest streaming to bardziej się opłaca produkować dużo chłamu niż mało dobrych rzeczy


@Sachees: To ma sens. Nikt by nie kupował miesięcznej subskrybcji jakby Netflix wypuszczał 2-3 seriale rocznie. Dlatego produkuje ogromne ilości tych seriali żeby mamić widza obietnicą "dostępu do tysięcy produkcji na żądanie" i żeby ludzie mieli jakieś usprawnienie na wydawanie pieniędzy. A że 95% z tego to kompletne gówno to