Wpis z mikrobloga

Czas najwyższy na mała aktualizację analizy, tym bardziej, że "spadkowicze bordo" pokroju @pastibox czy @inko-gnito zaczęli mi zarzucać, że jestem prowzrostowy (!?!?!) ;)

Pierwotna analiza: https://www.wykop.pl/wpis/64966589/jako-ze-moja-poprzednia-analiza-okazala-sie-calkie/
Update do niej: https://www.wykop.pl/wpis/65663671/mireczki-kto-nie-zapoznal-sie-z-moja-poprzednia-an/

Mieszkania

Tu mogę się pochwalić - wyczułem górkę ;) W przeciwieństwie do @mickpl, który widzi ją od dwóch lat chyba? ;)))

Oczywiście kiedy pisałem tego posta (kwiecień 2022) to ceny miejscami jeszcze wzrosły k/k. Nie wyczułem górki idealnie, ale chyba już nikt nie wątpi, że nastąpiła zauważalna zmiana trendu. Pojawiły się spadki w niektórych miejscowościach. W innych ceny jeszcze rosną, ale już nie tak gwałtownie.

Z pewnym ubawem komentowałem masowo plusowane wysrywy spadkowiczów bordo nt. "gwałtownych spadków". Spadki są dopiero przed nami. Na wasze triumfy przyjdzie czas za rok ;)

Aby zorientować się w beznadziejnej sytuacji na rynku, proponuję każdemu zrobić eksperyment i zadzwonić do dowolnego pośrednika z mieszkaniem, które rzekomo chcecie sprzedać. Mówcie, że oczywiście umowa na wyłączność, by byli bardziej chętni. Jak zapytacie o przewidywany czas sprzedaży, to bardzo szybko dowiecie się o kondycji rynku ;) A ta kondycja jest tragiczna. Tra-gi-czna! Wszystko stoi. Chętnych brak. Ludzi nie stać na kredyty, a pozostali czekają, gdyż już nakręciła się panika. I teraz wyobraźcie sobie, że wystawiacie mieszkanie. Że rzeczywiście chcecie sprzedać ;) I co, wystawicie po xxx z metra, po tyle samo, co 200 innych mieszkań w Waszej okolicy, które się NIE sprzedają? Czy zejdziecie z ceny? ;)

To zjawisko właśnie doprowadzi do spadków. Już zaczęło. Bo jak ktoś wystawi za 500k i nie będzie miał prawie żadnych chętnych, to będzie potrzebował czasu, by zrozumieć, że jest w dupie i musi się wyróżnić. Wyróżnić, obniżając cenę ;) To jest ta słynna "inercja" rynku nieruchomości. Ludzie potrzebują czasu, by dotarło do nich, że reguły gry się zmieniły.

Ceny mieszkań jednak nadal nie są zagrożone wykopowym "bordokrachem". Wszystkie przywołane czynniki w moich poprzednich analizach uważam za aktualne. RPP już otwarcie mówi o obniżaniu stóp procentowych w przszłym roku. Czemu? Bo gospodarka w PL hamuje najmocniej w Europie, bo czeka nas potężne ubożenie społeczeństwa, wzrost bezrobocia i niepokoje społeczne związane z opłatami za czynsz w 2023, które najpewniej wzrosną o 50-100%. Bo nie mamy KPO, bo inwestycje leżą, bo firmy jadą na oparach. A będzie tylko gorzej. Początek 2023 przyniesie nam - sądząc po przewidywanych cenach energii i gazu - wiele bankructw. Gospodarka wyglebie się na ryj.

I teraz sami sobie odpowiedzcie, co się stanie, gdy nałożą się na siebie jednocześnie trzy czynniki:
- spadek stóp procentowych w obliczu odroczonego popytu;
- chęć kupna własnego lokalu przez Ukraińców, którzy uzyskają już stałe zatrudnienie w PL - ponownie, przypominam, że niezależnie od tego, czy zostanie ich 5%, czy 50%, to jest to zawsze zauważalna grupa wywierająca presję popytową - oczywiście skala tej presji zależy od procenta, ale jako, że nie wyjadą WSZYSCY - to ta presja będzie...
- zmniejszenie presji podażowej (wstrzymywanie inwestycji przez deweloperów) które zacznie dostosowywać się do znacznego spadku popytu.

Moim zdaniem spadki zostaną co najmniej zatrzymane, nie zdziwi mnie też powrót do wzrostów od 2024. Nie wiem na ten moment, co dokładnie się wydarzy, bo nikt nie wie. Równie dobrze może być to coś nieprzewidywanego, jak np. jakieś ruchawki na Białorusi, upadek Łukaszenki i masowa emigracja Białorusinów do m.in. Polski. O ile nie będzie wojny na terenie naszego kraju, to spodziewam się, że po 2024 ceny nieruchomości zaczną na powrót rosnąć, a tempo będzie zależne od m.in. stóp procentowych "docelowych", zmiany władzy (a zatem KPO i powrocie inwestycji do PL), potencjalnym zakończeniu wojny i porażce kacapów, no i finalnie - liczbie Ukraińców, którzy zdecydują się na stałe osiedlić w Polsce. W wariancie dla nieruchów korzystnym będziemy obserwować powrót hossy. Jeżeli zaś wydarzenia te splotą się dla naszego kraju niekorzystnie, to nie zdziwi mnie dłuższy "boczniak", gdzie ceny nieruchów ustabilizują się po spadkach na jakiś czas, analogicznie do lat 2014-2016.

Spadek cen mieszkań - moim zdaniem bez zmian. -20% na zadupiach, gdzie mieszkania drożały "bo wszędzie drożeją". -10% w dużych miastach. Gdyby bardzo wysokie stopy procentowe utrzymywały się bardzo długo (np. do 2025 roku), to widziałbym większe spadki, ale przy tak złej kondycji gospodarki i prognozach IMO nie ma na to szans obecnie.

Działki

Niestety miałem rację. Działki w miastach i bezpośrednio pod nimi nie spadają. Nadal drożeją. W zasadzie z miesiąca na miesiąc. To, co było realne do kupienia rok temu (już po bańce na działkach!), jest wystawiane znacznie drożej. Tutaj przykładowy wykres z domiporty dla Białołęki (Warszawa), który mogę potwierdzić, bo śledzę warszawskie działki od kilku lat i znam zmiany cen:

https://i.imgur.com/jMECxJD.png

Spadają za to działki tam, gdzie budowano domy z przymusu (bo nie starczyło kasy na lepszą lokalizację).

Rynek działek raczej pozostanie rozwarstwiony. Drożejące miasta, lekka korekta na peryferiach, spory spadek w miejscach odległych od cywilizacji.

Działki nie wymagają nakładów na utrzymanie, jak mieszkania. Rzadko są kupowane na flipy (poza patologicznym okresem jesień 2020 - lato 2021). Często pojawiają się, bo ktoś dostał w spadku po dziadku i chce się dorobić, wystawiajac w chorej cenie. Potrafią leżeć latami, albo drożeć w irracjonalny sposób (i w oczekiwaniu na jelenia). Innymi słowy - to nie są mieszkania. I nie będą się zachowywać jak mieszkania. Dlatego inwestycja w ziemię w dobrym miejscu zawsze się opłaca, o ile cena jest sensowna - i dlatego kupno ziemi na zadupiu w celach "inwestycyjnych" może być porażką życiową, o ile nie inwestujemy na okres kilkunastu lat i mamy takie szczęście, że w okolicy coś się zmieni (nowe osiedle w okolicy, obwodnica, stacja kolejowa, etc.).

Domy

Cholera, też miałem rację ;)
Domy nie tylko podrożały bardziej od mieszkań i znajdują się obecnie w lepszej sytuacji, ALE...

... ale w obecnej sytuacji (brak kredytów) też nie ma to znaczenia. Nie ma przestrzeni na dalsze wzrosty cen domów. Bo ludzi nie stać. Nie dotyczy to domów luksusowych, które nigdy nie były dla przeciętnego Kowalskiego.

Z uwagi na sporą nadpodaż niesprzedanych bliźniaków i segmentów (których deweloperzy-janusze natłukli w 2021 tysiącami), rynek domów jest podatny na spadki bardziej, niż inne segmenty rynku.

Wszystko to, co było adresowane do "klasy średniej na kredycie" obecnie stanęło i stoi, bo klasa średnia już nie ma na to kasy, a bogacze mają w dupie jakieś stumetrowe domki na zadupiu.

Niemniej, warto pamiętać, że to nadal jest atrakcyjny zakup względem bardzo drogich mieszkań na przedmieściu dużego miasta, nierzadko znacznie atrakcyjniejszy z metra i z lepszym dojazdem, niż z samego miasta. To nadal własna, duża powierzchnia, nierzadko ze sporą działką. Ludzie nie przestali marzyć o własnych domach. Po prostu chwilowo ich na to nie stać.

Spadek powinien być podobny, jak w przypadku mieszkań. Z uwagi na to, że ceny działek są odporne na spadki, to wiele domów ma w zasadzie zagwarantowane trzymanie ceny z uwagi na znaczny wzrost ceny odtworzeniowej (właśnie przez działki). Inaczej ma się to w przypadku miejsc, gdzie działka kosztuje przysłowiowe 50k. Tam wartość odtworzeniową robi materiał (który tanieje) i robocizna (która potanieje). Dlatego, ponownie, spodziewam się niewielkich spadków w przypadku domów budowanych wokół stolicy i miast wojewódzkich, a spadków sporych - na odległych wsiach. Do tego domu za milion na zadupiu prawdopodobnie nikt nie kupi aż do momentu znacznego obniżenia stóp procentowych i nakręcenia kolejnej fali wzrostowej. Osoby, które wybudowały domy w mało atrakcyjnych miejscach zostały z niesprzedawalnymi klockami. Osoby, które wybudowały domy pod dużymi miastami też muszą się liczyć z tym,że sprzedaż w 3-4 miesiące to przeszłość, ale ich zawsze będą broniły marzenia burżujów o własnym domku z ogródkiem i przeraźliwie droga ziemia ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Tyle z mojej strony. Jako,że będę na łykopie się raczej mało udzielał (bo tracę na niego za dużo czasu), albo nawet wywalę konto by mnie nie kusiło - to kolejna analiza najwcześniej w przyszłym roku ;)

TL;DR - będzie spadać, ale raczej nie w tempie, którego oczekują "spadkowicze bordo" i nie do poziomów, które są przez nich oczekiwane.

Życzę powodzenia wszystkim w kupnie, sprzedaży albo czekaniu na wzrosty/spadki ;)

#nieruchomosci #inwestycje #mieszkanie #analizyzakolaka
  • 32
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Nie do końca łapię dlaczego wszyscy powtarzają za Glapą, że od końca przyszłego roku będą obniżane stopy. XD I to po tym wszystkim co Glapa obiecywał przed cyklem podwyżek. Mirek to tak nie działa, że obniżymy stopy i PKB wystrzeli. To jak próba zniesienia ustawą ubóstwa. Obniżanie stóp w środowisku galopującej inflacji w celu pobudzenia PKB to taki trochę pomysł rodem z Turcji.
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Byłaby w jeszcze gorszym jakby obniżono teraz stopy. XD To nie jest kurła remedium. Nie wiem skąd to bierzecie. Obniżać stopy w celu pobudzenia gospodarki można jak masz stabilną, niską inflację i stabilny kurs waluty.
  • Odpowiedz
@mickpl: Jeden rabin powie tak, drugi powie nie.

https://www.money.pl/gospodarka/augustynski-inflacja-zacznie-spadac-na-poczatku-2023-roku-6800796663057376a.html

Zdania ekonomistów są podzielone. Rozbieżne są też stanowiska członków RPP. Jedynie wykopki bordo uważają, że jest jeden słuszny kierunek. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

https://fpg24.pl/polski-przemysl-najgorszy-na-swiecie/

Jest po prostu źle. Gdy ostatnio było źle (lockdowny), to obniżyli stopy i dodrukowali kasy. Myślisz, że teraz zrobią coś innego? ( ͡° ͜ʖ ͡°) W roku wyborczym?
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Ależ mirek, możesz sobie sprawdzić normalny ekspertów, masz całą roadmapę np. przy kryteriach konwergencji do przyjęcia euro.

Problemu przyjęcia euro obecnie nie ma, bo nie spełniamy żadnych kryteriów. XD

Teraz mamy staglację, wysoką inflację i spadek produktywności firm. Jedynym, trenowanym rozwiązaniem z przeszłości, aby wyjść z takiej sytuacji... jest gwałtowne szarpanie stopami do góry, wzrost bezrobocia i bankructwa.

Jakby teraz rozpocząć dodruk i jeszcze bardziej zwiększać ilość pieniądza M3 to
  • Odpowiedz
Jeden rabin powie tak, drugi powie nie


@TypowyZakolak: Pamiętaj o tym, że w pewnym momencie będą musieli wygaszać tarcze. Samo to da nam dobre +2-3p.p. inflacji. No i po wyborach może być tylko gorzej, przecież to co się teraz dzieje to jest pudrowanie świni jakiego nigdy w życiu nie widziałem.
  • Odpowiedz
to jest pudrowanie świni jakiego nigdy w życiu nie widziałem


@JC97: Oczywiście, że tak. Świnia jest intensywnie pudrowana i zaczyna wierzgać. Te całe wakacje kredytowe, dopłaty, obniżanie VAT na produkty to jest gra żeby ten kraj doczołgać w znośnej kondycji do wyborów, a potem się zobaczy.
  • Odpowiedz
@mickpl: Wiem, mireczku. Euro nie będzie, to jasne przecież.

I oczywiście, że mamy stagflację, ale z czym chcesz walczyć podnosząc stopy? Z akcją kredytową, która w zasadzie przestała istnieć? ;) Z inwestowaniem w ryzykowne aktywa, którego nikt się nie podejmuje (ba, nawet na świecie jest olbrzymia niechęć do tego - potężne spadki na krypto, czy nawet spadek na ropie z uwagi na strach przed recesją w USA) ? A może po
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Augustyński to debil. W 2023 wejdą podwyżki energii, plus jak inflacja rdr zacznie "spadać" to przestaną działać tarcze. Ponadto

Samochód czy komputer nie stanieją z tego względu, że Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopy procentowe


to XD. Do jasnej cholery, kurs i stopy są ze sobą powiązane. O czym mówi po chwili, ignorując wpływ wielu innych czynników na kurs walutowy. Ceteris paribus #!$%@?. Stwierdzenie że przedsiębiorca woli przewidywalny poziom inflacji jest
  • Odpowiedz
mamy efekt (wysokiej) bazy


@TypowyZakolak: Z jednej strony się zgadzam, z drugiej (dość) wysoką bazę mamy już teraz i nie ma to specjalnie wpływu na nowe odczyty (IMO spadek dynamiki wzrostów w sierpniu to przede wszystkim spadek cen paliw). Zimą, jak sam mówisz, będzie spory szok, który raczej nie rozejdzie się po kościach tak od razu. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale ekonomistą nie jestem, więc nie będę upierał się, że
  • Odpowiedz
Do jasnej cholery, kurs i stopy są ze sobą powiązane


@LuciusMiximus: Bo ja wiem...

Tak, znam teorię, ale czy można to potwierdzić obserwując waluty w 2022?

IMO cały ten paradygmat stopowy upadnie. Nie umiem ocenić kompetencji Augustyńskiego, ale to nie jest jedyny ekonomista, który zauważa, że teoria nie za bardzo chce przełożyć się na praktykę po pandemii.

http://iwoaugustynski.ue.wroc.pl/pl/

Na debila nie wygląda, ale co ja tam wiem.

Przy czym nie jestem
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Mirek MMT nie działa. Wiemy to na pewno, bo testowaliśmy podczas covida i teraz mamy na całym świecie inflację.

To co proponujesz to w gruncie rzeczy powtórzenie tego eksperymentu na już chorym pacjencie.

Wracamy do klasycznej teorii ilościowej. FED właśnie to robi, region również, my też będziemy się tego trzymali.
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: arbitraż zawsze działa. Poza tym osłabienie waluty => wyższe stopy w normalnej, nieerdoganowskiej ekonomii, zresztą sam Glapiński tak (nie pamiętam czy wprost) mówił. Potem przychodzi ktoś i mówi, że przecież stopy są wysokie, a waluta słaba, więc trzeba było nie podnosić stóp. XD Na tureckiej lirze działa perfekcyjnie zgodnie z teorią, bo tam jest to główny czynnik. U nas jest jeszcze wojna, brak KPO, Morawiecki i parę innych katastrof.

Stopy
  • Odpowiedz
@LuciusMiximus: Jak skomentujesz casus Danii zatem?

Własna waluta, stopa procentowa ujemna. Inflacja zauważalna, ale daleko niższa, niż u wściekle pompujących stopy Węgrów. Relacja korony duńskiej do waluty węgierskiej też dość zadziwiająca.

Mamy też prawie bliźniacze kraje Czechy-Słowacja, do niedawna przecież stanowiące jedno państwo. W jednym Euro i niskie stopy, w drugim korona czeska i wysokie. Inflacja paradoksalnie niższa tam, gdzie stopy są niskie, a walutą jest Euro.

Nie sądzisz, że w
  • Odpowiedz
@TypowyZakolak: Danii nie ma co komentować, są w ERM II i mają połowę energii z wiatru. V4 to istotny punkt, ale jest dużo innych czynników wpływających na pomiar "inflacji" statystycznej rdr. Na przykład Czechy mają zawyżoną inflację, bo odpadła u nich tarcza antyinflacyjna, więc niższa baza. Węgry odwrotnie, bo kontrolują ceny ogromnej części koszyka inflacyjnego. Dzięki walucie opartej na Niemczech oczekiwania inflacyjne w strefie euro są niższe, co obniża rzeczywistą inflację
  • Odpowiedz
@LuciusMiximus: Dzięki za fajnego posta, Mireczku.

Wprawdzie fanem MMT nie jestem, ale problemem dla mnie są beznadziejne wskaźniki przedsiębiorców.

Mówiąc wprost, jeśli nie zluzujemy im z kredytami (ich przecież wakacje nie obowiązują) i nie damy zaciągnąć nowych po cenie nie-tragicznej, to wielu z nich zwyczajnie nie da rady.
  • Odpowiedz