Wpis z mikrobloga

TLDR: Czy da się wychować dziecko bez sieci "wsparcia rodzinnego" w pobliżu?

Chciałam was zapytać o wasze doświadczenia w wychowywaniu #dzieci z daleka od rodziny. Z narzeczonym poznaliśmy się na studiach we #wroclaw i jesteśmy razem od 6 lat. W przyszłym roku bierzemy ślub. Jesteśmy już kilka lat po studiach, mamy dość dobrą sytuację finansową i zawodową, a ponieważ planujemy mieć dzieci coraz poważniej myślimy o stabilizacji. Myśleliśmy o kupnie #mieszkanie i im dalej w las tym bardziej waham się nad naszym miejscem docelowego zamieszkania. Mój partner na studia wyjechał ok. 500 km od domu rodzinnego, ja ok. 200 km i po studiach złapaliśmy fajne prace, więc nie myśleliśmy o powrocie. Jednak kilka miesięcy temu zaczęliśmy rozmawiać poważniej o posiadaniu dzieci i przeraziła mnie wizja wychowywania ich daleko od domu rodzinnego - ja sama byłam wychowana bardzo blisko dziadków, są dla mnie nadal ważni i dopiero teraz zdaje sobie sprawę jaki spokój ducha daje fakt że Twoja rodzina jest w pobliżu i pomaga. Sam fakt że możesz w sobotę wieczorem wyjść do kina i zostawić młode z dziadkami albo kiedy któreś się pochoruje dziadkowie mogą z nim zostać albo mogą odebrać z przedszkola i posiedzieć godzinkę zanim wrócimy z pracy jest nieoceniony. Od razu zaznaczam że nie zamierzam zrobić z moich rodziców opiekunek do dzieci, myślę raczej o sytuacjach podbramkowych. Ponadto sama pracuje z dziećmi i widzę jakie fikolki logistyczne muszą wykonywać rodzice małych dzieci, którzy nie mają z kim ich zostawić nawet na chwilę. Moi dzieciaci znajomi mają rodziców blisko i bardzo to sobie cenią.
Zaczęliśmy więc rozmawiać z przyszłym mężem o opcji wyprowadzenia się bliżej moich rodziców - do miasta wojewódzkiego oddalonego ok. 20 km od mojego domu rodzinnego. Na początku myślałam że to szalony pomysł, ale im dłużej o tym myślę tym lepszy mi się wydaje. Muszę zaznaczyć że mam bardzo fajnych rodziców, mamy bardzo dobry, zdrowy kontakt i mój partner też bardzo ich lubi i szanuje. Moi rodzice nie są typami którzy wpierniczają się w nasze decyzje, ale wiem też że zawsze możemy na nich polegać w trudnych sytuacjach. Są też bardzo rodzinni i wiem że chętnie spędzaliby czas z wnukami, co sami wielokrotnie podkreślali. Kiedy napomknęłam im o tym że myślimy o wyprowadzce stwierdzili że oni bardzo by się cieszyli, ale musimy poważnie to przemyśleć bo to duża decyzja. Także nie wywierają presji. Z pracą nie byłoby problemu, ja pracuję w NFZ więc praca jest i prawdopodobnie będzie zawsze, narzeczony i tak pracuję zdalnie więc mógłby zostać w swojej aktualnej firmie. Nasi najlepsi przyjaciele również mieszkają w moich rodzinnych stronach (mam wspaniałą ekipę przyjaciół jeszcze z liceum i przez te wszystkie lata po dochodzili tylko ich partnerzy, a nadal trzymamy się blisko), więc nie musimy budować relacji od początku. Od razu zaznaczę ze mój partner początkowo się wystraszył, ale kiedy zaczęliśmy o tym rozmawiać po jakimś czasie powiedział że w sumie bardzo podoba mu się ten pomysł i że powinniśmy bardzo poważnie go rozważyć. Jestem w wieku w którym większość moich znajomych jest bezdzietna więc nie mogę ich popytać o ich doświadczenia. Dlatego jestem ciekawa jak dzieciata część wykopu widzi sytuację - jeśli mieszkacie z dala od rodziców to dajecie sobie radę i czy gdybyście mieli wybór wrócilibyście bliżej rodziców?
#rodzina #rodzicielstwo #rozowepaski #niebieskiepaski
  • 12
@Bazyliowa: mam 3 dzieci (w wieku 5,7 i 9), dziadkowie mieszkają odpowiednio 140 i 250 km dalej. Nie powiem żeby było lekko, ale jakoś szczególnie trudno też nie. Wg mnie ważniejsze jest mieć blisko przyjaciół, bo do opieki żeby wyjść do kina, czy zostać przy chorobie to zawsze można ogarnąć opiekunkę jeśli finansowo jest w porządku.
Ale jak tam macie spoko dziadków, oraz przyjaciół to co was trzyma w obecnym miejscu
@Bazyliowa: Bardzo dobry pomysł. Dziadkowie (wspierający dziadkowie) obok to skarb. Mieszkamy z mężem we Wrocławiu. Moja mama mieszka 400km od nas. Razem we dwójkę mozemy się wyrwać tylko jak moja mama do nas przyjedzie (a też normalnie pracuje, widujemy się średnio raz na 2 miesiące na jakiś weekend) albo jak my pojedziemy do niej. Ewentualnie jak dziecko jest w żłobku to my bierzemy urlop i idziemy na cały dzień na randkę.
@Bazyliowa: Nie mam dzieci, jestem za to dzieckiem wychowanym bez siatki rodzinnej i z tej perspektywy uważam, że lepiej będzie wam wyprowadzić się bliżej rodziny... I wam, i waszym dzieciom.

Dla mnie moi dziadkowie to obcy ludzie. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że jak umrą to nie będzie mi jakoś bardzo smutno na pogrzebie, ale i tak jakbym mogła wybierać to wolałabym mieć kochających dziadków do których mogłabym zadzwonić i
@Bazyliowa da się wychować, ale jest trudniej plus kontakt z dziadkami jest na wagę złota. Tak jak to opisujesz, to już chyba podjęłaś decyzję :) ale wracając do twojego pytania, to nie wróciłabym do rodziców tylko z racji pomocy przy dziecku. Akurat, tak jak teściową mam super i zdarzyło mi się kilka razy korzystać z pomocy - raz przedłużająca się choroba, dwa wesele, to jednak wolę zajmować się we dwójkę z mężem.
Sam fakt że możesz w sobotę wieczorem wyjść do kina i zostawić młode z dziadkami albo kiedy któreś się pochoruje dziadkowie mogą z nim zostać albo mogą odebrać z przedszkola i posiedzieć godzinkę zanim wrócimy z pracy jest nieoceniony.


@Bazyliowa: Z grubsza na tym polega instytucja dziadków xD

Ponadto sama pracuje z dziećmi i widzę jakie fikolki logistyczne muszą wykonywać rodzice małych dzieci, którzy nie mają z kim ich zostawić nawet
@Bazyliowa: Dzieci własnych nie posiadam, bo nie ten wiek jeszcze, ale za to mogę się wypowiedzieć jak to wygląda w przypadku, kiedy "nie ma" dziadków w pobliżu. Mam dziadków oddalonych (mniej lub bardziej) - jedni o 120 km, a drudzy o zaledwie 15 km (ale na wsi i niemobilni, więc nie było opcji, żeby przyjechali się mną zająć, a także ręki do dzieci nigdy nie mieli - mimo, że zrobili ich
@Bazyliowa: jedne dziadki chore/nie żyją, drugie 150 km dalej - przyjeżdżają zwykle raz w mcu na weekend lub gdy jest naprawdę hardkorowy czas (choroba za choroba). Im opieka rozbija się na więcej osób tym jest łatwiej, ale i bez tego wychowanie jest możliwe, choć proporcjonalnie bardziej eksploatujące. Satysfakcję mam taką, że sami ogarniamy naszego malca i wychowujemy go jak uważamy za słuszne (Montessori). Dziadki zawsze mają trzy grosze do wtracenia oraz
@Bazyliowa: jako ojciec trójki dzieci stwierdzam że dziadkowie to nieoceniona instytucja nawet jeśli (tak jak my) starasz się ich nie zarzucać obowiązkami. ktoś Ci powie że możesz mieć opiekunkę albo nianię, spoko jeśli Ciebie stać bo żeby być tego pewnym to musisz mieć taką osobę na cały etat. No albo jeden rodzic jak nie pracuje (a i nawet w takiej sytuacji można mieć logistyczne problemy - choćby takie jak ja mam
@Bazyliowa: kilka luznych uwag
- nie musisz tej decyzji podejmowac teraz, z tego co piszesz mozesz sprawdzic a jak bedzie ciezko to masz plan b - przeprowadzke
- nianie i gosposie to serio fajna instytucja
- to jak bedzie z dziadkami to sie okaze. Ktorym sie będzie chciało przyjeżdzać i pomagać, ktorzy beda to robić na waszych warunkach a ktorzy was irytowac
- pokoj goscinny w domu duzo pomaga
- z
Dziękuję wam bardzo za podzielenie się swoimi doświadczeniami :) chyba nie do końca dobrze sformułowałam pytanie - jestem pewna że da się wychować dzieci z daleka od dziadków pytanie tylko co jest lepsze dla nas i dla nich. Zgadzam się że dla rozwoju dziecka im większa rodzina w pobliżu tym lepiej. Nie przez przypadek mówi się, że żeby wychować dziecko potrzebna jest cała wioska. A planujemy przynajmniej 2, oczywiście różnie może być,