Wpis z mikrobloga

#niedajdupy #alkoholizm #hazard #narkotyki #uzaleznienie #zalesie #przegryw #smutnazaba

Cześć Wam moi mili.

W dniu wczorajszym byłem wstępnie dopytać w noclegowni dla bezdomnych czy gdybym znalazł się znowu w sytuacji niekorzystnej dla mnie życiowo, to czy mógłbym liczyć na jakąś pomoc z ich strony.

Niestety na posiłki suche jak chleb czy makaron lub coś do pieczywa bym się nie załapał ze względu na przekroczony próg dochodowy, a to MOPS kieruje do magazynu wydającego.
Z noclegu mógłbym skorzystać może z 3-5 dni, a później bilet do gminy ostatniego stałego zamieszkania, czyli out.

---------

W drodze powrotnej do pokoju, otrzymałem odpowiedź na e-mail ze schroniska Caritas, w którym zaproszono mnie na rozmowę. Kilka dni wcześniej opisałem swoją sytuację i zwróciłem się do nich z prośbą o informację zwrotną.

Po dotarciu na miejsce trochę się wahałem ale skoro odważyłem się pójść w jedno miejsce, wszedłem i do tego budynku.
Rozmowa trwała około 10-15 minut, a podczas niej byłem zdenerwowany lecz szczery.

Opowiedziałem o swojej zbliżającej się sytuacji, o multiuzaleznieniu (alko, trawa, hazard), o tym że byłem w schronisku zapytać, o tym że w poprzednim miejscu zamieszkania jestem spalony w wielu miejscach pracy, również o tym że kojarzy mi się ono tylko z krzywdami jakich doznałem tam mieszkając.

*

(Doznawałem ich już od pierwszej klasy podstawowej od rówieśników, później w kolejnych latach, przez gimnazjum, na zawodówce kończąc. Moja rodzina i tak była niepełna, ojciec mi zmarł gdy miałem 2 lata, pojawił się ojczym którego kochałem. Ale później na jednej z kolonii przyjechali do mnie dziadkowie i powiedzieli mi, że to nie jest mój prawdziwy tato - byłem wtedy dzieckiem w klasie podstawowej, wtedy mi zaczęło odwalać, płakałem. W późniejszych latach było już gorzej, bo w szkole zaczęli się nade mną znęcać psychicznie, później fizycznie. Byłem zagubiony, próbowałem się bronić...
Moich rodziców nie było stać na luksus i dlatego nie byłem lubiany, bo nie ubierałem się jak inni, byłem nieśmiały...

W wieku 16 lat byłem świadomy swoich problemów z psychiką ale nikt nie pytał i nie podejrzewał, a ja nie mówiłem i się z tym ukrywałem. Starałem się uczyć jeszcze do tego czasu, gdy nie pojawił się alkohol, po którym w pierwszej fazie picia często płakałem wśród znajomych, że nie chcę być jak mój zmarły ojciec alkoholik. Później już tylko piłem, nie płakałem.

Teraz znowu płaczę gdy pomyślę ile w następnych latach zadałem rodzicom przykrości, ile zawodu im sprawiłem. Nie chcę już tak żyć, jak złodziej, jak oszust, jak kłamca, jak ktoś kto nie ma uczuć i nie kocha samego siebie.

Nie chcę mieć już problemów z prawem i ciągle coś kombinować i się ukrywać.)

*

W rozmowie z dyrektorem placówki, dostałem informację że kariera zawodowa odpada, jeśli chcę otrzymać pomoc. Warunkiem jest podczas pobytu uczęszczanie na terapię uzależnień (na wizytę zapisałem się kilka dni temu, jestem umówiony na 2.06), branie czynnego udziału w zajęciach na miejscu, potrwa to minimum pół roku, do około 8 miesięcy, przez ten czas będę się uczył zachowań społecznych, pracował nad sobą.

Dopiero po tym czasie będę miał możliwość podjęcia zatrudnienia w Centrum Integracji Społecznej by móc wrócić do życia zawodowego i być może dopiero wtedy będę mógł wymagać czegoś więcej, powiedziano mi jasno że warunki są sztywne i albo się dostosuję ale nara.

Po rozmowie nie podjąłem decyzji, powiedziałem że przemyślę to wszystko.

O 19, pisząc to co teraz możecie przeczytać, popłakałem się i doszedłem do wniosku, że żyjąc tak jak do tej pory znowu wpadnę w kolejne gówno.

Dostałem L4 od wtorku do piątku, nie odzywam się do pracodawcy, a na poniedziałek mam być w kolejnej...
Robię to co robiłem do tej pory, oszukuję siebie i innych. Mam tego dość, bo przez chwilę czuję się zajebiście że zrobiłem kogoś w uja, ale potem to ja jestem w dupie i ciągle cofam się z miejsca, w którym przed chwilą byłem...

W poniedziałek idę do pracy, a po niej udało mi się załatwić fuchę w postaci wynoszenia gruzu po remoncie mieszkania na jednym z osiedli.
Do czasu wypłaty nie będę podejmował decyzji gwałtownych i mogących mi znowu zaszkodzić.

Jeśli jednak okaże się, że sprawdzi się czarny scenariusz i nie będzie mnie stać na opłacenie pokoju, bo będę przecież musiał za coś żyć (a nie spodziewam się kokosów na koncie) to idę do dyrektora, aby zgodzić się na jego warunki i zasady panujące przez cały okres trwania zajęć, terapii i nauki, o ile jeszcze będzie miejsce dla mnie.
Wtedy w międzyczasie gdy będzie taka możliwość, zapiszę się do psychiatry i psychologa, by przez ten czas dodatkowo pracować nad sobą i cieszyć się życiem, na wolności.

Nie chcę już żadnego wsparcia od nikogo z Was, możecie się pomodlić czasami lub zwyczajnie pogadać.

Przepraszam, dziękuję, pozdrawiam.
  • 17
@oo__oo: nie skupiaj się nad tym co było i nie użalaj się. Problem jest tu i teraz. Również uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłby zamknięty ośrodek. Miałeś próby leczenia ambulatoryjnego i jak widać efekty nie powalają. Teraz nie masz hajsu to jesteś trzeźwy. Dostaniesz trochę kwitu i znowu polecisz. Przede wszystkim zajmij się swoim zdrowiem.
@misiafaraona

@nieprzejmujsie

@Tygrysia_Lilia

@drakan8

@stuwykopek

@snieg47

Wstępnie się już spakowałem, kilka rzeczy nie zmieści się ani do walizki, ani do plecaka więc będę musiał kupić w poniedziałek jakąś dużą torbę w markecie o ile zarobię kasę.

Rano uderzam do Caritasu, jeśli mnie będą chcieli przyjąć to idę wypowiedzieć umowę z właścicielką.

W poniedziałek o 16:20 mam fuchę za 100 PLN, chociaż trochę mi facet się podejrzany wydaje ale zobaczę co będzie, a
@oo__oo: nie śledzę tematu od początku, ale byłeś kiedyś na takim twardym odwyku typu Monar? Czyli parę miesięcy w ośrodku pełnym rutyny i terapii? Znam osoby którym to pomogło.
@Kimtchie od środy będę na długoterminowym, może nie twardym ale myślę, że mi to pomoże. Czas pokaże, chęci mam duże żeby uporać się ze wszystkimi przeciwnościami mojego umysłu. Gówno nie życie jeśli się nic nie robi w kierunku zdrowienia. Za dużo straciłem, a niczego nie osiągnąłem
@oo__oo: z wpisów wygląda że Czujesz się mocno samotny. Taka grupa może naprawdę pomoc. Pogadać i kogoś poznać. W tych twardszych ośrodkach stawiają jeszcze na rutynę. Przypomina to trochę obóz gdzie każda minuta ma cel. Nie dla wszystkich ale wiem że niektórym pomogło. Trzymam kciuki.