Wpis z mikrobloga

Niefajne wieści z rana.

Wracałem sobie lata temu z wypadu z plecakiem po jakichś zagranicznych koncertach. Popieprzyłem cały powrót i wylądowałem nie tam gdzie chciałem, następny jakiś bus jutro rano. No lipka.

Siadłem sobie z tymi tobołami na takim placyku za kamienicami. Zobaczyłem starszą Panią na balkonie na parterze i spytałem, czy by mi nie zagotowała wody, to bym sobie zupkę chińską zalał, miałem ochotę na coś ciepłego. Z sił opadłem, a najbliższy jakiś przybytek z żarciem ponad kilometr dalej. Zresztą zupka to zupka, podnosi morale.

A ta starsza Pani mówi, żebym do niej przyszedł, bo potrzebuje pomocy. No okej. Okazało się, że była samotna, schorowana i chciała sobie łóżko przestawić, ale sama nie da rady. No to poprzestawiałem jak trzeba. Ogólnie wyszło tak, że się pytałem co potrzeba i to czego sama nie mogła to tam zrobiłem. Wyszły dobre 3 godziny, ale ja pomagając komuś odzyskuję siły.

I przedziwne, że tak mi ta Pani zaufała, bo nie dość, że wykarmiła mnie jak typowa babcia, to i przenocowała. Nażarłem się, umyłem, porządnie wyspałem. Rano obudził mnie maślany zapach, bo pierogi odsmażała na maśle. Matko, co to się stanęło ;)

W każdym razie to był początek przyjaźni, bo ze trzy razy w roku, choć miałem tam ponad 250km jeździłem do niej. Nawet nie jeździłem, tylko jeździliśmy, bo kupiła wszystkich moich znajomych. A jak jeszcze wyszło, że my w porównaniu do niej gówno świata zobaczyliśmy, to nawet kolega będący największym marudą nie chciał wyjeżdżać, bo zatonął cały w albumach ze zdjęciami z podróży tej Pani i chciał je digitalizować, bo ponoć sztosy. Co zresztą zrobił. Rozmówki, herbatki, a i wódeczka, bo Mirosława chodzić za bardzo nie mogła, ale duchem młodsza od nas razem wziętych.

No i Pani Mirosława wczoraj zmarła. Wiedziałem, że jest źle, bo ostatniej wizyty już nie mogłem zrobić, nie wpuścili do szpitala. Szkoda.

W ogóle to na pogrzeb jadą nawet osoby które w życiu nie widziały Pani Mirosławy, a tylko słyszały o niej. 40 osób jedzie pożegnać, ponad połowę poznała. Jeszcze parę lat temu nie miała nikogo, żeby nawet to łóżko o metr przestawić, a tu jakiś cieć od zupki chińskiej i nagle tylu znajomych. Wszak nie tylko ja ją odwiedzałem. Była taką naszą przyszywaną babcią. Tylko z cechami babć (no zjedz jeszcze), ale też po prostu powalona z niesamowitą historią życia. Jak ci babcia polewa i mówi, żebyś nie #!$%@?ł, bo rano do kołchozu nie wstajesz, to wiesz, że to jakaś popieprzona babcia ;)

Także żegnam, ale nie jest mi smutno. I tak odmłodniała duchowo przez te ostatnie lata, a z odejściem była pogodzona. Szkoda tylko, że nie było dane się tak wprost pożegnać.

W ogóle to ja z częścią tych ludzi którzy ją odwiedzają sam nie miałem już kontaktu, a ona utrzymała każdego jednego który się przewinął. Widać, jak tego łaknęła.

#truestory #takietam
  • 31