Wpis z mikrobloga

#zerohplovecraft #nacjonalizm #trump #usa #altright

Przyjaciele, rozszerzam swoją działalność na Gab, ale będę dalej publikował tutaj. To miejsce stało się zbyt nieznośne, zbyt fałszywe, zbyt zarośnięte. Mówienie szczerze stało się trudniejsze, bo bycie szczerym łamie mi serce.

Kiedy oglądam się wokół, widzę głównie pogardę. Powinienem powiedzieć, że pogarda jest złym uczuciem, że zjada cię od środka, że szlachetnym jest odrzucenie tych rzeczy i skupienie się na pozytywach—ale nie jestem tutaj aby mówić to, co powinienem.

Trumpa nie ma i dalej przetwarzamy ten fakt. Nie miałem za wiele do powiedzenia na ten temat, bo wolę obserwować rozwój wypadków niż udawać zrozumienie skomplikowanej sytuacji społecznej, co do której nie mam żadnych informacji z wewnątrz.

Czujemy się rozzłoszczeni i zdradzeni po tej stracie, ale nie dla tego, że straciliśmy Trumpa-człowieka, tylko dlatego, że straciliśmy Trumpa-symbol. Odzwierciedlał on rosnącą, amerykańską świadomość narodową. To coś, czego nie chcemy utracić.

Jakakolwiek pozostała nadzieja, jaką miałem dla Stanów Zjednoczonych, umarła. To już nie jest mój kraj. Może nie był nim już od jakiegoś czasu, ale ostatni ślad przynależności zniknął. Być może są tutaj dalej ludzie którzy są moimi ludźmi, ale to nie jest już nasz kraj.

Nie pozostały żadne ruchy wewnątrz istniejących struktur politycznych, które mogłyby przywrócić nam ten kraj. To fakt. Niektórzy to wypierają, inni próbują z tym dyskutować, lub płakać, lub być wściekłymi - ale musimy to zaakceptować.

Nie mówię tego, aby was zdemoralizować, ale aby popchnąć was w kierunku myślenia o nowych strategiach na odzyskanie tego miejsca, które utraciliśmy. Gdybym miał na to jakiś wpływ, nikt już nigdy nie oddałby ani pół głosu na jakąkolwiek osobę powiązaną z Partią Republikańską.

Cztery lata temu dysydencka prawica, czy jakkolwiek się to nazywało, miała poczucie szerokiego spektrum politycznego. Mieliśmy miejsce dla wielu różnych punktów widzenia, ale wszyscy byliśmy narodowcami. To było miłe uczucie. Kiedy uczestniczymy w ruchu, szukamy poczucia przynależności.

Zdaliśmy sobie sprawę około 2018 roku, że nasz symbol to tylko symbol, a coraz więcej osób odrywało się z naszego szerokiego spektrum. Być może ta korelacja z rosnącym zainteresowaniem "trybalizmem" nic nie znaczy, być może znaczy wszystko.

Jednym problemem z próbami podburzania do amerykańskiego nacjonalizmu jest to, że przyciąga on wielu ludzi udających nazistów (duży problem z narodowymi socjalistami jest taki, że są socjalistami, chociaż oczywiście, mają tez inne wady...)

"Mglisty monolityczny kozioł ofiarny" to kognitywny antywzorzec: ci sami ludzie, którzy mówią, że oskarżanie o wszystko "Żydów" jest nadmiernie uproszczone za chwilę będą oskarżać o wszystko "neoliberalizm" albo "patriarchat" albo nawet "katedrę". Racjonalizm to mit.

Z drugiej strony, rzeczywiście prawdziwe jest stwierdzenie, że jedyny znaczący podział polityczny jest na przyjaciół i wrogów, a wszystkie zasady i konstytucje na świecie są czterowymiarowymi figurami szachowymi, które sprowadzają się do czarnych i białych. Nie chodzi mi tu o rasy, ale co poradzisz.

Technologia sprawia, że uprzednio ukryte rzeczy stają się jawne. Druk i typografia sprawiły, że wewnętrzne doświadczenia są czytelne na zewnątrz, i wspomogły rozbudzenie nacjonalizmów, które powstały we wcześniejszych wiekach.

Podobnie, technologie natychmiastowej masowej komunikacji sprawiły, że pewne uprzednio ukryte części wspólne są teraz o wiele bardziej widoczne, więc jesteśmy w stanie całkiem trafnie określić Amerykę jako dwa narody w jednej filiżance.

Nie wierzę w "wolność słowa" — nie ma czegoś takiego. To, co jest, to "słowo plemienia" i "słowo innego plemienia". Jeśli jesteś znacząco dominującym plemieniem, masz luksus pozwalania innym mówienia, tego, co chcą. W przeciwnym wypadku "wolność słowa" to tylko kula u nogi.

Wolność słowa, która jest pobłażliwością, której potężni są w stanie udzielić słabszym, niszczeje dlatego, że dominujący mempleks traci władzę i nie może sobie pozwolić na utrzymywanie tego luksusu.

Powodem dla którego jest tylko słowo plemienia, a nie wolność słowa jest to, że rynki idei zachowują się tak samo jak rynki kapitału. Medium wymiany zostaje rozdzielone według rozkładu wykładniczego, tak po prostu działa władza.

To znaczy, że zawsze będą rzeczy które mniej lub bardziej musisz powiedzieć, niezależnie jakie oświecone poglądy na prawdę i wolność będziesz miał. Definicja wolności, której używają Amerykanie, oparta na czystej negacji, to non sequitur.

Argument za wolnością słowa jest taki, że prawdziwe idee podobno są w stanie wykorzenić błędne idee. To może jest prawdziwe w świecie homo economicus, ale jest zdecydowanie błędne w świecie homonormatywności.

Prawda jest taka, że idee które sprawiają, że czujesz się dobrze, zawsze wykorzenią idee które sprawiają, że czujesz się źle. Nie nie, drogi czytelniku, nie mówię o *tobie*. Ty jesteś srebrzystookim realistą z wyjątkowym intelektem, który wyzwala cię od umotywowanego racjonalizowania.

Ale dla nas, zwykłych śmiertelników, nas przyziemnych ludzi, prawdy mogą być bardzo niebezpieczne, a stado, do którego przynależysz ma granice elastyczności. Jeśli zbyt mocno nagniesz normy, w końcu przegniesz.

Nienawidzimy gromadomyślenia innych grup, zwłaszcza kiedy narzucają nam swoje myśli, ale położyliśmy też zdecydowanie za duży nacisk na bycie "niezależnym". Tak, są czasy kiedy należy odrzucić wszystkie stada, ale o wiele lepszym pomysłem jest wybranie stada, które docenia ciebie samego.

Możesz należeć do jednoosobowego stada, ale to w gruncie rzeczy czyni cię przegrywem. Nie ma nic smutniejszego, niż internetowi twardziele którzy wystawiają klaty i naprężają bica o tym jak bardzo wolno-myślący to oni nie są. Wiemy, wiemy; nie jesteś jak inne.

Gromado-umysły umierają kiedy nie są w stanie same się utrzymać. Wiara jest kontraktem, który istnieje pomiędzy członkami grupy, i jest to coś co w kółko odnawiają między sobą. Celem cenzury internetu jest powstrzymanie cię przed odnowieniem swojej wiary.

Dlatego, jeśli mamy mieć jakąkolwiek nadzieję, musimy zacząć od naszych struktur komunikacji. Musimy być w stanie rozmawiać ze sobą bez nękania. Musimy mieć trudne do podrobienia sygnały lojalności dla wspólnej sprawy. Musimy być w stanie przeprowadzać transakcję ze sobą nawzajem. To jest minimum.

Jest wiele nowych i interesujących technologii, zarówno komunikacyjnych jak i płatniczych, które pomogą nam wspierać się nawzajem, ale wszystkie są w stadium niemowlęcym. Krypto dalej jest daleko od tego, co jest nam potrzebne, ale jeśli kiedykolwiek osiągnie ten stan, będzie to prawdziwy koniec USA.

Twitter to terytorium wroga. To lwia część jego atrakcyjności. Kiedy jesteśmy tutaj, działamy za liniami frontu. Walcząc, i walcząc na widoku, dajemy nadzieję sobie nawzajem. Wysyłamy wiadomość: nie jesteście sami.

Walka nas hartuje, ale też wypacza. Wiadomość jest medium, a miejsca w które inwestujesz swój wysiłek mentalny w końcu określają kształt twojego umysłu. Gab jest innym miejscem, ma inny kształt. Ktoś mógłby nawet nazwać je "przytulnym". Przydałoby mi się trochę przytulności.

Nie powinniśmy odrzucać rzeczy wspólnych. Dużą częścią powodu, dla którego zacząłem tu pisać, jest próba pokazania, że można być piśmiennym i zniuansowanym, jednocześnie będąc dalece prawicowym. Znalazłem tutaj kilku przyjaciół, którym udaje się dawać ten sam przykład.

Powinniśmy dalej tworzyć przyjazne przestrzenie, a teraz czuję pokusę większą niż kiedykolwiek aby zwrócić się w kierunku wewnętrznego spokoju. Cichość, pasywność, i defetyzm są kuszące, ale to nie coś, czego pragnę dla siebie, i to nie coś, czego pragnę dla was, moi przyjaciele.

Autor: Zero HP Lovecraft (@0x49fa98)
Źródło: https://twitter.com/0x49fa98/status/1352660263393222658
Tłumaczenie: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=236053288161788&id=111723130594805
I.....o - #zerohplovecraft #nacjonalizm #trump #usa #altright

Przyjaciele, rozszer...

źródło: comment_1611678250BdGhHVaLYWD82sbqfBIr1f.jpg

Pobierz
  • 2