Wpis z mikrobloga

@Creatine: Nigdy nie byłem w dzieciństwie nie tylko na zagranicznym, ale i na krajowym wyjeździe wakacyjnym. Rodziców nie było stać, więc albo wakacje i ferie na wsi u dziadków (10 km od mojej wsi) albo w domu. Teraz może i by mnie było stać, ale zwyczajnie nie chce mi się wyjeżdżać, nie mam zresztą z kim, a jechać samemu do innego miasta po to, żeby robić to samo co robiłbym na
@Ordynat_Michorowski: > robiliśmy sanki z piszczeli wydłubanych ze zbyt płytko zakopanych zwłok. Niektórzy z nas wjeżdżali pod ciężarówki, kombajny, zestawy pchane i pociągi holownicze, ale wówczas otrzepywali się tylko i ponownie wdrapywali na górkę, żeby zaliczyć kolejny szus. Zjeżdżaliśmy po śniegu, białym i żółtym, a jeżeli go nie było (bo w PRL często nie dowieźli), to zjeżdżaliśmy po błocie, hałdach węgla, eternicie i wacie szklanej. ( ͡° ͜ʖ ͡
ksetlak - @Ordynat_Michorowski: > robiliśmy sanki z piszczeli wydłubanych ze zbyt pły...
A ja nie miałem górki, ale miałem kotłowego (z polskiego na gimbaziany: typ, który siedzi przy piecu i dosypuje wungiel i koks, żeby ludzie mieli gorące kaloryfery) Ja miałem sanki, a ten neandertalczyk, gadająca Chewbacca miał melexa. No i była zabawa. I człowiek-małpa i gówniaki miały radość. Jak Chewie napędził ten swój wózek golfowy to jeździliśmy bączki do porzygu. Ach... To były czasy, a teraz nie ma czasów.
Dziś jakby Chewie wylazł
człowiek brał najsłabszego z podwórka i się na nim zjeżdżało i człowiek się cieszył...

@lennyface:
Rozumiem bękę z czasów "kiedyś to było", ale ja na serio za dzieciaka nawet nie wiedziałem, że w górach się na nartach jeździ ( ͡° ͜ʖ ͡°) Myślałem, że góry są tylko dla wędrówek latem XD