Wpis z mikrobloga

@Creatine: @null_ptr: @lennyface:
robiliśmy sanki z piszczeli wydłubanych ze zbyt płytko zakopanych zwłok. Niektórzy z nas wjeżdżali pod ciężarówki, kombajny, zestawy pchane i pociągi holownicze, ale wówczas otrzepywali się tylko i ponownie wdrapywali na górkę, żeby zaliczyć kolejny szus. Zjeżdżaliśmy po śniegu, białym i żółtym, a jeżeli go nie było (bo w PRL często nie dowieźli), to zjeżdżaliśmy po błocie, hałdach węgla, eternicie i wacie szklanej.
  • Odpowiedz
Jeździliśmy na sankach na które kładliśmy "pożyczony" snopek słomy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@null_ptr: Inteligetnie. Moj ojciec mowil, ze polozyl brata (albo brat jego) na sankach i tak zjechali po ulicy, lezacy uderzyl czolem wprost na latarnie.
  • Odpowiedz
@Creatine: tak było. Kiedyś wtargaliśmy na górę szkolną ławkę. Miała olbrzymi plus, bo za nogi mogły się trzymać aż cztery osoby. Z minusów pamiętam tylko to, że blaty były lakierowane i sunęło to od razu największą prędkością przy zerowej kontroli kierunku jazdy xD
  • Odpowiedz
@Creatine mnie kiedyś mój stary pijany zabrał na sanki do takiego spadzistego sadu z jabłoniami u ciotki na wsi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, lecz nie było sanek a duży wór z sianem do którego mnie wsadził. Worek zawiązał pod szyją i puścił w dół krzycząc "ahooooj przygodo" i w taki oto sposób mam teraz konto na wykop.pl
  • Odpowiedz