Wpis z mikrobloga

#korposwiat #homeoffice #zamowienia #korposzczur #problemypierwszegoswiata #koronawirus #opowiesci #historyjka #wyznania #rozowepaski #niebieskiepaski

Chciałem się podzielić moją krótką historią z home office.

W skrócie dla zobrazowania, pracuję w korporacji standardowo w młodym dynamicznym zespole oczywiście na home office do odwołania plagi....
Nabrałem już swoich nawyków w pracy i ogólnie jedzenia na obiad sam se nie zrobię....zamawiam albo chodzę do bistro.

Cała historia zaczęła się wczoraj, gdy o poranku po zrobieniu sobie kawusi zacząłem przeglądać instagrama i trafiłem na reklamę restauracji którą obserwuje.
W prowadzili dowóz z możliwością opłaty przez internet na czas pomoru/plagi....myślę "za**jebiście" wiadomo w korpo świecie tylko przegrywy mają gotówkę przy sobie, a zamówienie jedzenia - tylko z możliwością zapłacenia plastikiem.
Postanowione! dzisiaj jem u was...znaczy u siebie ale wasze jedzenie......punkt 12 zamawiam jedzenie.
Na stronie napisane, że dowóz do 2 godzin bo od 12 do 14 jest pora lunch'owa i nie wyrabiają, ale to nie problem.

Zaczyna się zabawa:
O godzinie 12:08 - dostaje potwierdzenie przyjęcia zamówienia, ucieszony z lekką ślinką jestem dumny z swojego wyboru i planuję już przerwę od pracy o 14.
Czas powoli mi mija, rozwiązuje problemy korpo świata i ogólnie cieszę się dniem.

Orientuje się że jest już 14:10 - Czas jakoś mi uciekł, orientuję się która godzina i jestem zaskoczony, że jeszcze nie mam mojego jedzenia. Coś jest nie tak.....po 10 minutach bicia się z myślami czy zadzwonić do restauracji czy nie, obawach czy nie zostanę uznany za niecierpliwego,nagłego i niewychowanego człowieka wygrywa myśl, że moje zamówienie przepadło w procesie realizacji - postanawiam zadzwonić,ale serce bije mi jak bym dzwonił do samego papierza......odbiera miły kobiecy głosik:

Dzień dobry "tu nazwa restauracji" w czym mogę pomóc:

Pytam panią nieśmiale o moje zamówienie, przepraszając oczywiście za zawracanie głowy już na wstępie.
Pytam czy dotarło moje zamówienie bo korzystałem z płatności przelewem itp ale oczywiście chodzi mi tylko o to żeby dowiedzieć się gdzie jest moje jedzenie.
Pani miło mi tłumaczy, że dostawca 15minut temu odebrał zamówienie i za 20minut powinien już u mnie być.

Dziękuję za informacje, życzę miłego dnia i zdrowia. //koniec rozmowy, patrze na zegarek 14:25

Myślę no cóż, jak by nie jestem zadowolony na stronie jest informacja, że do 2 godzin dostawa, ale jak by nie przeszkadza mi taki poślizg w czasie....na tym etapie jest akceptowalny.
Już koniuszkiem języka czuję jak smyram tego kurczaczka w sosie z mleczka kokosowego i wiem że do mnie jedzie...zbliża się....jest coraz bliżej....dostawca już na pewno za chwilę zapuka do moich drzwi....ta myśl nawiedza mnie co 3 minuty....
i tak do 15:00............
Co jest k
*wra, gdzie on jest?! miał być za 20 minut...aż tyle się do mnie nie jedzie....z 2 godzinnego zamówienia zrobiło się właśnie 3 godzinne zamówienie.

15:04 - Mój niepokój bierze górę, dzwonie jeszcze raz...nie podoba mi się to, ale jak by to nie wina babeczki co mnie obsługuje przez telefon, wiec miło tłumacze że już dzwoniłem i jak wygląda sytuacja ona oczywiście pomocna mówi, że za chwilę oddzwoni do mnie dostawca powie gdzie jest i za ile będzie.....
czekam......minutę....dwie....trzy....patrzę na telefon jak mija 4 minuta......nie dzwoni.....narasta we mnie napięcie...ale nie, zadzwonię tam bo przecież będzie że ją ponaglam, już dzwoniłem 2 razy....do mamy tak często nie dzwonię jak do niej...mija 16minut jest 15:20...dzwoni! telefon dzwoni! biegnę po niego do pokoju bo zdążyłem już w tym czasie zacząć nostalgicznie spoglądać z okna pokoju na parking pod klatką.......tak to on a dokładniej ona, w jakiś szalony sposób sprawiło mi to radość że do mnie w końcu zadzwonił!

Dzień dobry tu dostawca zamówienia z "tu nazwa restauracji"

Dzień dobry

Pani od razu miło tłumaczy mi i przeprasza za opóźnienie, opowiada o swoim ciężkim losie samotnego dostawcy w firmie, bo koronawirus, bo ludzie się boją rozwozić, że ciężko jej bardzo samej(tak to prawdziwe argumenty jakie padły żeby nie było), bardzo się stara z tego wybrnąć wszystkiego.......i już prawie jej wybaczyłem to spóźnienie.

Och, jak najbardziej rozumiem, kiedy mogę się w takim razie spodziewać pani?

Chwila ciszy która w moim sercu wydaje się wiecznością....ja przez cały ten czas myślałem jak będę jadł moje jedzonko...
znacie to uczucie gdy czekacie w restauracji, aż kelner wam przyniesie jeść, bo już czekacie długo i czujecie jak robicie się głodni? ja tak mam od godziny w tym momencie....moim życiem nie kieruje już ani mózg ani penis.....władzę całkowitą dostał żołądek......

Bo wie pan, ja własnie dowiozłam ostatnie zamówienie i u Pana bym mogła być za 20-30 minut, bo jestem na drugim końcu miasta...

cisza...............ktoś jak by obdarł mnie z marzeń....jak by mi dał lizaka w dzieciństwie i zabrał go na sekundę przed tym jak już mogłem go polizać....#!$%@? jak ja 30 minut ? ja już czekam 3 i pół godziny.....czemu ktoś nie ustalił trasy w kolejności klientów którzy najdłużej czekają.....czemu nikt mi nie powiedział że to tyle może trwać......staram się racjonalizować w swojej głowie.......czuje jak wraca mi krew.....wiem że jak mówi że będzie za 30 minut to będzie na 40.....sam zbyt wiele razy tak kłamałem, żeby nie rozumieć co się dzieje.
W końcu mówię ja.

Trochę długo...jak przyjedzie Pani do mnie, za pół godziny to będę czekał 4 godziny na zamówienie...

....przerywa mi!
miłym głosem

Jak pan chce mogę panu przywieźć to samo zamówienie jutro na wyznaczoną godzinę, nie będzie pan musiał nic dopłacać.

Co? Co ja własnie usłyszałem?! mogę dostać to zamówienie jutro? i nie będę musiał dopłacać? Co?
Poziom absurdu jaki powstał zaczął mnie bawić, poddałem się...nie chce już tego jedzenie i tych problemów.

Wie pani, ja chciał bym zrezygnować z zamówienia, nie mogę dłużej czekać bo za niedługo muszę wyjść z domu (kłamstwo nigdzie nie wyjdę do końca tej plagi, zgnije w tym domu jak będzie trzeba), dokonałem płatności przelewem jaka jest możliwość zwrotu za zamówienie?

Oh rozumiem, wie Pan płatność przelewem mamy od wczoraj, zadzwonię do koleżanki i się zapytam jak to wygląda w takich przypadkach, rzołączyła się.

We mnie coś umarło....zacząłem śmiać się patrząc na świat za oknem.

Mija minuta.....dwie......ja nie mam w sobie kszty nadziei że oddzwoni w ciągu godziny.....chowam telefon do kieszeni...3 minuta.....dzwoni! #!$%@?! szybko jej poszło! zaczynam jej kibicować że w sumie to radzi sobie.
Szybka wymiana grzeczności i:

Bo wie pan co, ja bym musiała panu przyjechać i i tak te pieniądze przywieźć.

Co? nie przyjechałaś z zamówieniem przez 4godz, a przyjedziesz oddać mi kasę do ręki ? co za absurd! ale stop! To przecież genialne! To jest przecież idealne zakończenie tego absurdu! moja dusza się cieszy....wróciło we mnie życie!

Tak? och to świetnie bardzo miło mi to słyszeć!

Jestem autentycznie szczęśliwy, że przyjedzie! Czuję radość! #!$%@?ć że teraz spędzę 3 godziny czekając aż dostane te pieniądze, ale jak dotrze to aż jej dam napiwek! dostanie 5zł za przygode którą wspólnie odbyliśmy!

Dochodzi 18:00 - nikogo nie było, nikt nie napisał, nikt nie zadzwonił......co jest #!$%@?? o co chodzi ?
Dzwonię bez ogródek, i tak już częściej tam dzwonię niż do dziewczyny więc coś na musi łączyć....odbiera miła pani.
Wymieniamy grzeczności, tłumaczę sytuację.

Och przepraszam! koleżanka miała zadzwonić, pewnie zapomniała......(albo pali buraka już mocno)...bo koleżanka chciała by zrobić to przelewem.

Znowu cała moja radość przepadła.......jak to nie będzie wielkiego finału ? nie przyjedzie nie powie że to była wspaniała przygoda?

Ohhhhh rozumiem......dobrze niech tak będzie......

Jestem zawiedziony, ta sama kobieta złamała mi serce dwa razy w ciągu jednego dnia......siedze na kanapie i patrzę w sufit....
Później po godzinie dzwoni dostawca z przeprosinami i prosi o numer mojego konta, podaje go.
Rozłączam się i dalej patrzę w sufit......brakuje mi zakończenia którego tak bardzo chciałem......czuję się brudny.
Dostałem dzisiaj pieniądze na konto.....brakuje mi zakończenia tej przygody....czuję się jeszcze bardziej brudny.