Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Ehh 25 lat minęło, a człowiek dalej jakiś taki zawieszony w próżni.

Czasem mam w pracy jakieś dziwne poczucie, że coś spieprzyłem i mi się za to oberwie. Czasem zupełnie bezpodstawne. Ale to mija. I potem wraca. I tak w kółko. Da się przeżyć.

Niby mam dobrą pracę, płacą bardzo spoko, na tyle, ze sam mogę wynająć mieszkanie i jeszcze udaje mi się odłożyć kilka stówek, zatankować auto, zjeść, ubrać się, wyjść etc. ale mam problemy z podejściem do studiów.
No dwa razy próbowałem i za każdym po miesiącu rezygnowałem. Nie wiem w sumie czemu. Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć. W trakcie traciłem całą motywację, a po jakimś czasie przychodziło poczucie winy. No cóż, nie wszystko stracone jeszcze, ale boję się, że może mi to utrudnić dalszy rozwój w branży. Nie jestem jakiś głupi, zawsze byłem czwórkowo-piątkowym uczniem, matura zdana dobrze, ludzie mnie postrzegali ogólnie jako ogarniętego życiowo i intelektualnie kolesia. Pod koniec liceum coś poszło nie tak.

Ale jakoś to będzie.

Kobiety też nie mam. Nie potrafię sobie wyobrazić normalnego związku i siebie w nim. Przerabiałem to i zawsze po jakimś czasie dochodził dyskomfort. Nie potrafię przez dłuższy czas dzielić życia z inną osobą. A może po prostu nie trafiłem na taką "odpowiednią". Niestety z "podrywem" też mam problemy. Zwyczajnie nie czuję potrzeby poznawania kobiet. Nie to, że jestem homo albo aseksualny, bo w tym aspekcie wszystko u mnie w normie, ale po prostu poza sferą czysto fizyczną nuży mnie poznawanie kobiet. Poza seksem nie widzę żadnych korzyści ze znajomości. Może to i lepiej, bo planów związanych z rodziną nie mam. Ale czasem spoko byłoby mieć w kimś oparcie. Próbowałem FWB, ale na dłuższą metę nie potrafię tego robić z osobą, do której nie czuję nic. No, a głupio byłoby się zakochać w takim przypadku.

Niby znajomi są, ale w sumie mam tylko jedną zaufaną osobę którą znam od lat. Reszta przychodzi i odchodzi. Czasem po prostu drogi się rozchodzą, a czasem po prostu unikam kontaktu bo niektórzy bywają toksyczni. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ci, którzy są teraz są w porządku, ale to nadal kumple z pracy czy tam branży czy związani z lokalną społecznością muzyków. Czasem wyskoczymy na jakiś browar lub na jakieś wydarzenie, od święta jakiś wspólny wypad. Miewam też sytuację, gdzie najchętniej przesiedziałbym cały boży dzień w domu bez kontaktu z ludźmi. A czasem nie mogę usiedzieć w chacie. Ba nawet bryluję w towarzystwie.

Jednak cały czas mam wrażenie, że wiszę w życiowej próżni. Właściwie to nie mam jakiegoś bliżej określonego celu w życiu. Wszystko co mam wyszarpuję za sprawą jakichś impulsów. Nie ma w tym konsekwentnego parcia do celu. To mnie trochę dobija. Ten wszechobecny brak motywacji do obierania celów i dążenia do ich osiągnięcia.

Macie jakiś pomysł co ze mną jest nie tak? Czy to ten słynny #przegryw? Zapisałem się na terapię, ale czekam i czekam i zero informacji, że teraz czas na mnie. Psychiatra chciała mi przepisać leki przeciwdepresyjne, ale miałem akurat lepszy okres i spasowała. Zobaczymy. Nie mam pojęcia o co chodzi. Żyję sobie tak z dnia na dzień. Szkoda, że minęło ćwierć wieku i jedyne co w tej chwili osiągnąłem, to niepewność tego co będzie.

#zalesie #gownowpis #rozkminy #psychologia #psychiatria #problemyniebieskichpaskow #wyznanie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 4
@SmutnyKot: @AnonimoweMirkoWyznania: dobra, pisze z konta, bo nie chce mi się inaczej

Nadal uważam, że terapia mi bardziej pomoże niż zaszkodzi. Po prostu mam bardzo silne poczucie tego, ze jest ze mną coś nie tak. Kiedyś byłem bardziej otwarty, ambitny, dynamiczny. Po liceum bańka pękła i do dziś nie mogę się ogarnąć.

Wiem, ze z perspektywy innych ludzi to nie mam całkiem tak źle, bo wielu chciałoby być np. na