Wpis z mikrobloga

@sophisticated_: dawno to było? Sama się wcześniej zdecydowałaś? Nie wiedziałem, że można podczas porodu "darować" komórki macierzyste komuś. Słyszałem, że można też swoje "zamrozić" ale to koszt kilku tysięcy złotych na 18 lat w razie gdyby twoje dzieci potrzebowały.
@sophisticated_: kurła a już myslałem że to takie proste, że zamiast oddawać x litrów krwi (ja ogolnie mam jakieś wrażenie że jakbym oddał to bym odleciał) to oddajesz raz i cyk legitymacja dawcy, a tu jak widać więcej trzeba poswiecić (zastrzyki, skutki uboczne) ciekawe czy w przypadku oddawania szpiku też tak jest

Pozdrawiam i gratuluje

Mozesz jeszcze kiedyś oddawać czy to sie raz w zyciu oddaje?
I po donacji jesteś potwornie osłabiony, jak wróciłam do domu ok. 16, tak spalam do nastepnego dnia do 9.


@sophisticated_ Dlaczego skoro nie oddajesz krwi, tylko ją filtrują przez maszynę i oddają Tobie, a Ty przez cały proces tylko siedzisz. Raczej to z powodu emocji, a nie samego procesu. Sama donacja komorek to siedzenie na fotelu i czytanie książki czy rozmowa orzez kilka godzin. Nie ma powodu by wyczerpywała.
@sophisticated_ Nic się nie robi, czasem piłeczkę ścisniesz. Już naprawdę nie rób z tego jakiejś wielkiej walki, bo tam jest najwyżej walka z nudą. Przy szesciu godzinach to jedyny dyskomfort to ten od igły w żyle, ale to raczej na zasadzie dyskomfortu, a nie wycieńczenia. Najprawdopodobniej Cię emocje wyczerpały i tyle.
@agaja Nie neguję faktu zmęczenia. Wystarczy przeczytać co piszę. Procedura sama w sobie nie jest męcząca. Stąd obstawiam, że to np z powodu emocji czy nerwów opki, a nie samego siedzenia z piłeczką w ręku.

A piszę to, bo później takie opowieści urastają do rangi legend w internecie i ludzie będą się bali, że nie podołają i nie wezmą w tym udziału, skoro to takie wyczerpujące.

Dlatego piszę jak jest. Siedzisz kilka