Wpis z mikrobloga

Mirki, musze wam opisac historie ktora przydarzyla sie mojemu znajomemu, a o ktorej opowiedzial mi wczoraj wieczorem. To jest #truestory mimo ze brzmi jak scenariusz jakiegos paradokumentu i chyba #logikarozowychpaskow , chociaz nie miesci mi sie to w glowie do tej pory.

Znajomy moj otoz tego roku zaprosil do siebie na imieniny kilku znajomych i troche rodziny na klasyczna posiadowe w sobotni wieczor. Po grubo zakrapianej ale z tego co wiem grzecznej imprezie kumpel zostal obudzony rano przez malzonke z nakazem jechania na drugi koniec miasta do jej mamy po fotelik dla dziecka. Oczywiscie gosc nie byl w zadnym razie w stanie jeszcze prowadzic a na pytanie na co Ci fotelik, przeciez nigdzie nie jedziemy, dowiedzial sie ze potrzebny i #!$%@?, ma jechac przeciez nikt go w miescie nie zatrzyma
Co zrobic, ziomek ubral sie i pojechal, 20 minut w obie strony. Pech, albo jak sie okaze pozniej wcale nie pech chcial ze w drodze powrotnej zatrzymal go radiowoz ktory jechal za nim polowe trasy az pod sam dom. Prawko na 3 lata baj baj.

I tutaj nastepuje nieoczekiwany zwrot akcji, bo jednym z policjantow ktorzy zatrzymali mojego kumpla byl jego znajomy, ktory bardzo szybko powiedzial co sie tak wlasciwie #!$%@?. Na komende otoz splynal bardzo precyzyjny donos na temat tego ze taki to a taki samochod, z takimi numerami, poruszajacy sie na takiej trasie prowadzi pijany kierowca... Jak juz sie domyslacie donos pochodzil od zony mojego kumpla, ktora podobno stwierdzila jak sprawa sie jebla ze chciala mu dac nauczke za to ze sie upil...

  • 10
@hellgihad: u mnie w rodzinie byla indentyczna sytuacja. tzn. nikt nikomu nie kazal nigdzie jechac tylko po cos tam, na chwile. dzien wczesniej byla impreza, byl donos i oprocz prawka, zabrali tez samochod, którego nigdy nie oddali