Wpis z mikrobloga

Nigdy nie zapomnę warsztatów inkwizycyjnych w Głogowie. Wiadomo, szkolenie w ośrodku to nie tylko tylko stosowne wymagania (moim zdaniem wyższe niż w Toruniu), ale - nie ma nad czym dyskutować - prestiż i swoista enoma. Zresztą doskonale odzwierciedla to poziom Ojców Ciemiężycieli. Najsampierw zdawalo mnie się, że wobec pieczołowitych przygotowań oraz wiary niezachwianej z łatwością przejdę wymagane egzaminy. Ale życie nieustannie zaskakuje; o ile łamanie kołem wyszło mi znakomicie (co dumnie obrazuje
@x-odus: Z całym szacunkiem, ale sądy inkwizycyjne nie są mi obce i zapewniam, że ośrodek głogowski nie ma sobie równych w tej części świata. W Sosnowcu - na własne oczy widziałem - pewien niby renomowany mistrz zbyt mocno napiął skazańca na kole, doprowadzając do przedwczesnego zgonu. Skrócił tym katusze, uniemożliwiając biedakowi przejście jakże ważnego katharsis, niwecząc tym całe święte przedsięwzięcie. Moim skromnym zdaniem to wręcz godzi w imię Kościoła (odpowiednią skargę