Wpis z mikrobloga

Wychowałem się w dużej części jeszcze za komuny (podstawówka 86-94). Moim pierwszym "poważnym" rowerem był Wigry 3.

Ojciec sukcesywnie kupował części i kiedy go złożył pojechałem na pierwszą przejażdżkę po pobliskim skwerku.

Świrowałem, także do domu wróciłem z zakrwawionymi kolanami i łokciami, ale szczęśliwy.

Młodzieńcze lata spędzałem na deskorolce (pierwsza była plastikowa, wąska, marki nie pamiętam, ale producent znajdował się we Wrocławiu przy ulicy łęczyckiej), potem była szeroka drewniana, którą kupiłem w pobliskim sklepie sportowym (już nieistniejącym), znajdującym się przy ulicy Jedności Narodowej. Część ludzi z #wroclaw zapewne kojarzy ten sklep. Znajdował się nieopodal skrzyżowania z ulicą Słowiańską.

W tym samym sklepie kupiłem moją pierwszą rakietę do tenisa. Polsport. Kupiłem najdroższą, bo tak.

Co z tego, że tańsza była lżejsza (tańszy model nazywał się chyba Polonez), ale uważałem wtedy, że droższa znaczy lepsza. Z kumplem z klasy (czasy podstawówki) przetłukłem tą rakietą milion godzin. O ścianę małej sali gimnastycznej na boisku szkoły podstawowej numer jeden. Czyli jedynki. Kortu nie było, to mecze rozgrywaliśmy o ścianę. Łatwiej, chociaż wchodzenie po drzewie na dach sali w celu odzyskania utraconych piłeczek, to był wyczyn godny szacunku. W każdym bądź razie nikt nie zginął.

Chciałbym zaznaczyć, że nie pochodzę z zamożnej rodziny i na wszystko odkładałem pieniądze; ciotka dała na loda/czekoladę, a ja odkładałem na coś, co miałem w głowie.

Później była standardowa skejterska deskorolka, łyżworolki, "światowe" rakiety do tenisa i rowery górskie (używane, jakieś dille robiłem z kumplami) i może późno, ale dzięki temu miałem w młodości fajne jak na tamte czasy "górale".

Obecnie dochodzę do czterdziestki i co? I cofam się w rozwoju. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Prawdziwy facet zawsze pozostaje dzieckiem. I dlatego w pewnym wieku robi to, co chciał robić za dzieciaka, ale wtedy nie za bardzo mógł, bo albo go nie było na coś stać, albo czegoś po prostu nie było wtedy na komunistycznym rynku.

Tak więc obecnie dobiegam do czterdziestki, nie wyglądam na 39 lat (nieznajomi/nieznajome dają mi 25-30 lat), od jakiegoś czasu przestałem żyć pracą i pracuję jedynie na przeżycie, dużą część czasu poświęcając na rowery i inne zainteresowania, zacząłem uczyć się jazdy na tylnym kole, bunny hoopa, itp. Staram się także dobrze wysypiać. W końcu sen, to zdrowie.

Nie jeżdżę na wakacje, bo za pieniądze, które miałbym wydać na na przykład dwutygodniowy wyjazd wolę sobie coś kupić.

Tak więc kilka dni temu kupiłem rower typu BMX, na którym zdążyłem już [poździerać kolana](https://www.wykop.pl/wpis/33495999/kupil-sobie-stary-#!$%@?-bmxa-%CA%96-bmx-rower-rowery/).

Fortuny się już raczej nie dorobię. Cóż... Fachowiec ze mnie dobry, ale za późno zrozumiałem, że nie pracuje się za grosze i jeśli można, to się wymaga większych pieniędzy za swoją pracę. Trudno. Czasu nie można cofnąć.

Za to można żyć choć w miarę beztrosko, czekając na śmierć. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zimą deska snowboardowa, łyżwy, latem łyżworolki, rower trailowy, tenis ziemny, czasem deskorolka czy hulajnoga.

Mieszkam we Wrocławiu, bywam w Londynie (raz na jakiś czas 2-3 miesiące)... Nie widzę potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek indziej na dłużej, niż 3 dni.

Mam ogarnięte tak zajebiste miejscówki, że ciężko, żebym pojechał gdzieś dalej, nie spał w swoim łóżku, nie siedział wieczorami przy zajebiście wygodnym stanowisku komputerowym z trzema monitorami i ogólnie nie miał pod ręką roweru, który jest całym moim życiem.

A i tu dochodzimy do tematu samochodu/motoryzacji; motorynka Pony ( z okrągłym, sześciolitrowym zbiornikiem paliwa), WSK 125, Jawa 350TS, MZ ETZ 150E, obecnie Suzuki GS500N (naked). Z aut; W wieku 13 lat uruchomiłem fiata 126p po zmarłym dziadku i śmigałem nim po dzielnicy. Po kilku miesiącach wyciągnąłem i podrasowałem silnik (planowanie głowicy, odelżenie koła zamachowego, przeróbka gaźnika oraz aparatu zapłonowego - ograniczenie kąta wyprzedzenia zapłonu poprzez szlifowanie otworów i zastosowanie tulejek) do około 40KM, którym odbyłem dziewiczy rejs nad jezioro do Boszkowa, z dwoma kumplami, bez prawa jazdy, bo miałem wtedy 15 lat. Maluch oklejony naklejkami FIAT czy MOBIL 1 ( ͡° ͜ʖ ͡°) Był lans w cholerę. Hehe.

Potem były: Fiat 125P (niebieski, 82 rok), Fiat 132 1,8 (czarny, 78 rok, jak pamiętam), czerwony Fiat 125p z silnikiem 2.0 z fiata 132, który miał 112KM, Kolejny maluch, Fiat 125p z 73 roku (kremowy z metalową deską rozdzielczą i pierścieniem klalsonu na kierownicy, Trabant 601 z 83 roku, żółty, poszerzyłem tylną oś w #!$%@?, jako poszerzenie błotników użyłem nadkola wewnętrzne od fiata 126p, które przefelcowałem po części i przykręciłem za pomocą wkrętów do wyciętych błotników tylnych Trabanta. Super sprawa, lans, jak teraz Lamborghini, ale instalacja elektrycza 6V była okropna.

Pózniej był znowu maluch, potem Trabant 601, ale już 12 woltową instalacją elektryczną, z półklatką bezpieczeństwa, którą przerobiłem na pełną i startowałem w imprezach typu KJS, potem Zastawa 1100, kolejnym autem było BMW E21 315 (316 miało 90KM i gażnik dwugardzielowy, a 315 75KM i gaźnik jednogardzielowy) w kolorze zielonym (takie fabryczne ciemne khaki).

Po tym aucie nastąpił przełom i na raty kupiłem Peugeota 405 1.9 105KM w gazie. Dałem 14 tysięcy, spłacałem 2 lata.
Tym autem #!$%@?łem dosłownie wszystko. Jako, że już wcześnie nauczyłem się jazdy z lewą stopą na hamulcu, to tym przednionapedowcem #!$%@?łem takie akcje, że niektórzy moi pasażerowie srali w gacie. Mialem wtedy 21 lat.

150km/h na budziku,a ja na luku drogi jeb kierownicą i już jest poślizg, gumy piszczą. Teraz bym tego nie zrobił, za stary jestem na takie akcje. Życie mi bardziej miłe, a i trochę mniej sobie ufam.

Później Renault Safrane z 93 roku... To był przełom z szarży na komfort... 2,2 benzyna, klimatronik, gadający po francusku komputer pokładowy i ogólnie jeżdżący salon. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ale to nie trwało długo, bo weszło BMW 535i E34. Czorny czort na pełnym M-Pakiecie. Co się tym wyprawiało, to moje.
Zawiasy zglebowane na bilstein i HR, kubły emkowskie, kiera, z zewnątrz także pełny m-pakiet. i 211KM pod pedałem gazu.

Szpera oczywiście była. ( ͡º ͜ʖ͡º)

Dobra, bo wyleczyłem się znowu; teraz wchodzi Citroen Xiantia. Klima, zawieszenie hydropneumatyczne, grzane fotele itp. Ogólnie luksus. Ale kiedyś podczas powrotu w niemieckiego Freiburga wystrzeliła uszczelka pod głowicą i #!$%@? kwiatki strzelił.

Potem miałem białą Renówkę 19 1.9 diesel z instalacją na olej rzepakowy, którą po kilku miesiącach zamieniłem na motocykl Yamaha XJ600N. Ciężki #!$%@?, z wysoko umieszczonym środkiem ciężkości. Sprzedałem. Bo moje 65 kg przy wzroście 178 cm niezbyt z tym moto współgrało.

Przewinęły się także Renault Twingo 1.2 oraz Mercedes A-Klasa W168 1.4. Kilka lat temu sprzedałem Kadetta GSI 2.0 16V z głowicą Cosworth (ta niepękająca), klatką kubłami itp. Sprzedalem, bo miałem sporo wydatków i nie stać mnie było na opłacanie OC za suto, które stało większość czasu - podobnie, jak obecnie z kabrioletem, o którym niżej.

Obecnie na stanie jest Omega Kombi w automacie, lpg, z klimą, grzanymi fotelami i ogólnie dobrym pakietem, plus moje mody czyli czarna podsufitka i inne pierdoły, Atra F w kabriolecie, 1.6 również w gazie, oraz moto Susuki GS500N z 93 roku.

A czym jeżdżę na co dzień? A no rowerem. Trek EX8 z 2009 roku. Mam też hulajnogę Oxelo Town 7 XL (przód i tył amortyzowany) oraz nabyty kilka dni temu BMX Focus Bad Beast 4.0.

Uczę się w końcu sumienie jazdy an tylnym kole, a BMXa nabyłem, żeby nie katować Treka nauką bunny hopa.

Tyle na dzisiaj, jeśli kogoś zainteresowały moje wypociny, to zapraszam do obserwowania tagu #starywedrowiecopowiada

#rower #samochody #gimbynieznajo #motocykle #prl #anonimowemirkowyznania #psychologia #wykopjointclub #mechanikasamochodowa #mechanika #pasta
StaryWedrowiec - Wychowałem się w dużej części jeszcze za komuny (podstawówka 86-94)....

źródło: comment_6nCP3dwseMfJyD3u4bg2QLT3mHeE70Us.jpg

Pobierz
  • 34
  • Odpowiedz
skoro jesteś fotografem to musisz mieć jakieś zdjęcia swoich aut. Poka poka!


@nieistniejetam: Większość aut z "listy" miałem w czasach, kiedy foty robiło się na filmach 35 mm.

Ne cykało się fot jak leci. Jakieś z nowszych mam i chętnie pokażę, ale muszę się do nich dokopać, bo robię mnóstwo zdjęć i znalezienie foty sprzed 10 lat wymaga sporo pracy/czasu.

Obserwuj mnie, to będziesz miał szansę trafić na fotografie, na
  • Odpowiedz
@nieistniejetam: Część filmów utknęła u kumpli, którzy zdążyli umrzeć. Miałem odbitki i większość błon fotograficznych, ale na nieszczęście trzymałem je w walizce, w piwnicy, którą ktoś pewnego razu okradł i przócz tego straciłem fajną kolekcję kolejki elektrycznej Piko H0. Nawet nie chcę do tego tematu wracać, bo myśląc o tym łapię doła...
  • Odpowiedz
@Mato: Pierwsze treningi na mokrej nawierzchni, to gaszenie lewą stopą silnika.

Ale z czasem wyczuwa się hamulec i wiedząc, jak działa system przeniesienia napędu można robić "szperę".

Nie wytłumaczę ci tego, ale powiem, że autem przednionapędowym można zwiększyć przyczepność, prędkosć z jaką pokonujesz zakręt, a i można latać bokami, bo przy okazji przyblokowuje się tylną
  • Odpowiedz
  • 0
@StaryWedrowiec muszę poczytać, ale brzmi to dla mnie dość mocno, żeby tak jeździć, bo nie wyobrażam sobie żeby hamować lewa noga. Ale zapewne da się tego nauczyć po prostu
  • Odpowiedz