Wpis z mikrobloga

Witaj, Drogi Przegrywie,
bardzo możliwe, że jesteś osobą o konserwatywnych poglądach, a winę za swoje problemy zrzucasz na feminizm i przemiany społeczne ostatniego stulecia. Jeżeli tak uważasz, to najprawdopodobniej nie widzisz kilku rzeczy.

Po pierwsze, feminizm nie zepsuł kobiet; on pokazał jedynie ich prawdziwą naturę. Fałszywe oskarżenia o przestępstwa seksualne, wrabianie w ojcowstwo, poniżające traktowanie mężczyzny przy rozwodzie, różnice w wyrokach ze względu na płeć (większe nawet, niż ze względu na rasę!), czy głośne ostatnimi czasy polowanie na czarownice, znane jako MeToo, nie są ani żadnymi „dziwnymi ekscesami”, ani przykrymi zbiegami okoliczności, ani nawet rezultatem tego, że komuś #!$%@?ło.
To jedynie manifestacja hipergramicznej kobiecej natury (według której mężczyźni beta nie są traktowani jak pełnoprawni ludzie i nie mają prawa manifestować ani swoich potrzeb, ani swojego zdania, a w razie złamania tego zakazu muszą zostać ukarani), zasady AF/BB, a także (w wielu przypadkach) masowy shit test. W większości z tych przypadków wykorzystywany jest dodatkowo największy samiec alfa spośród wszystkich samców alfa — państwo i jego monopol na przemoc.

Po drugie, jak już powiedziałem, feminizm nie widzi w mężczyznach beta człowieka, a jedynie narzędzie. Wobec tego zapomina, że ludzie, których rękami została zbudowana cała nasza cywilizacja, także mają aspiracje, marzenia, emocje, własne zdanie i oczekiwania. Feminizm poszedł jednak jeszcze jeden krok dalej i przekonał kobiety do tego, żeby zaczęły gryźć rękę, która je karmi. A zwykle jeden zgnojony mężczyzna, to jeden świadomy mężczyzna więcej. Per aspera ad astra.

Po trzecie, feminizm przyniósł hasła niezależności kobiet od społecznych oczekiwań. Nareszcie ktoś jawnie powiedział, że kultura czyni nas niewolnikami i zaproponował drogę, którą można iść. A wobec tego nie ma żadnego argumentu przeciwko mężczyznom stosującym zasadę Mike'a Pence'a, odrzucającym małżeństwo, odrzucającym nieformalne związki, czy nawet izolującym się całkowicie od kobiet — w końcu są to potencjalni gwałciciele, którzy z własnej woli przestają być problemem dla kobiet. Co prawda istnieją próby wymyślenia ideologicznej pałki na nich, ale z reguły związane są one z obrzucaniem wyzwiskami typu „seksista” albo sugerowaniem, że to przeciwko równym szansom dla kobiet. Tutaj feminizm jest w pacie, ponieważ każda próba dodania do ideologii obowiązków dla mężczyzn, uczyni z niej ideologię totalitarną, czyli w końcu feministki przyznałyby rację swoim przeciwnikom. Jedyne, co im zostaje, to przymilanie się do mężczyzn i żebranie o „wspieranie silnych kobiet” (vide: MentorHer). Zresztą, nawet jeżeli wymyślą jakiś argument, to mężczyzna, który odrzucił społeczne oczekiwania, nie będzie zainteresowany tym, co o nim myślą inni.

Były to trzy powody, dla których feminizm „powiedział, że król jest nagi”.

Ale to nie koniec. Obecnie można zacząć obserwować coraz więcej kobiet „nawróconych” z feminizmu, chcących powrotu do tradycji, wracających do Boga, itd. — generalnie takich, które nie mogą znieść równości płci (w zakresie obowiązków). Pewna część z nich jest już po swoich najbardziej atrakcyjnych latach, samotna, rozgoryczona, w długach i z dziećmi. Ale skupmy się jednak na tej pozostałej ich części, która nie została zmuszona przez życie do szukania bankomatu. Ich istnienie cieszy pewną część manosfery. To błąd.

Te kobiety nie zmądrzały. Po prostu postanowiły zmienić taktykę na metodę marchewki na kiju — nastawioną na poklepanie bety po plecach, nieszczerych przeprosinach (oczywiście tylko słowem, nigdy wspieraniem zmiany niesprawiedliwego prawa) i powiedzeniu mu „dorośnij”, „bądź mężczyzną”, „bądź dobrym pieskiem”.
Skąd ten odwrót od feminizmu? Kobiety najzwyczajniej zauważyły, że jest to dla nich korzystne. Bo w końcu mają narzędzie na zmuszenie mężczyzn beta do zostania ich niewolnikami — kościoły i konserwatystów. Dla nich mężczyźni „niespełniający swoich powinności” (czyt. tacy, którzy nie tyrają ponad swoje siły na swoją właścicielkę i całą resztę cywilizacji) to grzesznicy, gorszyciele, źli ludzie albo dorosłe dzieci. Póki co takie głosy w chrześcijańskiej i konserwatywnej publicystyce są słyszane niezbyt często, chociaż coraz częściej. A wraz ze wzrostem popularności idei MGTOW, będą pojawiać się coraz częściej.

Skoro kobiety zjadły już ciastko, to teraz chcą jeszcze mieć ciastko.
Antyfeminizm to tylko kolejna fala feminizmu.
Pzdr i z fartem.

#przegryw #stulejacontent #redpill #mgtow #tfwnogf
Pobierz
źródło: comment_tkhoOZc1HRSP06e0nek1B6vza14FlJz2.jpg
  • 13
@berys: Nawet jeśli kobiety zawsze takie były to te 100-200 lat temu po prostu nie miały zdolności do realizowania tego, a potem wybuchła rewolucja seksualna i kobiety zobaczyły, że nie muszą już odpowiadać przed nikim bo mają "towar" na który jest wiecznie niezaspokojony popyt i stosunkowo niewielka podaż.
Moim zdaniem bardzo otwiera oczy roszczeniowość kobiet połączona z oburzeniem, gdy czegoś wymaga się od nich; jest okej spytać faceta na samym początku
Fałszywe oskarżenia o przestępstwa seksualne, wrabianie w ojcowstwo, poniżające traktowanie mężczyzny przy rozwodzie, różnice w wyrokach ze względu na płeć (większe nawet, niż ze względu na rasę!), czy głośne ostatnimi czasy polowanie na czarownice, znane jako MeToo, nie są ani żadnymi „dziwnymi ekscesami”, ani przykrymi zbiegami okoliczności, ani nawet rezultatem tego, że komuś #!$%@?ło.


@berys:
Wręcz przeciwnie. To rezultat tego, że mężczyznom #!$%@?ło i grupowo uznali, że nie mogą ograniczać kobiet