Wpis z mikrobloga

Dzisiejszy odcinek będzie trochę inny, bo muszę sobie zrobić małą przerwę od chrześcijaństwa. Poza tym, nieładnie się tak ograniczać i pomijać bogactwo innych kultur. Niestety, bardzo ciężko wyjść z europocentryzmu. Dlatego też ten wpis będzie miksem tego, co “obce” i tego, co znane - mianowicie zajmiemy się najbardziej wysuniętymi na Wschód państwami greckimi i ich relacją z buddyzmem. W przeciwieństwie do głównego cyklu nie będę mocno wnikał w szczegóły, ponieważ tekst piszę dla odprężenia.

Wracając do tematu, to nieco przewrotnie można by napisać, że moda na „mądrości Wschodu” wśród przedstawicieli kultur europejskich ma nieco dłuższy rodowód niż ruch hippisowski i duchowość a’la New Age. Jednym z pierwszych, dobrze udokumentowanych religijnych kontaktów między Indiami a Europą było zderzenie Greków z subkontynentem w IV wieku przed Chrystusem.

Zapewne każdy kojarzy postać Macedończyka i fakt, że dotarł on aż do Indii, gdzie również podporządkował sobie pewne terytoria. Tyle tylko, że od tego momentu narracja się zwija. Żołnierze się buntują, Aleksander zawraca, umiera na terenie Persji, a jego imperium dzielą między siebie diadochowie. Kto bardziej uważny, ten kojarzy, że gros terytoriów na Wschodzie przypadła Seleukosowi.

I to w zasadzie na tyle. Podręczniki koncentrują się na relacjonowaniu wydarzeń z Bliskiego Wschodu, te zaś zachodzące na dalszym, traktują po macoszemu albo całkowicie zlewają. W moim przypadku podręcznik olał temat całkowicie, w związku z czym, jako licealista byłem przekonany, że widocznie greckie panowanie się tam nie utrzymało i lokalsi sobie, a świat hellenistyczny sobie.

Tyle, że to nieprawda.

W 330 roku przed Chrystusem Aleksander zawitał do perskiej Baktrii i podporządkował sobie ten region. Gdy ruszył żeby podbijać dalej, zostawił na miejscu 3500 kawalerzystów i 10k piechoty. Mieli oni za zadanie strzec nie tylko władzy Aleksandra, ale także spokoju miast i osad przez niego założonych. Bardzo podobny scenariusz powtórzył się w północno-wschodnich Indiach. Aleksander miał rozmach - według podań, samych Aleksandrii założył koło 70.

Nieprzypadkowo nieco późniejsi greccy i rzymscy geografie określali baktryjską część Azji Środkowej jako „krainę tysiąca miast”. Ściągający tu greccy osadnicy przynosili ze sobą swoje wierzenia, tradycje i kulturę. Wbrew sceptycyzmowi niektórych badaczy, wiele z tych osad stała się (lub była od początku) miastami pełną gębą, a Baktria przeobraziła się w żywotne centrum kultury hellenistycznej. Sztandarowym przykładem jest Ajchanom, ze swoim pałacem, agorą, teatrem i gimnazjonem.

Grecy nie byli jednak jedynymi mieszkańcami tych wszystkich Aleksandrii, Antiochii (nazwa na cześć seleudzkich Antiochów) i Seleucji (nazwa na cześć eee… seleudzkich Seleukosów). Materiał archeologiczny, taki jak na przykład inskrypcje, poświadcza, że w użyciu było kilka języków - grecki, aramejski, sanskryt i pali. Z czasem widać, że Grecy zaczęli przejmować coraz więcej elementów z otaczających ich kultur. Przykładem mogą być indyjskie i irańskie symbole pojawiające się na monetach, inskrypcjach i płaskorzeźbach.

Działało to jednak w obydwie strony - tożsamość helleńska „przechodziła” również na miejscową ludność, czego przykładem jest zmienianie imion na brzmiące bardziej grecko. Kultura grecka była w regionie poważana przez długi czas, na co dowodem jest fakt, że elity Saków, Partów czy Kuszanów, którzy zastąpili Greków w roli władców, przejmowały jej elementy. Miksy te były możliwe dzięki polityce Aleksandra, który wbrew swojemu wychowawcy, rojącemu o wyższości Hellenów Arystotelesowi, popierał model etnicznej integracji.

Helleńskie miasta były bogate dzięki przejęciu achemenidzkich skarbców, eksploatacji surowców naturalnych i rozbudowanej sieci handlowej, łączącej Daleki Wschód z wybrzeżem Morza Śródziemnego. Buzujący handel i możliwość dorobienia się przyciągały osadników z Bałkanów i Azji Mniejszej. Bogactwo i szukanie nowości nie ograniczały się jednak do przybyszów z Zachodu. Te same popędy kierowały zapewne ludnością irańską i indyjską, która również ściągała do poleis. I to nie tylko tych dalekowschodnich - ze źródeł wynika, że ta najsłynniejsza, egipska Aleksandria miała w I wieku przed Chrystusem indyjskich i irańskich mieszkańców.

Nie wszyscy jednak przemierzali drogę Zachód-Wschód lub Wschód-Zachód dla bogactwa, sławy czy przygody. Niektórzy robili to, bo umiłowali mądrość i byli ciekawi co do powiedzenia mają jej miłośnicy z innych części świata. Już w trakcie samej kampanii, Aleksandrowi towarzyszył filozof Onesykrytus, który zbierał informacje o indyjskich systemach wierzeń. Do świty Macedończyka dołączył Kalanus, jeden z gimnosofistów (nagich sofistów), jak Grecy określali miejscowych ascetów.

Ze źródeł wynika, że na bardzo wczesnym etapie Grecy byli świadomi tego, że w indyjskiej tradycji religijnej istnieją (uwaga: uproszczenie) dwa główne nurty - bramiński i śramański. Ten drugi, to (również uproszczenie) nurt, gdzie mocno akcentowano ascezę. Wywodzą się z niego takie religie jak buddyzm i dżinizm oraz trzy nieortodoksyjne szkoły hinduizmu: Ćarwaka, Adźnana i Adźiwika.

Wschód fascynował, a motywy z podbojów Aleksandra weszły do ludowych tradycji i podań. Według Diogenesa Laertiosa, fascynacji tej uległ Pyrron z Elidy wraz ze swoim mistrzem Anaksarchusem. Udali się oni w podróż, w trakcie której pobierali nauki od perskich magów i indyjskich nagich sofistów. W twórczości Pyrrona widać te wpływy - w przeciwieństwie do Platona nie uważał samopoznania za rzecz wartą zachodu ani źródło szczęścia.

Uważał wręcz, że poznanie (nie tylko samopoznanie, ale poznanie w ogóle) jest niemożliwe. Skoro więc nie da się dojść do prawdziwej własności rzeczy, lepiej wstrzymywać się od osądów. To jego zdaniem prowadzi do ciszy (aphasia), a ta umożliwia powstanie niezakłóconego stanu spokoju (ataraxia). Między Pyrronem, a buddyzmem jest tyle podobieństw, że badacze analizujący podania o nim uważają, że nie ma możliwości żeby jego filozofia rozwinęła się bez wpływów śramany.

Dodatkową wskazówką jest styl życia Pyrrona, który opisywał w swoich pracach jego uczeń, niejaki Tymon. Według jego relacji, prowadził on bardzo ascetyczny tryb życia. Preferował przebywanie w samotności, ciszę i odrzucenie zmysłowych przyjemności. Dźwięki skupisk ludzkich przyrównywał do roju os. Widać tutaj podobieństwa do praktyk indyjskich ascetów. Mimo to, w żadnym z tekstów nie padają sformułowania charakterystyczne dla wczesnego buddyzmu - stąd nie wiadomo czy Pyrron nie inspirował się jakimś innym nurtem śramany.

Początki buddyzmu datuje się na V-IV wieku przed Chrystusem. Mimo to, wydaje się jednak, że do czasów powstania imperium Maurjów (ok. 320 roku p.n.e), ruch zapoczątkowany przez Buddę nie zrobił wielkiej kariery poza terenami nad środkowym Gangesem. Państwo Maurjów założył Ćandragupta i było to imperium indyjskie o największym zasięgu terytorialnym w historii. Rzeczony władca pokonał Greków panujących w Pendżabie. Nie oznaczało to jednak końca ich obecności w Indiach. Mimo agresji w Pendżabie, utrzymywał dobre stosunki z Grekami w Baktrii i Seleucydami, których przedstawiciel, filozof Megastenes, stale rezydował na jego dworze.

Kluczową postacią dla naszej opowieści jest jednak wnuk Ćandragupty - imperator Aśoka. Zanim objął on samodzielną władzę, panował w Taxili, która miała wielu greckich mieszkańców i przed zwycięstwem Maurjów, była stolicą greckiej satrapii. Aśoka początkowo prowadził bardzo ekspansjonistyczną politykę, ale pod wpływem okropieństw wojny, których był świadkiem w trakcie podboju Orissy (wschodnie Indie), nawrócił się na buddyzm i stwierdził, że ułoży swoje państwo w zgodzie z jego nauczaniem.

Od tego momentu Aśoka zaczął intensywnie działać na rzecz propagowania buddyzmu. Według źródeł zwołał synod 300k mnichów i przekazał im miliard sztab złota. Relacja ta jest zapewne przesadzona, ale przekaz - imperator stawia na buddyzm - jest prawdziwy. Nie poprzestał jednak na donejtach. Wspierał inicjatywy misyjne i próbował przyciągnąć do buddyzmu ludzi pochodzących z różnych grup etnicznych. W tym celu nakazał pisanie w różnych językach, w tym po grecku.

Jedna z inskrypcji spisanych w grece głosił:

„Podbój przez Dharmę miał tutaj miejsce, na granicach a nawet sześćset yojanas (4k mil) stąd, gdzie panuje grecki król Antiyoga (Antiochos) oraz dalej, gdzie rządzi czterech królów zwanych Tumayama (Ptolemeusz), Antikini (Antygon), Maka (Magas) i Alikasudara (Aleksander). Tak samo stało się na wschodzie wśród Ćolów, Pandjów i aż do Tamraparni. […] Tak samo na terytorium królewskim, wśród Yonów (indyjskie określenie Greków)… lud wszędzie przyjmuje instrukcje Aśoki dotyczące dharmy”.

Niestety - z racji braku źródeł zachodnich nie wiemy czy misjonarze buddyjscy dotarli do miejsc przeznaczenia. Jasno jednak widać, że Aśoka podjął próbę nawrócenia swoich greckich poddanych i ich niepodległych kuzynów z Baktrii. Prawdopodobnie triumfalizm z inskrypcji jest nieco przesadzony, ale mamy dobre powody by wierzyć, że jakaś część Greków przeszła na nową religię. Widać to choćby po wysokim stylu greki z inskrypcji buddyjskich, takich jak ta z
Aleksandrii Arachozyjskiej. Zaświadcza ona o helleńskiej wspólnocie zwolenników buddyzmu w tym mieście.

Inskrypcji tego typu jest więcej i w wielu przypadkach nie są one wiernym tłumaczeniem tekstów spisanych w sankrycie czy po aramejsku. Autorzy musieli bardzo dobrze znać nie tylko grekę, ale i kulturę helleńską. Widać bowiem, że nie ograniczali się do tłumaczenia, ale tak dobierali sformułowania, aby przedstawić zawarty w tekście koncept w sposób jak najbardziej zrozumiały dla rodaków. I tak na przykład, fragment o powstrzymywaniu się przed zabijaniem i jedzeniem zwierząt jest podany za pomocą sformułowań przypisywanych Pitagorasowi, żyjącemu w VI wieku p.n.e.

Zatem - dopiero panowanie Aśoki i jego konwersja sprawiły, że buddyzm stał się prawdziwie międzynarodową religią. Dzięki temu, że pod jego panowaniem oraz w sąsiedztwie żyli Grecy, na dzień dobry trafił także do nich. Z czasem zaczął pozyskiwać także wpływowych konwertytów i sprzymierzeńców, nawet wśród elit helleńskich państw. No właśnie - państw. Z czasem, greckie poleis w Baktrii zostały zjednoczone w ramach jednego królestwa. W okolicach 125 roku przed Chrystusem państwo to jednak upadło pod ciosami stepowych najeźdźców.

Nie był to koniec miejscowego hellenizmu. Po pierwsze: to, że Grecy utracili tam władzę nie sprawiło, że zniknęli z powierzchni ziemi. Jak już wspominałem, następujący po sobie panowie tych ziem podziwiali grecką kulturę jeszcze przez kilka wieków. Po drugie: w tak zwanym międzyczasie, władcy greko-baktryjscy zdołali podbić część północno-wschodnich Indii. Ich ekspansja zbiegła się w czasie z upadkiem imperium Maurjów. Te podboje dały początek tak zwanemu królestwu Indo-Greckiemu. Jego najwybitniejszy władca, Meneander I, miał jakoby nawrócić się na buddyzm.

Tak przynajmniej twierdzi „Milindapanha”, niekanoniczne (ale wciąż istotne) pismo buddyjskie. Kwestia tej akurat konwersji jest przedmiotem dyskusji między badaczami. Na pewno Meneander był życzliwie nastawiony do buddyzmu, a bite przez niego monety aż ociekają od buddyjskich symboli. Ma to znaczenie o tyle, że monety nie były tylko środkiem płatniczym, ale także propagandowym, za pomocą którego starożytni i średniowieczni władcy manifestowali promowane przez siebie ideologie.

„Milindapanha” jest zapisem dialogu między królem, a Nagaseną, buddyjskim mędrcem. Zdaniem niektórych badaczy, dzieło nosi znamiona wpływów greckich dialogów filozoficznych, ale inni twierdzą, że jest to nadinterpretacja i pismo to jak najbardziej wpasowuje się w lokalny kanon. Jest to o tyle istotne, że ewentualne greckie wpływy mogłyby zaświadczać o istnieniu buddyjskich mnichów o greckiej proweniencji (ich istnienie i tak uważa się za pewnik, ale to byłby dodatkowy argument).

Skąd to wiadomo? Wzmiankują o tym źródła ze Sri Lanki, bazujące na indyjskich, które opisują misje buddyjskie. Wymieniają one co najmniej jednego greckiego mnicha-misjonarza. Dharmaraksita zostaje wprost opisany jako Yona (Grek). Do tego mamy Maharakkitę, który został wysłany do kraju Greków (stąd twierdzenie, że był Grekiem). Inne źródła wspominają o misjonarzach z greckich krain, którzy działali na terenie Sri Lanki. W myśl tych przekazów greccy buddyści odegrali sporą rolę przy konwersji wyspy. Wiemy również o ożywionej działalności misyjnej ośrodków helleńskich w Azji Środkowej pod panowaniem Kuszanów.

Tworzący wiele wieków później tybetański historyk Taranta, autor „Historii buddyzmu w Indiach”, wspomina o konwersjach wśród Greków. Pisze o królu zwanym Mi-nar (identyfikowany z Meneandrem), jego poddanych, którzy czcili boga niebios (Zeusa) i nie znali rozróżnienia na cnotę i występek (robi to w sposób, przywodzący na myśl misteria dionizyjskie). Według podawanej przez niego legendy, arahant Ditika przyleciał (tak, przyleciał, to nie przejęzyczenie) w trakcie jednego z takich festiwali, a Grecy wzięli go za Zeusa i usłuchali jego instrukcji.

Oczywiście te wszystkie podania należy traktować z dużą dozą sceptycyzmu i zdrowego rozsądku, ponieważ są pełne nie tylko przesadzonych liczb, ale także latających mnichów, cudów, bogów, demonów itp. (to, że na Zachód sprzedaje się te bardziej filozoficzne odłamy buddyzmu czy religii wschodnich w ogóle, to jeszcze nie znaczy, że one takie są w formie masowej). Nadnaturalna narracja nie oznacza jednak, że opisywane wydarzenia nie miały miejsca. Na dodatek znajdują one potwierdzenie w wykopaliskach, inskrypcjach i numizmatyce.

Bernard zauważa ponadto, że w przypadku królestwa Indo-Greckiego i jego stosunku (oraz ewentualnej konwersji) do buddyzmu, w grę wchodziły dodatkowe czynniki. Tereny te były przez około sto lat pod panowaniem Maurjów, którzy ze wszystkich sił promowali buddyzm. Mamy więc prawo uważać, że znaczna część populacji, w tym elit, wyznawała tę religię. Nawet jeśli helleńskie elity rządzące nie zdecydowały się na pełną konwersję, to, znając ich politykę religijną, na pewno „mrugały oczkiem” do swoich poddanych, demonstrując szacunek dla ich wierzeń, symboli, pojęć itd.

Na zakończenie - gra między hellenizmem a buddyzmem była dwustronna. Wpływy Greków widać przede wszystkim w sztuce sakralnej. Temat jest debatowalny, ale zdaniem wielu badaczy to greccy artyści zaczęli jako pierwsi tworzyć antropomorficzne przedstawienia Buddy. Przedtem był on prezentowany tylko i wyłącznie za pomocą symboli. Między zaś sposobem przedstawiania stojącego Buddy a Apollem Belwederskim jest wiele podobieństw. Fakt, że pierwsze takie rzeźby pochodziły z Gandhary, gdzie wpływy helleńskie były bardzo silne, jeszcze dodaje wiarygodności tej tezie.

Wydaje się również, że Herakles z lwią skórą, który był bóstwem opiekuńczym Demetriusza I, posłużył za inspirację dla prezentacji postaci znanej jako Wadżrapani - „ochroniarza” Buddy. Również sposób zobrazowania japońskich Nio (tamtejsi ochroniarze Buddy) przywodzi na myśl inspiracje Heraklesem. Uczeni tacy jak Tanabe, doszukują się także podobieństw między przedstawicielami panteonu helleńskiego, a bogami występującymi w Mahajanie.

Konkludując - hippisi wcale nie byli tacy oryginalni jak im się wydawało. Ludzie wywodzący się z Europy (czy szerzej z tego, co my uznajemy za europejski krąg kulturowy) nie tylko mieli coś wspólnego z buddyzmem, ale nawet mieli nań pewien wpływ i dołożyli swoją cegiełkę do jego rozwoju.

P.S.1. Wielkie podziękowania za pomoc przy korekcie dla @robson7, którego cierpliwość i zapał do ślęczenia nad Wordem intensywnie ostatnio testuję (to trzeci tekst na przestrzeni tygodnia). Mam nadzieje, że to daje jakieś bonusowe punkty na Sądzie Ostatecznym albo, w przypadku tego tekstu, na drodze do osiągnięcia Nirwany. Jakby się jednak nie udało wyłapać wszystkich błędów albo jak napisałbym coś, co jest obrazą dla faktów i/lub stanu aktualnej wiedzy na ten temat, tradycyjnie proszę o stosowną korektę w komentarzach. Tym bardziej o nią proszę, że moje pojęcie o temacie jest nikłe.

P.S.2. Starałem się streszczać jak mogę i nie wchodzić w szczegóły, mam nadzieję, że się udało. Nie martwcie się jednak fani ścian tekstu - w serii o chrześcijaństwie wszystko będzie tak jak Bóg przykazał.

P.S.3. Z góry przepraszam jeśli są błędy w transkrypcji indyjskich nazw. Dla wielu z nich nie udało mi się znaleźć polskich tłumaczeń i robiłem to na własną rękę - są zatem szanse, że zrobiłem to źle, bo nie mam pojęcia o sanskrycie.

P.S.4. Bibliografia w komentarzu

#gruparatowaniapoziomu #niedoszlahistoria #historia #4konserwy #neuropa #religia #buddyzm #zainteresowania #neoreakcja #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #starozytnosc

Wadżrapani/ Herkules i Budda, Gandhara, II wiek
niedoszly_andrzej - Dzisiejszy odcinek będzie trochę inny, bo muszę sobie zrobić małą...

źródło: comment_QB8RkGVAYMCy1sHvHRzpnAoTiJapSj2K.jpg

Pobierz
  • 16
Wołam przez MirkoListy plusujących ten wpis (137)

Dodatek wspierany przez Cebula.Online

Nie chcesz być wołany/a jako plusujący/a? Włącz blokadę na https://mirkolisty.pvu.pl/call lub odezwij się do @IrvinTalvanen

Uważasz, że wołający nadużywa MirkoList? Daj znać @IrvinTalvanen

! @Newsio @gumiorek @R__M @sops @1519868 @Marbarella @Vadzior @otnoknusu @ranunculus @metalowy_pasterz @rebel101 @Dr_Killjoy @UltimaThule @TySzafa @Majku_ @Castellano @Anmares @DzikiKondor @BezzZnaczenia @rad_kop @ROLI @powsinogaszszlaja @XsomX @aLbert_mrw @BionicA @Mroczny_Pyton @turut @Rajtuz @kocio @Valg @Dezyderat @urs6 @szymon362 @Croce @
to, że na Zachód sprzedaje się te bardziej filozoficzne odłamy buddyzmu czy religii wschodnich w ogóle, to jeszcze nie znaczy, że one takie są w formie masowej


Przeczytałem to jeszcze raz i w sumie to wtrącenie jest tak sformułowane, że brzmi bardzo negatywnie- że na Zachodzie kit żenią i w ogóle. nie to było moim celem.

Chodziło, że na Zachodzie popularność zdobywają te bardziej wysublimowane odłamy, a w ludowych wierzeniach... no jak
@niedoszly_andrzej: no nie do końca, to Zachód chce widzieć wysumblimowany buddyzm, a najpopularniejsze odłamy (gelugpa z Dalajlamą w roli głownej, albo karma kagyu lamy Olego), są pełne magii, demonów i czarów. Wystarczy przejść się do dowolnego ośrodka w każdym większym mieście
@niedoszly_andrzej: patrząc na liczby: wg danych GUSu w Polsce (lata 2012-14) było prawie 9tys. Wyznawców buddyzmu karma kagyu (jeden związek wyznaniowy, nie licząc odłamu karma kamtsnag) i niecały 1tys buddystów zen (licząc kilka związków w sumie, żaden z nich nje liczył więcej niż 300 członków).
W powszechnej świadomości moim zdaniem buddyzm kojarzy się z uśmiechniętym Dalajlamą (którego szkoła nie jest obecna w Polsce), zen jest dla intelektualistów i wymaga troszeczkę wiedzy
zen jest dla intelektualistów i wymaga troszeczkę wiedzy nt buddyzmu


@luvencedus: Intelektualiści wszystko przeintelektualizowują i to im zwykle przeszkadza w praktyce zen :). Zen jest bardzo prosty i wymaga przede wszystkim praktyki :). Wiedza na temat buddyzmu nie jest tu wcale potrzebna, owszem, może być przydatnym dodatkiem (ale tylko dodatkiem) na późniejszym etapie praktyki, kiedy ktoś chce się rozwijać w kierunku zostania nauczycielem.
Ale zen to "specjalny przekaz poza słowami", czyli