Wpis z mikrobloga

@allocer: To jest i tak nic przy tym co się odwala na Tajwanie:
Gościowi od nas z roboty umarła babcia więc pojechał do rodzinnej miejscowości na pogrzeb. Tajwański pogrzeb wygląda tak, że się wystawia namiot na ulicy przed domem, trumna w centralnym punkcie (w lodówce), dookoła stoły i się siedzi przez kilka dni, czuwa, modli, je, itp. W tym samym czasie przyszedł do nas klient a że ten ziomek jedyny ogarnięty
Ja mam takiego kolegę pracoholika(pracuje jako Java developer)-wczoraj idziemy na obiad, a on:"Chłopaki zaraz do Was dołączę, tylko chwilę na Skypie jeszcze pogadam, bo kierownik się odezwał". I oczywiście nie przyszedł przegapiając krem z pora i rogue z jelenia. I to druga taka akcja w ciagu ostatniego tygodnia. Naprawdę zaczynam się o gościa bać.
@Furrbacca: u mnie też tak jest, ostatnio byłam w biurze o 16:05, wszyscy już poszli a ja musiałam coś na szybko zrobić. Przełożony wychodzi do domu i do mnie "tylko żebyś mi tu za długo nie siedziała" xD
Hahaha, #!$%@?. Prawdziwa wersja:
Szef przychodzi o 17 do pracownika i rzuca na biurko stertę papierów.
- Zrobisz mi z tego raport i opracowanie.
- Spoko, najbliższy sprint zaczyna się za 8 dni, dopiszę cię do JIRY z priority:high i może twój task się zmieści w kolejnym.
- No, spoko, a czemu ty jeszcze w biurze jesteś? Nie składałeś mi wniosku pisemnego o nadgodziny, spieprzaj zanim mi PIP rozepcha dupę.
- Ale
@allocer: Ja miałem tak, że robiłem wózki dla gówniaków, które tam jechały później do Danii, do Rosji i też na Polskę, nie ważne. Ogólnie wyzysk, od 6-16, oczywiście nadgodzin to nikt nie widział, jeszcze wymagał często, żeby zostawać, ale później to się już na niego lało. Pewnego dnia, godzina 13/14, przychodzi szef i mówi;

-słuchaj, to dzisiaj musi być zrobione
-ale szefie, żebym ja to dzisiaj skończył musiałbym siedzieć do 22