Wpis z mikrobloga

Mirki, już niedługo do największych miast w Polsce zjedzie się najbardziej irytująca grupa społeczna – studenci, co przypomina mi o moim serdecznym koledze ze studiów – Romanie.

Roman to typowy student zawadiaka lowelas, zaliczający na studiach wszystko z wyjątkiem przedmiotów.

Zamiast uczyć się na egzaminy chodził po klubach studenckich i wyrywał dziewczyny. Był urodzonym gawędziarzem, potrafił rozmawiać zarówno o różnicach dystopii i antyutopii, o bogactwach naturalnych Konga, o ostatnim meczu Lecha z Legią, czy o nowej dziewczynie Radka Majdana. Pamiętam, że gdy nadszedł czas na naukę do najważniejszego egzaminu na studiach, to Roman spał do południa, a później paradował po korytarzu akademika owinięty jedynie w kusy ręcznik prawdopodobnie podwędzony z siłowni znajdującej się na dachu Galerii Dominikańskiej.

Jego spokój trochę mnie drażnił, więc postanowiłem zapytać go, dlaczego #!$%@? taki szajs i czy chce robić po studiach karierę w HR wielkiej korporacji czy wrócić do tej swoje Świdnicy czy innego Wałbrzycha i pracować z ciocią w urzędzie. Gdy tylko wypowiedziałem swoje wątpliwości, Roman tajemniczo się uśmiechnął i poprosił, żebym coś zobaczył na jego komputerze. Spodziewałem się nowych jpg w jego fap folderze, ale to co zobaczyłem totalnie mnie zaskoczyło.

Roman pokazał mi bowiem forum internetowe, na którym opisana była historia pewnego studenta, który twierdził, że pani profesor X (która miała nas egzaminować ustnie z tego najważniejszego przedmiotu) podobają się młodzi mężczyźni, szczwane lisy, a najbardziej ich penisy. Jak pewnie się domyślacie, plan Romana był prosty.

W dzień egzaminu odstawieni jak bezdomni na własnej parapetówce staliśmy pod drzwiami pani profesor i czekaliśmy na swoją kolej. Ja powtarzałem wykute formułki i definicje, a Roman z uśmiechem przeglądał wydziałową gazetkę i szelmowsko się uśmiechał. Gdy przyszedł czas na niego, podszedł do mnie i pokazał mi indeks, w którym znajdowała się prezerwatywa i zdjęcie jego mamy (pozdrawiam pani Halinko), po czym wszedł do pokoju krokiem pewnym acz wyluzowanym.

Przez pierwsze kilka minut w pokoju było zupełnie cicho, ale w pewnym momencie do uszu oczekujących na odpytkę studentów doszły kiepsko tłumione jęki rozkoszy, które w końcu przemieniły się w ryk „Oooooo Romaciu, dalej dalej, zbliżasz się do zaliczenia”. #!$%@?, nie mogłem uwierzyć własnym uszom, ale problemu z wiarą w uszy nie miał taki jeden Michał, który momentalnie zareagował i powiedział harcerskim tonem „To się nie godzi z etykietą studenta, idę po rektora”.

Sytuacja robiła się krzywa, tym bardziej, że rektor był mężem pani profesor i już po chwili pojawił się na korytarzu czerwony jak świnia. Czasu było niewiele, więc krzyknąłem ile sił w płucach „O PAN REKTOR IDZIE, WITAMY, WITAMY” i chyba poskutkowało, bo jęki ucichły. Rektor oczywiście nie zareagował na moje powitanie, tylko na pełnej wbił do pokoju bez pukania (chociaż Roman o pukaniu nie zapomniał) i naszym oczom ukazała się pani profesor w rozchełstanej bluzce oraz otwarte okno. Szybko skojarzyłem fakty i co sił pognałem na zewnątrz, by zobaczyć nagiego Romana zsuwającego się po piorunochronie. Podbiłem do niego, a on spojrzał na mnie z rozbawieniem i powiedział „Przestań stuleju czytać zmyślone historie w Internecie, usuń konto i weź się #!$%@? do roboty”

#coolstory #truestory #studbaza #heheszki #humor #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #patologiazewsi
  • 34