Wpis z mikrobloga

@ScrepT: ale ma sporo racji kobieta. I nie chodzi tu o winę joggera czy psa, bo leży po stronie zwierzęcia i właściciela, ale joggerzy mają często w------e na zwykłych przechodniów i czują się lepsi bo biegają w myśl: patrzcie grubasy, które wychodzą tylko z psem, jak biega elita.

To samo rowerzyści wjeżdżający w pieszych na chodniku.
  • Odpowiedz
@afromort: G---o prawda. To właściciele psów mają w dupie wszystkich dookoła. Jak mnie na błoniach zaatakował pies biegający luzem bo jechałem na rowerze i zwróciłem uwagę tępej k----e, że albo smycz albo kaganiec to zdziwiona i z mordą żę po co kaganiec jak nic nie zrobił O_O Właściciele psów w 80% mają siano zamiast mózgu.
  • Odpowiedz
@bugg: Tu masz rację. U mnie w wąwozie też często widzę spore psy puszczane luzem, niemniej odnosiłem się do sytuacji opisanej przez autorkę tego wpisu, czyli do takiej w której biegający/rowerzyści wręcz wpadają na pieszych albo przemykają między nimi. Jak widzisz psa to nie biegnij w bliskiej odległości od jego właściciela, przecież to proste. Pies nie wie jakie masz intencje, widzi, że jesteś blisko właściciela to go broni.
  • Odpowiedz
  • 2
@adgebworthy Winny jest właściciel psa, nie pies. Jak idziemy do ludzi, to psa trzymamy na smyczy. Jeśli chcemy psa puścić luzem to zakładamy mu kaganiec. Pies to zwierzę, jeśli poczuje się zagrożony to zaatakuje. Dlatego to właściciel ma mieć oczy dookoła głowy i to on ma psa kontrolować. Nie rowerzysta. Nie biegacz. Właściciel.
  • Odpowiedz