Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Macie czasem (a właściwie nie czasem tylko na co dzień, ale czasem o tym myślicie) tak, jakbyście czuli, że nie jesteście w stanie kochać tej drugiej osoby? Jakbyście nigdy nie mieli się w nikim zakochać? Bo ja tak mam i martwi mnie to. Myślę, że to wynika z tego, że w gruncie rzeczy zawsze byłem sam, no i jedyna osoba jaką jestem w stanie kochać, to...ja sam. Wiem, że to głupio brzmi, ale tylko ja wiem przez co przeszedłem i tylko ja byłem przy sobie (xd). Podświadomie ubzdurałem sobie, że tylko ja sam jestem siebie wart i nie potrafię się tego pozbyć... Nigdy w nikim się nie zakochałem, nigdy nawet nie byłem blisko tego uczucia, że widzisz kogoś i momentalnie staje Ci serce, żołądek podchodzi do gardła, czujesz ciepło, uginają się pod tobą nogi. Nigdy nawet na widok jakiejkolwiek dziewczyny, albo na jej odwzajemnione spojrzenie, niczego takiego nie czułem. Seks też nie dawał mi nic więcej niż chwilową, fizyczną przyjemność, którą mógłbym osiągnąć przy pocieraczach. Bywało nawet tak, że często w pewnym momencie miałem flaka, bo po prostu mnie to nudziło. Jakbym uprawiał seks z dmuchaną lalką, nawet jeśli dziewczyna miała super ciało i nie była kłodą. Aha i muszę tutaj nadmienić, że nie jestem gejem, bi, jakiś fetyszów też nie mam. Po prostu, bez psychicznego bodźca to było jak zwalenie konia. Robisz to z nudów lub bo musisz.

Nie wiem, jestem młody, podobno przystojny (nie, mama albo babcia mi tego nie mówiły xd), pewnie w wieku 30 lat będę mógł wieść wymarzone przez niektórych mirków życie ruchającego na potęgę mściciela, który odbija sobie młodzieńcze lata posuchy, ale...nie chcę tego. Chciałbym już znaleźć dziewczynę, którą szczerze bym pokochał i z którą wiedziałbym, że mogę iść przez życie. Mam 24 lata i może to i mało, ale czuję, że to ostatni dzwonek, by jeszcze przeżyć tę namiastkę młodzieńczej miłości, po raz pierwszy i już ostatni. Takiej naiwnej, beztroskiej, czystej...a nie, że dziewczyna może i nie patrzy ile zarabiasz, czym jeździsz, gdzie pracujesz, gdzie mieszkasz, ale po 2 miesiącach wspomina o kredytach na 50 lat, dokładnie wie kiedy będziemy mieli dzieci, naciska na wspólne konto bankowe, myśli o osiedleniu się gdzieś na stałe...no albo że sama ma już dzieci, jest po przejściach, lub po prostu chce być z kimkolwiek.

#feels #tfwnogf #stulejacontent #przegryw #gownowpis #zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 9
smutnazaba: Mam podobnie, choć... gorzej.

Pierwszy raz zakochałem się w wieku 27 lat. Ta osoba mnie odrzuciła. To było prawie dwa lata temu, nadal nie jestem w stanie się pozbierać, żeby normalnie funkcjonować jadę na prozacu.

Lepiej się nie #!$%@?, bo pierwszy raz boli. Człowiek powinien to przeżywać w wieku gimnazjalnym, kiedy świat jest trywialny a uczucie płytkie. Mi niestety przytrafiło się za późno, kiedy człowiek na głowie ma jakieś obowiązki,
@AnonimoweMirkoWyznania: Dasz radę. :)
Kochasz siebie i to jest najważniejsze, a Twoją przyszłość widzę tak, że spotkasz kiedyś taką że Cie tak p$%&@# w serce, że się nie pozbierasz :D
A, że pierwsza miłość boli, to cóż... upadki z roweru też bolały jak się uczyłem :)
MetalowyDrań: Niestety znam to uczucie. U mnie podobnie. Może nie to, ze zawsze tak było, jakieś 6 lat temu przeżyłam fascynację i zakochanie ale niestety z 2 strony to się szybko wypaliło i od tamtego czasu niestety posucha :(. To dobija chyba jeszcze bardziej niż nie znać tego uczucia. Jesteś z tą 2 osobą, a w głębi serca masz poczucie, że to nie do końca tak powinno być. Z rok czy