Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Krótki tekst o tym, że wasze możliwości są w 90% zależne od psychiki. Opiszę wam jak w nieco ponad dwa lata zmieniłem swoje życie o 180 stopni.

Rodzice wychowywali mnie pod kloszem. Nigdy nic nie musiałem, a nawet nie mogłem, bo przecież coś mi się może stać. Nawet głupiego gwoździa nie pozwoli mi wbić, żebym sobie w palca nie walnął młotkiem. Przez to wychowali #!$%@?ę, która nic nie potrafiła z prac fizycznych, byłem zwykłą niemrawą, ciepłą kluchą, która nie potrafiła wejść na drzewo, a po drabinie schodziła jak baba.

Piotrusiu, przecież taki jesteś, nie każdy musi być sportowcem.

Tak, #!$%@?, do 22 letniego faceta wszyscy zwracali się per Piotrusiu.
W innych aspektach byłem bardzo zaradny, szkoła, codzienne sprawy, trudne sytuacje - ogarniałem to wszystko bez problemu. Jednak zawsze czułem się jak dziecko pomiędzy rówieśnikami - WF, zajęcia sportowe, z którymi dawałem sobie spokój po 1-2 razach jak tylko ktoś zaczynał zdrabniać moje imię, a prędzej czy później, ale następowało to zawsze. Frustrowało mnie to cholernie i za bardzo nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić.

Wszystko się zmieniło 24. sierpnia 2014. Weekend, który odmienił moje życie. Moi rodzice organizowali jakąś imprezę urodzinową czy imieninową. Przyjechali znajomi i jedni z nich przyprowadzili swojego znajomego, byłego wojskowego. Okno od swojego pokoju miałem akurat nad ich miejscem biesiadowania, więc słyszałem wszystko. Pan Marek okazał się emerytowanym żołnierzem GROMu, który prowadzi tartak. Praktycznie cała impreza to było słuchanie jego historii z misji, ze szkoleń, z treningów. Słuchałem go i wsiąkałem coraz bardziej. Zapragnąłem wtedy zostać specjalsem, czułem się z tym jednak jak otyła nastolatka, która marzy o zostaniu modelką.

Wyczekałem, aż całe towarzystwo będzie tak nagrzane, że ewentualnie następnego dnia nie będzie nic pamiętać i zapytałem pana Marka jak dostać się do GROMu. (finalnie wybrałem jednak inną, której profil bardziej mi odpowiadał). Spodziewałem się parsknięcia śmiechem, ale pan Marek powiedział tylko: wystarczy chcieć, wszystko siedzi tutaj (i przyłożył palec do skroni). Zapytał mnie tylko czy kiedykolwiek na coś chorowałem, czy mam jakieś wady. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie. Wtedy zaproponował, że może mnie zatrudnić w tartaku. Wiedział, że skończyłem technikum informatyczne, więc zaproponował pracę 50/50 - przez połowę czasu ogarniam kwestie IT, a przez połowę #!$%@? fizycznie dostając szkołę życia.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem co mi się trafiło. Setki chłopaków, których poznałem później zrobiłoby wszystko, żeby ich mentorem i trenerem personalnym został były operator jednostki specjalnej. Kilka dni później zacząłem pracę. Miałem układać deski. Starsi pracownicy przerzucali je z łatwością, ja ledwo miałem siłę, żeby ją podnieść. Pierwszy kryzys przyszedł po dwóch godzinach. Poszedłem do pana Marka i powiedziałem, że rezygnuję, że to nie dla mnie.

Idź, #!$%@?, do domu i spędź resztę życia przed komputerem użalając się nad sobą. Myślisz, że ja dostałem cokolwiek za darmo? Myślisz, że tylko tobie jest ciężko?

Wróciłem do pracy, zacisnąłem zęby i walczyłem dalej. Z każdym dniem było coraz lepiej, coraz mniej się męczyłem, siła wzrastała. Po jakimś czasie to ja byłem tym, który wchodził na samochód, żeby odpiąć ładunek albo tym, który wchodził na dach przybić kawałek oderwanej papy.

W między czasie pan Marek przygotował mi plan treningowy, który polegał na tym, że pakowałem do plecaka turystycznego 15 kg ładunku i szedłem do lasu. Biegałem, maszerowałem, robiłem pompki, przysiady, podciągnięcia. Moja pierwsza trasa miała chyba 5 km, potrafiłem biec przez 2 minuty, po pół roku wydłużyła się do 40 km robionych 2-3 razy w tygodniu praktycznie biegnąc przez większość czasu.

Najlepszy był moment, w którym frajdę zaczęło mi sprawiać dokładanie sobie trudności, a nie omijanie ich. Nie mogłem funkcjonować bez sportu. Dołożyłem sobie siłownię, rower, basen. Pan Marek zabierał mnie też na wspinaczkę i nauczył mnie podstaw survivalu - wybieranie miejsca na obóz, zbieranie opału, rozpalanie ognia. Praktykowałem to podczas weekendowych treningów, które trwały już po 8-10 godzin. Rozpalenie ognia podczas oberwania chmury mając tylko krzesiwo i składany nożyk daje niesamowitą frajdę.

Fajnie było obserwować jak zmienia się moje ciało. Sporo schudłem, mięśnie stały się widoczne, na rękach miałem widoczne żyły. Zmienił mi się głos, zarost rósł mi jakieś 10 razy szybciej, miałem mnóstwo energii i co najważniejsze już nikt, poza babcią, nie nazywał mnie, #!$%@?, Piotrusiem.

Po roku zdecydowałem - chcę iść na selekcję. Selekcja to rodzaj sprawdzianu do jednostek specjalnych, podczas którego pokonuje się dystans odpowiadający kilku maratonom. Śpi się pod gołym niebem i je bardzo mało. Kandydaci są cały czas budzeni, wszystko to przeplatane jest ćwiczeniami typu brzuszki, pompki oraz testami w najmniej odpowiednich momentach. Sprawdza się wytrwałość, wytrzymałość, zachowanie w stresie, umiejętność współpracy i wiele innych aspektów niezbędnych do służby w wojskach specjalnych.
Był to moment, aby ustalić szczegółowy plan treningowy, bo do tej pory robiłem wszystko na żywioł. Zacząłem biegać kontrolując tętno, zacząłem trening na siłowni z trenerem personalnym, który wiedział czego potrzebuję i zapisałem się na kickboxing. Oczywiście marsze kontynuowałem cały czas i zacząłem skupiać się na pracy z mapą i kompasem. Nie miałem z tym najmniejszego problemu, punkty na mapie odnajdywałem w momencie, a marsze na azymut nie sprawiały mi najmniejszych problemów. W momentach największego zmęczenia wyciągałem sobie sudoku i rozwiązywałem na czas.

Z racji tego, że mieszkam na północy brakowało mi treningu w górzystym terenie, co niestety odbiło się w późniejszym czasie. Przez rok byłem tylko raz w Beskidach. Niestety charakterystyka marszu w górach była zupełnie inna.

Warunkiem koniecznym było odbycie służby przygotowawczej. Dzięki znajomościom pana Marka zostałem zakwalifikowany na szkolenie w najbliższym terminie. Dla mnie to była strata czterech miesięcy, nie dowiedziałem się niczego przydatnego, a tylko moje treningi wytrzymałościowe na tym ucierpiały. To co było mi potrzebne do dalszej służby można było by streścić na dwóch zjazdach weekendowych.

Złożyłem dokumenty do jednej z jednostek specjalnych. Przeszedłem wstępną kwalifikację, bez problemu przeszedłem sprawdzian z WF, który był banalnie prosty. Odbębniłem testy psychologiczne, o których niestety nie mogę nic napisać, a były jednym z najbardziej dziwnych przeżyć jakich doświadczyłem.

Obecnie jestem już po selekcji. Niestety nie dotrwałem do końca, odpadłem na półmetku. Zabrakło mi przygotowania w górach i zawaliłem sprawę ze sprzętem. Śpiwór był niedopasowany do warunków przez co każdej nocy praktycznie zamarzałem zamiast się wysypiać. Buty też miałem nierozchodzone, co w połączeniu z terenem, wilgotnością i brakiem możliwości umycia się spowodowało, że moje stopy wyglądały jak mielonka. Z każdego odcisku lała się krew, a później krew z ropą. Gdyby nie to, myślę że wytrzymałbym do końca. Wiem, że muszę się skupić na treningu w górach w takich samych warunkach jak selekcja. Wypad w góry, nawet najbardziej intensywny, ale połączony ze spaniem w kwaterze ma niewiele wspólnego z realiami selekcji. Pozwoli mi to też na lepsze dopasowanie sprzętu. Daję sobie rok na treningi i startuję znowu. Z tego co wiem mało kto przechodzi za pierwszym razem, a ja i tak byłem najmłodszy. Pomiędzy zawodowymi żołnierzami czy koksami z AT czułem się równy. Jestem z siebie zajebiście dumny. Jeśli macie jakieś marzenia, to zacznijcie je realizować. 90% siedzi w głowie. Więc włączcie sobie to: https://youtu.be/Bcf4Wyf520A i do dzieła, #!$%@?!

Z oczywistych względów piszę a anonimowego przez VPN. Jeśli ktoś ma jakieś pytania lub chce porozmawiać niech zostawi maila w komentarzu.

#coolstory #motywacja #wojsko #wojskaspecjalne

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Pobierz AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
Krótki tekst o tym, że wasze możliw...
źródło: comment_dNr8WLmzD9HMeDzcVH9Y2g8PLIucuP8b.jpg
  • 110
@tajemniczygosc: Nie pisze o schudnięciu i bieganiu maratonu po pracy, geniuszu. Tylko o ludziach, którzy z kanapowca stali sie elita. Znam kilku, bo regularnie strzelam z nimi na tej samej strzelnicy i to jest niewyobrazalny poziom sprawności fizycznej. Do tego trzeba mieć predyspozycje albo trenować latami i budować rutynę. Poza tym czytając ten motywacyjny tekst zastanawiałem sie w którym akapicie bedzie mi chciał sprzedać motywacyjnego ebooka albo zaprosić na wykład.
@tajemniczygosc: Się śmiejesz ale z tego co mi wiadomo husein bolt już w momencie wyjścia na świat zrobił kilka okrążeń wokół szpitalnego łużka. Oczywiście nic na ten temat nie wiadomo bo każą podpisywać jakieś dokumenty lekarzom, a ja sam piszę to zza podwójnego vpn i tarasowaniem cebulowym.
Do tego trzeba mieć predyspozycje albo trenować latami i budować rutynę.


@BarteckR: no i oni właśnie trenowali latami i budowali taką rutynę. Sam znam gościa, który 2 lata temu był jeszcze grubaskiem, rok później przebiegł iron mana, teraz kupuje rowery za ponad 10 koła i mówi że stanie się mistrzem świata. Był kanapowcem, grzesiem, kluskiem i grubaskiem, teraz jest gościem o nie wyobrażalnych pokładach energii
Fakt, dostać się do służby przygotowawczej wcale nie jest łatwo. Liczą się plecy albo ponadprzeciętne umiejętności - studia specjalistyczne, kursy.

@AnonimoweMirkoWyznania: Przecież na służbę przygotowawczą do NSR dostaje się każdy kto chce, wystarczy złożyć papiery w WKU i przejść komisję lekarską xD

1/10 bo odpisałem.
Nie znam nikogo kto tak zmienił swój styl życia. Nawet będę się upierał, że jest to niemożliwe. Każdy kogo znam, kto ostro trenuje, od zawsze był aktywny. Z tym się po prostu rodzi.


@BarteckR: przez wiele lat jedyne aktywności fizyczne u mnie to jazda na rowerze do pracy i wypad w Bieszczady raz na ruski rok na jakąś prostą trasę, a teraz co tydzień śmigam na ścianie wspinaczkowej, co jest sporym
Ja: Interesuję się wojskiem, mam znajomych w Rembertowie, Lublińcu, Nilu oraz wielu znajomych z innych, zwyczajnych jednostek wojskowych. W Rembertowie nawet dojście do kogoś od kadr. Coś mi się nie chce wierzyć w tę historię. Do takich jednostek są bardzo ważne szczególne umiejętności, kursy typu wspinaczka, spadochron, nurkowanie, surwiwal, jakieś sukcesy albo doświadczenie w sztukach walki, punktowane są też prawa jazdy mniej popularnych kategorii, bardzo, BARDZO ważne jest doświadczenie wojskowe z
AzjatyckiBarman: Wielki szacun Piotruś, jeżeli to co mówisz jest prawdą.
Ja zaczynam oficjalnie od przełomu stycznia i lutego, oczywiście nie są to wojska specjalne.
Wstępnie zacząłem się już przygotowywać.
W listopadzie 2017 planuję dopiąć swojego celu.

Zaakceptował: Asterling

BiałyWybranek: nie pisz nic na temat rekrutacji; nie udzielaj nikomu informacji w prywatnych wiadomościach/emailach - nie wiesz z kim piszesz. Po danych, które zamieściłeś, ustalenie kim jesteś nie stanowi żadnego problemu [pochodzi z północy polski; oblał test w górach; młody]. Przeginasz takimi tematami.

Zaakceptował: Asterling

JA: @makmakp: Liczą się umiejętności, patrz mój komentarz powyżej. (O ile go dodadzą). ALE, wszystko inne też jest ważne. Oceny na świadectwie gimnazjalnym, oceny na świadectwie ze szkoły średniej, wyniki matur. Pytasz o studia - powiem tak: mam znajomego który się właśnie przygotowuje do Rembertowa, gdzie już z resztą siedzi jego ojciec. I znajomy właśnie mając dostęp do jednostki obrał dobrą, szybką drogę zaczynając od cywila. Teraz dla pewności robi