Wpis z mikrobloga

Aloha.
Nawiązując do swojego poprzedniego wpisu, dzisiaj poleci video, z tego, co nagrałem podczas podróży.
Pierwsze (szwajcarskie) koty za płoty

Z racji tego, że chciałem jeszcze pisać, to coś dorzucę, a co mi tam.

Pierwszą przeszkodą, z którą spotkałem się w samej Szwajcarii, był dość przyjaźnie wyglądający jegomość w średnim wieku, obsługujący biuro mojego akademika. Otóż, szanowny śmieszek na emeryturze zdecydował, że ciekawie będzie, jeżeli na wszelakie sentencje wypływające z moich ust w języku Szekspira, odpowie mi ichniejszą odmianą Wagnerowskiego szprechania. Mój niemiecki zaczyna się na 'nicht' i kończy na 'gut', z pewnymi dodatkami w stylu 'wasser' 'brot' 'bitte' 'danke' gdzieś między jednym a drugim. Facet zdecydowanie bawił się dobrze, ja zaś niekoniecznie, ale po jakiś dziesięciu minutach takiego szarpania chyba się znudził, bo przeszedł na płynną angielszczyznę, ratując mnie od wylewu już w pierwszy dzień wymiany.

Tutaj na usta ciśnie się pytanie, które sam również sobie zadaję - co za idiota wybiera się do Szwajcarii ze znajomością jedynie angielskiego, nieistniejącym francuskim czy włoskim, oraz niemieckim na poziomie głuchoniemego chłopa, uciekającego przed pruskim oprawcą? Cóż, wychodzi na to, że ja. Na swoją obronę powiem, że pozostałe miejsca, w które mogłem się udać, były zdecydowanie mniej interesujące (ot, np. Praga), nie oferowały zajęć po angielsku (Wiedeń) czy groziły niekontrolowanym rozsmarowaniem mojej osoby po ścianie najbliższego portu lotniczego przez panów w kolorowych turbanach, targanych zawodami miłosnymi czy inną depresją (Stambuł).

Tak czy inaczej, mając meldunek za sobą i rozpakowawszy graty, postanowiłem się pokręcić po okolicy. Budżetowe produkty, który odnalazłem w pobliskim Migrosie, pozwoliły dopuścić do siebie myśl, że nie będę musiał jeść liści, zagryzać tynkiem i popijać kranówką. Smutkiem napełnia mnie fakt, że dieta opierać się będzie jednak głównie na ryżu, warzywach i owocach - ceny mięsa są tak kosmiczne, że jakakolwiek szansa na konsumpcję schabowego czy chociażby piersi eksplodowała mi w twarz soczystym '12 franków za 800 gram kurzych cycków z datą do jutra' równie widowiskowo, jak ostatnia rakieta SpaceX'u.

Rzeczy, przy których portfel płacze równie rzewnie, jak przy steamowych wyprzedażach jest zdecydowanie więcej, ot np. ceny za bilety komunikacji miejskiej - bez żadnych zniżek podróż z Bumplitz Nord do Bern Banhof (czyli dosłownie jeden przystanek szybkiej kolei miejskiej) wynosi 5,80CHF. Tak bardzo nie drą nawet w warszawskich kawiarniach na Powiślu za karmelowe thai latte na odtłuszczonym mleku od tybetańskich mnichów. Więcej o tym ponarzekam przy innej okazji, od razu omawiając różne karty, w które się zaopatrzyłem, żeby podróż po mieście nie kończyła się z każdym razem małym samobójstwem mojej słowiańskiej, cebulowej duszy.

Piątek i sobotę spędziłem głównie na integrowanie się z innym studenciakami. Przyznać należy, iż jest to bardzo międzynarodowa chmara - od mieszkającej w pokoju obok dziewczyny z Singapuru, latającej w hidżabie, przez kilku przedstawicieli USA (w tym gościa studiującego browarnictwo z Kolorado), Japonki, Chinki, po Brazylijczyków czy Norwegów. Strach zostawić przywiezione z Polski kabanosy we wspólnej lodówce, bo jeszcze ktoś poczuje się urażony. Uszczypliwości na bok, pierwsze wrażenia są pozytywne i obiecujące, szczególnie ludzie z szóstego piętra, z którymi w sobotę udałem się na festiwal piwa do Fryburga, wydają się być w porządku (o czym może więcej w kolejnym video, jako że co nieco próbowałem nagrać), co stanowi dobrą przeciw wagę do, póki co, względnie pustego, trzeciego piętra, na którym przyszło mi zamieszkać.

Starczy, trzeba zbierać się i dokonać rejestracji swojej osoby na Uniwersytecie. Do kolejnego.

Wołam osoby, które wykazały zainteresowanie poprzednim wpisem:
@instinCtoriginal:
@MPTW:
@exdziewica:
@robson7:

#podroze #szwajcaria #berno #rozrywka #niewiemjaktootagowac
  • 6
@Szwajcarski-: Jeśli zamierzasz podróżować po Szwajcarii, to polecam zaopatrzyć się w Abonnement demi-tarif. Po waszemu to chyba będzie Halbtax-Abo.
A na dłuższe wyprawy polecam Carte journalière commune, po waszemu chyba Tageskarte Gemeinde. Za 44 chf bujasz się po całej CH wszystkimi środkami transportu, w tym statkami i pociągami panoramiczny.
Tylko nie wiem czy jesteś liczony jako rezydent Szwajcarii, a tylko oni mogą nabyć tę kartę. Masz też podobną kartę na kolei,
@snowboarder: W Genewie outlet daję radę.
A,co do kart to http://www.tageskarte-gemeinde.ch/fr-fr/
A co chodzi z regionami? A no o to, że prosisz w gminie, gdzie jesteś zameldowany. W innej nie możesz.A z dostępnością, to na każdy dzień jest ograniczona ilość tych kart. I przynajmniej u mnie możesz wziąć max 4. I chyba max 2 na jeden dzień. I w zależności od gminy czasami na weekend, trzeba bookowac parę tygodni wcześniej. Przynajmniej