Wpis z mikrobloga

@ses_pemiderewy:

Już mogę zalać kawę. Nalewam z meniskiem

wypukłym nad brzeg kubka… Niosę ją uważnie –

by nie nadlał się menisk… który drży jak chełbia…

Idę specjalnym chodem – takim od kolana –

pozostawiając uda przywarte do siebie…

stopa za stopą… płynnie… sunę prawie ślizgiem.

Zawsze się coś uroni; jeśli nic nie skapnie

na spodeczek, to znaczy – za mało nalane…

No… doniosłem. Ściurkuję uronione krople

– z podstaweczka do kubka
  • Odpowiedz