Wpis z mikrobloga

@rafalu90: Czy ja wiem... Gdyby nie to, że w grudniu poznałem swojego ówczesnego różowego, to też bym nie poszedł na studniówkę – ale w żaden sposób to nie zmieniło mojego podejścia – uważałem, że to marnotrawienie pieniędzy (tym bardziej, że trzeba było zapłacić na wyżerkę nauczycieli, z którymi miałem kosę).

Może i szkoda kasy, ale dobrze wiecie, że nie idziecie tam z innego powodu.


Czyli, że co: ktoś, kto nie
  • Odpowiedz
Czyli, że co: ktoś, kto nie idzie na studniówkę, nie idzie na nią TYLKO dlatego, że nie ma z kim iść? Bzdury.


@NieNieNieNieSwissAccounts: tu nie chodzi o żadną j----a studniówkę. Niech se każdy odpowie szczerze, czy aby na pewno jest zadowolony ze swojego życia, czy aby na pewno zmierza ono w dobrym kierunku i czy aby sam siebie nie okłamuje. Za kilka lat będzie na takie pytania za późno.
  • Odpowiedz
@rafalu90: też początkowo nie chciałem iść na studniówkę, a to dlatego, że byłem wtedy jeszcze większą stuleją niż teraz i po prostu twierdziłem, że nikogo bym nie znalazł. Dopiero przymus nauczycieli (później się oczywiście okazało, że na studniówkę nie trzeba iść, ale początkowo tak mówili) zmusił mnie do szukania jakiegoś różowego. I wiecie co? Było warto :) Bo mimo, że zaliczyłem jakieś 10 przegrywów z płcią przeciwną (od pytania tylko
  • Odpowiedz
@Ginden: Ja byłem i mimo iż piwnicę na codzień, to bardzo dobrze się bawiłem, chociaż dopiero jak nauczyciele poszli du domów, bo wcześniej się krępowałem.
  • Odpowiedz