Wpis z mikrobloga

#postmanstories

Krótkie scenki, fragmenty rozmów, ot takie obserwacje ucha. Część z ostatnio, część ze starego notatnika. Część nieśmieszna, raczej sytuacyjna.

**
Idę ulicą. Rozmyślam co bym zrobił z wielką wygraną w Totolotka. Wszędzie mówią, wszędzie dyskutują ile, to milionów do zdobycia. Poddałem się. Też zacząłem marzyć. Z zadumy wyrwała mnie pani G. radosnym powitaniem.
- Wygrałam, wygrałam! -ocknąłem się z zadumy.
- Ale w co? W Totolotka? - pytam z niedowierzaniem.
- Nie - odparła zdziwiona pani G. - w sądzie.
Kurtyna.


- Panie Ł. emeryturę dla pana mam.
- A to super, ja to wiedziałem, że Pan dzisiaj będzie.
- Tak? A skąd, przecież to dwa dnie przed terminem - odpowiadam zaskoczony.
- A bo widzi Pan, mi się zawsze ,zanim Pan przyjdzie z emeryturą, śni, że pijany po mieście chodzę
Kurtyna.


Jakaś firma. Jakieś biuro. Akurat wchodziłem.
- Jedna dziewczyna, która tam jeszcze ubrana jest, niech podejdzie.
Kurtyna.


Idę. Buty mokre, w sumie to nawet przemoczone. Zimno.
- A co pan tak sobie chodzi? - zapytał z zaskoczenia mijany klient
- A bo lubię spacery - burknąłem pod nosem.
Kurtyna.


Wchodzę z rentą do pani K., ledwo próg przekroczyłem.
- Mięsa panie nie mam, ale może pomidorówki bo dopiero ugotowałam?
- To może następnym razem - odpowiedziałem.
- To może następnym razem - przytaknęła.
Kurtyna.


Pukam do drzwi.
Słychać głośne "Proszę wchodzić".
Wchodzę. Pani S. już czeka przy stole na swoją emeryturę.
- A to kot czy kotka! - słychać pytanie z sąsiedniego pokoju.
- To Listonosz, stary głupcze! - odpowiada pani S.
- Aha... - słychać zawód w głosie z sąsiedniego pokoju.
Kurtyna.


Codziennie odwiedzam mały, lokalny ryneczek. Codziennie przechodzę przez niego tą sama trasą, mijam tych samych sprzedawców.
- Dzieeeń Dobry - witam się uprzejmie z panią G.
- Dzień Dobry - odpowiada równie uprzejmie pani G.
- Cześć - zalotnie wita się ze mną koleżanka pani G.
- Dzień dobry.
- M. no co ty się tak spoufalasz. On tu służbowo jest. Przecież to Listonosz. - wzburzyła się pani G.

Kurtyna.


Naciskam guzik domofonu. Dzwonie. Czekam.
- KTO TAM!? - zabrzmiało groźnie - Prokuratura?
- Nie, Listonosz.
- A to zapraszam - zabrzmiało miło.
Kurtyna.


Biuro. Zza pleców. Jedna do Drugiej.
- Była już dzisiaj Kleopatra?
- Była i poszła.
Kurtyna.


Pod klatką w bloku. Kobieta spod "czwórki" otwiera drzwi. Szerokim gestem zaprasza.
- Dzień dobry. Zapraszam na nasze salony.
- A dziękuję.
- Jest ktoś pod ,,czwórką,,?
- Nie wiem, jeszcze nie byłem.
- Jak to? - pani zbystrzała, zastanowiła się chwilę - No tak. Jest coś pod ,,czwórkę,,?
- Dzisiaj nie.
Kurtyna.


- Od kiedy Pan chodzi?
- Od drugiego roku życia - rzuciłem z uśmiechem.
- Ale...
- We wtorek. We wtorek z urlopu wróciłem.
Kurtyna


Siedziba firmy. Szef. Dwóch pracowników. Jeden przedstawiciel handlowy w wizycie.
- Cześć M. mam list z ...
- Z Urzędu Skarbowego - przerwał mi przedstawiciel handlowy
- A skąd wiedziałeś? Czytasz w myślach?
- Bo wy listonosze zawsze mówicie to z takim drżącym głosem - uśmiechnął się.
Kurtyna.


Pukam do drzwi. Nikt nie otwiera.
- Tutaj - krzyknął ktoś za moimi plecami.
Odwracam się, rozglądam. No nikogo nie ma. Pewnie jakiś żartowniś.
- No tutaj. U góry.
Znów się odwracam. Spoglądam do góry i widzę pana Z.. Siedzącego na świerku. Sześciometrowym. Z piłą.
- Choinkę ścinam na święta.
- Aha. Polecony mam, ale chyba sobie pan go jutro odbierze. Jakby nie było, nie ma pana w domu.
Pan Z. zgodził się na propozycję a ja wypisałem awizo.
Kurtyna.

******

Takie małe, maleńkie #coolstory.
  • 33