Walczę sobie z różnymi słabościami z mniejszymi lub większymi sukcesami, ale cały czas widzę, że prokrastynacja to największe g---o do pokonania, skurczybyk z największym poziomem HP.
Do tej pory w większości źródeł czytałem, że główna przyczyna prokrastynacji to lęk. Lęk przed porażką, lęk przed oceną innych, lęk przed sukcesem. I tak dalej. Niby mądre i rozsądne psychologiczne tłumaczenie, forsowane między innymi przez takich fachowców jak Neil Fiore (autor książki "Nawyk Samodyscypliny").
Zacząłem się jednak zastanawiać - skoro przyczyną prokrastynacja jest lęk, to ... dlaczego odwlekamy również totalne gówna? Takie drobne zadanka, które można by zrobić w 5 minut, gdyby tylko się chciało? Dlaczego odwlekamy równie konsekwentnie zadania, które nie wiążą się w żaden sposób z podwyższonym poziomem lęku? Ja na swojej liście zadań miewam takie taski, które wiszą tam chyba z pół roku, które zajęłyby dosłownie kilka minut, ale z racji tego, że nie są jakieś mega pilne, to ... wiszą sobie dalej :) Zauważam, że takie odwlekanie siedzi w głowie bardziej na zasadzie takiej prymitywnej reakcji, nawyku, niewłaściwej reakcji mózgu na określone bodźce.
Tytuł: Primary Greatness: The 12 Levers of Success
Autor: Stephen R. Covey
Gatunek: rozwój
Komentarz usunięty przez autora