W polskiej sieci można natrafić na wpisy o tym, że Jens Stoltenberg - były sekretarz generalny NATO - został pozwany i "grozi mu dożywocie". Autorzy postów w mediach społecznościowych najczęściej powołują się na teksty trzech polskich portali, które przekazały taką informację. W podobnych do siebie tytułach napisały one, że: "Były szef NATO pozwany. 'Stoltenbergowi grozi dożywocie'" (Dorzeczy.pl); "'Grozi mu dożywocie'. Jens Stoltenberg pozwany w Belgii" (Fronda.pl) i "Były szef NATO pozwany. 'Stoltenbergowi grozi dożywocie'" (Kresy24.pl).
Pełną treść dokumentu Patrick Pasin opublikował na swojej stronie internetowej. Już jego nagłówek wskazuje, że nie jest to pozew, czyli pismo wszczynające sprawę jednej strony wobec drugiej w prawie cywilnym. Francuz złożył "plainte" (z fr. skargę), czyli odpowiednik polskiego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Tak jak w polskim prawie taki wniosek skierował do prokuratora, w tym przypadku Prokuratora Generalnego Sądu Apelacyjnego w Brukseli, a nie bezpośrednio do sądu, jak sugerowały media opisujące sprawę.
Zasadnicza różnica polega na tym, że takie zawiadomienie tak w prawie polskim, jak i belgijskim, jest dopiero początkiem postępowania prokuratorskiego, w którym zadaniem prokuratura jest ustalić, czy rzeczywiście popełniono zarzuty wymienione we wniosku i czy taki wniosek może stać się podstawą do postawienia komuś zarzutów. Samo zawiadomienie nie przesądza więc o winie danej osoby, a jest jedynie wezwaniem prokuratury do zbadania konkretnej sprawy. Na rządowej stronie Belgium.be w zakładce poświęconej tego typu zawiadomieniom wyjaśniono: "Jeżeli prokuratura uzna, że zarzuty są niewystarczające lub że nie może postawić podejrzanemu zarzutów na przykład ze względu na brak kompetencji, podejmie decyzję o zamknięciu sprawy bez dalszych działań".
Źródło:
Pełną treść dokumentu Patrick Pasin opublikował na swojej stronie internetowej. Już jego nagłówek wskazuje, że nie jest to pozew, czyli pismo wszczynające sprawę jednej strony wobec drugiej w prawie cywilnym. Francuz złożył "plainte" (z fr. skargę), czyli odpowiednik polskiego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Tak jak w polskim prawie taki wniosek skierował do prokuratora, w tym przypadku Prokuratora Generalnego Sądu Apelacyjnego w Brukseli, a nie bezpośrednio do sądu, jak sugerowały media opisujące sprawę.
Zasadnicza różnica polega na tym, że takie zawiadomienie tak w prawie polskim, jak i belgijskim, jest dopiero początkiem postępowania prokuratorskiego, w którym zadaniem prokuratura jest ustalić, czy rzeczywiście popełniono zarzuty wymienione we wniosku i czy taki wniosek może stać się podstawą do postawienia komuś zarzutów. Samo zawiadomienie nie przesądza więc o winie danej osoby, a jest jedynie wezwaniem prokuratury do zbadania konkretnej sprawy. Na rządowej stronie Belgium.be w zakładce poświęconej tego typu zawiadomieniom wyjaśniono: "Jeżeli prokuratura uzna, że zarzuty są niewystarczające lub że nie może postawić podejrzanemu zarzutów na przykład ze względu na brak kompetencji, podejmie decyzję o zamknięciu sprawy bez dalszych działań".
Źródło:
Boty/konta propagandowe w komentarzach pod filmikiem na kanale z wiadomościami dla Ukraińców. Oczywiście standardowo podszywanie się pod kobiety. Chodzi o tę łapankę Ukrainców przed klubem.
Są to według was:
A)
Pytanie j/w.