- Jestem za dobrze wykształcony, żeby nie rozumieć, że tak dalej być nie może i że burżuazja zostanie unicestwiona. Jeżeli jednak urzeczywistni się socjalizm, pozostanie nam tylko umrzeć; na razie nie mamy pojęcia o pieniądzach; wszyscy mamy zapewnione środki i jesteśmy kompletnie nieprzystosowani do zdobywania czegokolwiek pracą. Wszyscy jesteśmy narkomani, opiumiści; nasze kobiety to nimfomanki. Jesteśmy mniejszością, ale na razie rządzimy wśród młodzieży: wyśmiewamy tych, których interesuje socjalizm, praca, rewolucja. Żyjemy tylko wierszami; przez ostatnich pięć lat nie przegapiłem ani jednego tomiku. Znamy wszystkich na pamięć - Sołoguba, Balmonta, Igora Siewierianina, Majakowskiego, ale to wszystko już jest mdłe; to wszystko się skończyło; teraz, zdaje się, będzie moda na Erenburga.
Młody człowiek zaczął deklamować z pamięci dziesiątki wierszy współczesnych poetów. Wiał silny wiatr, był mróz, ani jednej latarni. Było mi zimno, przyśpieszyłem kroku, on również przyśpieszył; idąc szybkim krokiem pod wiatr, wciąż równie miarowo recytował wiersze, których nic nie wiązało z wyjątkiem tej strasznej, pustoszącej psychikę epoki, w której powstały.
- Czy rzeczywiście nie interesuje was nic prócz wierszy? - zapytałem wreszcie niemal mimowolnie.
Młody człowiek odpowiedział jak echo:
- Nie interesuje nas nic prócz wierszy. Przecież jesteśmy puści w środku, kompletnie puści.

1918
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 2
@Sinuhe_95: U mnie dochodzi też taki paradoksalny problem, że na początku bardzo szybko przyswajam wiedzę, przez co wydaje mi się, że nauka zawsze będzie łatwizną. A kiedy pojawia się coś trudniejszego, to mam wyrzuty do samego siebie, że nie idzie mi tak łatwo, jak dzień wcześniej. Co do rosyjskiego, to zadowoliłby mnie poziom swobodnego czytania i średniego rozumienia mowy, więc to na pewno nie jest poza moim zasięgiem.

Kino bardzo
  • Odpowiedz
Jest wiele powodów do samobójstwa i, w sensie ogólnym, najbardziej dostrzegalne nie zawsze były najbardziej skuteczne. Człowiek rzadko zabija się z refleksji (taka hipoteza nie jest jednak wykluczona). Początek kryzysu niemal zawsze nie podlega kontroli. Gazety często piszą o „miłosnych zmartwieniach” albo o „nieuleczalnej chorobie”. Są to wyjaśnienia uprawnione. Ale należałoby wiedzieć, czy w dniu samobójstwa przyjaciel desperata nie rozmawiał z nim w tonie obojętnym. Wówczas on jest winien. Taka rzecz może bowiem wystarczyć, by przyśpieszyć wybuch wszystkich uraz i wszystkich zniechęceń, dotąd jeszcze pozostających w zawieszeniu.

[...] W pewnym sensie zabić się to wyznać, jak w melodramacie. Wyznać, że życie nas przerasta albo że nie rozumiemy życia. Nie idźmy jednak zbyt daleko w tych analogiach i wróćmy do terminów obiegowych. A więc jest to wyznanie, że rzecz „niewarta jest trudu”. Naturalnie, żyć nigdy nie jest łatwo. Gesty, które egzystencja narzuca, kontynuuje się z wielu powodów, wśród których pierwszym jest przyzwyczajenie. Śmierć z własnej woli zakłada, że człowiek, choćby instynktownie, uznał to przyzwyczajenie za śmieszne, stwierdził brak wszelkiej głębszej racji, aby żyć, bezsens codziennej krzątaniny i bezcelowość cierpienia.

1942

Albert
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@ExitMan: Zgadzam się z tobą, jeżeli mówimy o czymś właśnie w rodzaju rozmowy w "tonie obojętnym". Można to niuansować dalej, dopisując, że np. ten hipotetyczny przyjaciel nie był w formie i nie zauważył, że ta rozmowa jest dla nas szczególnie ważna.

Należałoby też dopowiedzieć, że w sytuacjach skrajnych, przedsamobójczych, znaczenia ulegają przeskalowaniu; "ton obojętny" nie jest tylko tonem obojętnym, ale znaczy tyle, co "nie mam już nikogo". Używając twojej analogii:
  • Odpowiedz
@psycha: No Frankl też mówił, że w obozie przeżyli tylko Ci, którzy mieli cel wyjścia z tego miejsca. Oczywiście nie wszyscy, ale to podctawa. Szkoda, że nie ma (bądź nie znam) losów psychicznych ludzi, którzy stamtąd wyszli.
Piję do ,, Człowiek w poszukiwaniu sensu " oczywiście.
  • Odpowiedz
Jest tak: nie ma nic wiecznego, niewiele rzeczy jest długotrwałych, a każda jest krucha inaczej. Chociaż sprawy kończą się różnie, to jednak wszystko, co ma swój początek, znajduje także swój kres. Niektórzy grożą światu zagładą, i jeśli sądzisz, że godzi się w to wierzyć, pewnego dnia ten wszechświat, który obejmuje wszystkie rzeczy boskie i ludzkie, ulegnie rozproszeniu i pogrąży się w dawnym chaosie i ciemnościach...

Największą zatem pociechą dla człowieka jest myśl, że wszyscy przed nim cierpieli i wszyscy po nim będą cierpieli to, co jego spotkało. I dlatego wydaje mi się, że to, co natura uczyniła czymś najbardziej uciążliwym, uczyniła powszechnym, ażeby wobec okrucieństw Przeznaczenia pociechą był ich równy podział.

...Biorąc pod uwagę, ile smutków zagraża nam jeszcze w życiu, powinnyśmy, jeśli już nie całkiem przestać płakać, to przynajmniej zachować trochę łez na później. Niczego nie należy bardziej oszczędzać niż tego, czego tak często musimy używać.

Seneka,
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Aerwin: Dla jasności: na depresję leczyłem się przez wiele lat. To nie jest żadne "wołanie o pomoc", a dzielenie się fragmentami o określonej tematyce (nie ze wszystkimi się zresztą zgadzam; część ma wartość przede wszystkim historyczną).
  • Odpowiedz
Naturalne pragnienia są ograniczone, lecz pragnienia zrodzone z błędnych przekonań nie mają się gdzie zatrzymać. Błąd bowiem nie ma żadnej granicy. Wędrowiec idący drogą dochodzi do jakiegoś końca: tylko błądzenie nie ma kresu. Wyzwól się więc z urojeń, a kiedy będziesz chciał poznać, czy to, do czego zmierzasz, opiera się na naturalnym pragnieniu czy też na ślepej namiętności, rozważ, czy może ono na czymś poprzestać. Jeżeli stwierdzisz, doszedłszy bardzo daleko, że wciąż zostaje do przebycia jeszcze dłuższa droga, możesz być pewien, że twoje dążenie jest sprzeczne z naturą.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza [w:] Myśli, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987
________________________________________

Mój tag #psychacontent na którym postuję fragmenty z literatury, historii i filozofii dotyczące depresji, śmierci, kobiet, samobójstwa, samotności i
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Depresyjny klimat naszej epoki można by między innymi tłumaczyć gwałtownym naruszeniem dotychczasowych systemów społecznych i kulturowych. Na skutek rozbicia istniejących struktur zachwiane zostało poczucie nie tylko metafizycznej, kulturalnej, społecznej, lecz także biologicznej ciągłości życia ludzkiego. Człowiek został oderwany od swej tradycji i od swej przyszłości. Poczuł się samotny w czasie, przestrzeni i chaosie związków przyczynowych. Zamiast porządku panują w świecie przypadki i prawa statystyczne. Samotność (alienacja) stoi w sprzeczności z biologicznie uwarunkowanym poczuciem ciągłości życia. Człowiek musi wiedzieć, skąd przyszedł i dokąd zmierza, gdyż taka jest jego natura. Należy on do układów samosterujących, a te muszą mieć swoje „zaprogramowanie” (przeszłość) i swoją pamięć (tradycję). Samotność (alienacja) jest sprzeczna z naturą człowieka, tak jak wszystkich istot żywych.

Samotność dzisiejszego człowieka dotyczy nie tylko kategorii czasu, ale też przestrzeni; nie czuje on łączności z innymi ludźmi i z przyrodą, jest od nich odizolowany. Od kontaktu z przyrodą izoluje go warstwa technicznego środowiska, a od żywego emocjonalnego kontaktu z ludźmi – konieczność noszenia ochronnej maski, wynikająca ze zbytniego zagęszczenia się i skomplikowania stosunków międzyludzkich. W chaosie sprzecznych zjawisk nie jest też w stanie ustalić zrozumiałych dla siebie związków przyczynowych; jego światem rządzi chaos, wobec którego czuje się bezsilny; nie może w nim realizować własnych modeli rzeczywistości (istotny element drugiej fazy metabolizmu informacyjnego). Ze względu na skomplikowanie się stosunków społecznych i ekonomicznych (kolektywność procesu produkcji, różnego rodzaju zależności) współczesny człowiek porusza się w swoim otoczeniu społecznym jak w smole (wysoki współczynnik lepkości środowiska społecznego); najmniejsza próba realizacji własnych pomysłów napotyka silny opór, iż wydaje się, że lepiej przyjąć postawę konsumpcyjną i w ogóle zrezygnować z postawy twórczej.

1974

Antoni
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Przedstawiam mój przekład wiersza Georga Trakla - De Profundis (Z Otchłani). Kilka krótkich uwag. W oryginale jest to wiersz biały, pozbawiony rytmu i - jak na Trakla przystało - dość bełkotliwy. Starałem się więc wiersz sproszkować i następnie zrymować bez wielkiego uszczerbku na sensie i treści. Załączam oryginał oraz angielskie tłumaczenie z książki: Autumn Sonata. Selected poems of Georg Trakl; >>link do archive.org<<.

Georg Trakl - De Profundis

Na ściernisko nagie czarne krople mżą.
Pnie soliter gałąź nad
psycha - Przedstawiam mój przekład wiersza Georga Trakla - De Profundis (Z Otchłani)....

źródło: comment_1643912541Xjael6WNdG9IhZ1RvJ8Bon.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Są właściwie dwa dziś nihilizmy, wschodni i zachodni. Zachodni to jest ta „implozja aksjologiczna”, o której pisałem (niejeden zresztą) nieraz. Ruina Imponderabiliów, wiara w realizowalność Fajnego Lekkiego Łatwego Życia z mordą w śmietanie, Tu, Zaraz, to, co w konsekwencji kładzie znaki równości między Miłością i kopulacyjnym maratonem, szczęściem i posiadaniem Kupy Forsy i Kupy Drogich Pięknych Rzeczy etc. To jest jeden nihilizm, ten, który sprawia, że liczy się tylko chwila, że krótkowzroczna staje się polityka, sztuka, wszystko obliczone na efekt natychmiastowy, wskaźniki Dow Jones, bezrobocia, inflacji trzeba poprawiać, a to, co decyduje o be or not to be, traci się kompletnie z oczu. To jest nihilizm społeczeństwa otwartego (Popper’s open society). A w closed society jest to nihilizm wywołany rozbiciem społeczności na miazgę jednostek totalną dezinformacją, fałszowaniem rzeczywistości, autorytarną kontrolą, środkami socjotechnicznymi, technologią wręcz – decerebracji, otępienia, tworzeniem postawy 100% cynicznej jako jedynej „opłacalnej” życiowo. Tak to wygląda owa „konwergencja” jako zbliżanie się dwu różnopochodnych (i jak bardzo różno pochodnych!!) nihilizmów – z których żaden sensu stricto nie był przez Nikogo z osobna Zamierzony. Vae Humanitati – biada dudkom, którzy tak czy owak dali się wystrychnąć! W gruncie rzeczy są to dwa różne drogami, ale tożsame w finalnym rezultacie, przedsięwzięcia, z natury rzeczy utopijne, jako zmierzające do zbudowania Raju na Ziemi.

28 XII 1976

Stanisław Lem, Sława i fortuna. Listy do Michaela Kandla 1972-1987, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Były próby zrekonstruowania psychofizycznego profilu tych czytelników i autorów [zinów o tematyce SF – p.] w badaniach amerykańskich psychologów, i wie pan, co się okazuje? Najczęściej są to młodzi ludzie z ogromną ilością frustracji – czujący się samotnie, nieudacznicy. Często są to osobnicy nie mający po prostu szczęścia do kobiet. Kiedy taki znajdował sobie kobitkę, to bardzo szybko przestawał wydawać te fantastycznonaukowe magazyny. To jest po prostu środek komunikacji towarzyskiej. Nie można wydawać pisma o aurze Elegii duinejskich Rilkego [...] bo odstraszy się ewentualne kandydatki do ołtarza. A SF jest obiegowa, popularna i nowoczesna. [...] Są inne światy, jest nauka, jest kosmos!

Tako rzecze Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018
________________________________________

Mój tag #psychacontent na którym postuję fragmenty z literatury, historii, filozofii i poezji, dotyczące depresji, śmierci, kobiet, samobójstwa, samotności i
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

– Co rozumiem przez "samotność duchową" i na czym polega jej groza?
"Jednostką samotności" – jeśli się w takich sprawach tak kwantytatywnie wolno wyrazić – jest fakt, że jakieś moje jedno przeżycie pozostaje nikomu nie znane. Samotność już wyczuwalna, dotkliwa, zjawia się w miarę jak się tych przeżyć, po pierwsze, robi więcej, po drugie, jak się dla mnie stają ważniejsze. Szczytem samotności byłaby sytuacja taka, że nie byłoby znane nikomu żadne moje przeżycie, przy czym wszystkie te nikomu nie znane przeżycia miałyby dla mnie nieskończenie wielką doniosłość.
W praktyce wygląda samotność na ogół tak, że nikomu nie znana jest przeważna część tych naszych przeżyć, które dla nas mają wagę największą. Zaś groza samotności, jak mi się zdaje, może być rozumiana dwojako. Przeżycia, które dla otoczenia są niedostępne, tym samym nie mogą budzić sympatii. Ale jeśli jej nie budzą nasze przeżycia najważniejsze, wychodzi to na to, że poza kręgiem sympatii pozostaje to co – w naszym pojęciu – jest w nas najcenniejsze, rdzeń nasz istotny. Tu właśnie, gdzie najbardziej jej trzeba, nie otrzymujemy zachęty; nie ma na tym terenie owej wymiany myśli i uczuć, do której przywykliśmy w sprawach mniej ważnych. To jedno; i to już jest ciężkie. Ale jest coś jeszcze cięższego. W gruncie rzeczy tak odczuwamy rzeczywistość, że to, o czym nikt nie wie, co się w niczyjej świadomości nie odzwierciedla, to nie istnieje; jesteśmy berkeleyanami z urodzenia, nawet czymś więcej. Bo dla Berkeleya istnieje duch i jego "idee"; tymczasem nasze instynktowne odczucie jest takie, że nawet "idee", o których nic nie wie żaden duch inny poza tym, który je w sobie zawiera, są jak gdyby nie były. Jeśli się moje przeżycia nie odzwierciedlają w żadnej zewnętrznej w stosunku do mnie świadomości, to nie istnieją; a jeśli są to właśnie przeżycia stanowiące, w moim odczuciu, moją najistotniejszą treść, to poniekąd także i ja sam nie istnieję. Tak: człowiek w tym znaczeniu samotny czuje się przekreślony; ilekroć się w nim poderwie poczucie życia, samotność odpowiada: "nie ma cię"; jest to przewlekłe zabijanie człowieka, i groza samotności jest dzięki temu równie mroczna i niesamowita, równie się nie dająca przemyśleć do dna ostatniego jak groza śmierci. Toteż mało kto ją przemyślał.
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@psycha: Brzmi jak jeden z symptomów narcyzmu: bez feedbacku narcyz nie wie co myśleć o sobie (swoich ideach), bo tylko widzi siebie jako refleksję w oczach innych osób.

Tutaj widać, że facet w ogóle nie docenia intymności swoich doświadczeń i nie postrzega siebie jako pełnoprawnego obserwatora.
  • Odpowiedz
@Urajah: Ciekawa uwaga, ale nie zgadzam się z nią. Mowa jest tutaj o "wymianie myśli i uczuć", a narcyzm byłby czymś jednokierunkowym - łaknieniem podziwu i uwagi. Przedstawiona tutaj samotność jest czymś w rodzaju monady, tj. jakiejś głębokiej pojedynczości, gdzie nie ma się nikogo do porozumienia, bo albo nikogo nie ma, albo nikt tych naszych przeżyć nie chce/nie rozumie.
  • Odpowiedz
Tylko dzięki mowie ludzie sprawiają złudne wrażenie, że są wolni. Gdyby to, co robią, robili bez słowa, brałoby się ich za robotów. Mówiąc, oszukują samych siebie, a także innych. Skoro zapowiadają, co mają zamiar zrobić, jakże można by pomyśleć, że nie są panami własnych uczynków?

Emil Cioran, O niedogodności narodzin, Aletheia, Warszawa 2008

________________________________________
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Algernon Charles Swinburne - The Garden of Proserpine (Ogród Prozerpiny)*

I porzuciwszy gniew, nadzieję, pychę,
Wolni od pragnień i wolni od burz,
Dziękczynnych westchnień ślemy modły ciche,
Ktokolwiek jest tam pośród gwiezdnych głusz,
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Wiele naiwnych głupstw mówi się w towarzystwie z powodu chęci gadania. Lecz młodzieniec, szanujący się cokolwiek, kiedy po raz pierwszy wschodzi w świat, łatwo błądzi w kierunku wręcz przeciwnym: a mianowicie czeka z odezwaniem się, aż mu na myśl przyjdą rzeczy wyjątkowej piękności lub wagi. Zdarza się, że tak czekając, nie mówi nigdy. Najroztropniejsza na świecie, najpełniejsza ducha rozmowa składa się po większej części z powiedzeń i zdań żartobliwych i utartych, które w każdym razie służą do przepędzenia czasu na rozmowie. I trzeba koniecznie zdecydować się na mówienie rzeczy po większej części pospolitych, żeby mówić o niepospolitych tylko czasami.

Giacomo Leopardi, Myśli, Księgarnia Polska B. Połonieckiego, Lwów 1909

________________________________________
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Kazimierz Wierzyński - Do samobójców

Nie nam konać w przytułku nędznie, jak Varlaine,
Ani, jak ślepy Norwid, mrok chłonąć szpitalny,
Na różańcu się modlić i nocą przez sen
Bezsilnie o młodości rzęzić triumfalnej.
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Rok 1943, a w Paryżu, w centrum Europy, człowiek ciągnie do człowieka. A potem inne myśli... Postęp. Rozglądałem się po ulicy. Szereg kamienic, ulice – nawet ładne – ale gdy pomyśli się, że dziesiątki kilometrów kwadratowych, setki i tysiące pokryte są tymi kamienicami, robi się niedobrze. Wielkie miasto, miasto olbrzym, to też postęp. Postęp absurdalny. Ile godzin dziennie traci każdy mieszkaniec miasta na pójście do pracy i powrót z pracy? Pod ziemią dudni metro, w którym ludzie cisną się i pchają, i potrącają jadąc długie kwadranse w smrodzie i zaduchu. Potem na dworcach to samo, w pociągach podmiejskich to samo. Wracają do domów, w których z wyjątkiem mebli, a najczęściej tylko kilku drobiazgów osobistych nic nie jest ich. Wstają rano i pędzą do pracy, z którą najczęściej nic ich nie wiąże, w którą nie wkładają ani cząstki z siebie. A nad wszystkim rozpościera się popielaty welon anonimowości. Nie wiesz, dla kogo pracujesz, nie znasz tych, od których zależysz, wypełniasz polecenia automatycznie, jesteś termitem, niczym. Szukało się w postępie wolności, znalazło się jeszcze gorsze kajdany, niżby je mógł nałożyć jakiś feudalny władca. Pędzimy naprzód ślepi, z głupią wiarą w postęp, z cielęcym zachwytem dla nowych zdobyczy techniki i dla pomysłu. Tam, gdzieś na dnie, kołacze się jeszcze cicho, jak skryte w lesie źródełko, myśl, ta prawdziwa i spokojna, ale coraz częściej przygłuszana grzmotem i ulewą pomysłów. Iluż ludzi żyje dziś myślą? Żyje się landrynkami gotowych odpowiedzi na wszystko, rozrzucanych wśród ogłupiałego tłumu.

Andrzej Bobkowski, Szkice piórkiem, CiS, Warszawa 2011

________________________________________
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dodam tylko, że poniższy artykuł został napisany 91 lat temu, w 1930 roku. Cytuję fragmenty.

Zagadnienie: mieć, czy nie mieć dzieci – jest zagadnieniem nowym. Jeśli chodzi o szerokie masy, w szczególności zaś o inteligencję zawodową. Dawniej kobieta rodziła dzieci tyle, ile Bóg dał, chowała je, niańczyła: jedne umierały, inne dorastały. Dorastała zawsze spora gromadka. Dziś w rodzinach spotyka się jedno dziecko, czasem dwoje, bardzo rzadko więcej, a bardzo często – wcale.

Na niedyskretne pytania otrzymuje się odpo­wiedź, że... „czasy ciężkie...“, że „mamy czas“; lub od­wrotnie: „jesteśmy za starzy“, „nie mamy mieszka­nia“, lub po prostu, szczerze: „po co nam ten kłopot?“

I
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dodam tylko, że poniższy artykuł został napisany 91 lat temu, w 1930 roku. Cytuję fragmenty.


Zagadnienie: mieć, czy nie mieć dzieci – jest zagadnieniem nowym. Jeśli chodzi o szerokie masy, w szczególności zaś o inteligencję zawodową. Dawniej kobieta rodziła dzieci tyle, ile Bóg dał, chowała je, niańczyła: jedne umierały, inne dorastały. Dorastała zawsze spora gromadka

Po tym fragmencie już sobie można raczej darować.

Bozia dała. Silne przeżyło, słabe umarło. Te co przeżyło
  • Odpowiedz
Ponieważ, niestety, takich niezadowolonych, malkontentów [pesymistów – przyp. mój] znajdzie się więcej, szczególnie dziś, w XX wieku, w epoce przyspieszonego i szalonego po prostu biegu do mety, za jaki należy uważać życie dzisiejsze bez chwili wytchnienia – pesymizm staje się psychozą społeczną, zbiorową, zwłaszcza w większych skupieniach (miasta) i w środowiskach kulturalnych. W tychże właśnie warstwach inteligencji (pojęciu potocznym) często pesymizm jest tylko formą reakcji myślowej na zespół otaczających nas zjawisk. Po prostu zbyt dokładna i ścisła analiza tego całego kompleksu, doprowadzająca do mało pozytywnych wyników (niedoskonałość rzeczywistości) od razu zbyt czarno zabarwia nasz światopogląd.

1939 (pisane przed wybuchem wojny, w marcu)

Józef Jachimek, Zagadnienie walki z pesymizmem w stosunkach między ludźmi

________________________________________
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

"– Jaką jednak wartość będzie to miało, jeżeli na przykład przestanę pana kochać i będę należała do kogo innego?
[...]
– Rozumie się. Jeżeli sobie wyobrażę coś podobnego, ogarnia mię groza. Kobieta, którą kocham i która mię kocha, miałaby bez litości dla mnie oddawać się komu innemu... W takim razie jeden tylko miałbym wybór przed sobą... Jeżeli tę kobietę kocham bezgranicznie, do szaleństwa, czyż miałbym obrócić się do niej plecami i w pełni życia i młodości w łeb sobie palnąć z rozpaczy?... Ja rozróżniam dwa ideały kobiece. Jeżelibym nie znalazł szlachetnej, uczciwej, dobrej kobiety, któraby chętnie dzieliła ze mną losy i była mi wierną i oddaną, to w takim razie wolałbym się oddać kobiecie, pozbawionej cnoty, uczciwości, wiary, jednym słowem wszystkiego, lecz za to despotycznej i groźnej. Kobieta podobna jest również moim ideałem. Tamta więc, albo ta; nic pośredniego. Jeżeli nie miałbym szczęścia, któreby mi dozwalało wychylić kielich miłości do dna, byłbym zdecydowany zaznać wszystkich męczarni i boleści aż do zapomnienia się. Gotów więc byłbym poddać się wszystkim katuszom, jakieby mi zadała kochana przeze mnie kobieta, a więc udrękę, zdradę, wszystko. To byłoby również pewnego rodzaju dla mnie... szczęście."

"– Cóż w tym złego? – oburzyła się piękna kobieta. – Każda z nas posiada instynktowną skłonność do tego, aby korzystać ze swych wdzięków i piękności. Zresztą oddanie się bez miłości, bez zadowolenia własnego stanowi także pewien urok, daje pewne zadowolenie, że się jest zimną, nieubłaganą i że mężczyzna odczuwa to i... cierpi."

1870
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Gdyby ci nieliczni naprawdę wartościowi ludzie, szukający sławy, poznali jednego po drugim tych wszystkich, składających się na publiczność, od której z tysiącem ostatecznych przykrości usiłują pozyskać cześć, prawdopodobne ostygliby w swym zamiarze, lub możeby zarzucili go zupełnie. Tylko, że umysł nasz nie może usunąć się z pod władzy, którą wywiera w wyobraźni jego liczba ludzi: i widzi się nieskończoną ilość razy, że nie tylko nie odmawiamy wartości, lecz przeciwnie, cenimy, nie powiem już tłum, lecz dziesięć osób zebranych w jednym pokoju, z których każdą samą dla siebie uważamy za zero.

Giacomo Leopardi, Myśli, Księgarnia Polska B. Połonieckiego, Lwów 1909

________________________________________
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Każda epoka, każda kultura, każdy obyczaj i tradycja mają swój styl, swoją specyfikę, swoje subtelność i ostrości, uroki i okrucieństwa, każda epoka uważa pewne niedomogi za oczywiste, a inne zło znosi cierpliwie. Prawdziwym cierpieniem, piekłem staje się życie ludzkie tylko tam, gdzie krzyżują się dwie epoki, dwie kultury i religie. Gdyby człowiek antyku musiał żyć w średniowieczu, zginąłby marnie, podobnie jak zginąłby dzikus w naszej cywilizacji. Bywają okresy, w których całe pokolenie dostaje się miedzy dwie epoki, między dwa style życia, tak że zatraca ono wszelką naturalność, wszelki obyczaj, wszelkie poczucie bezpieczeństwa i niewinności. Rzecz jasna, nie wszyscy odczuwają to jednakowo silnie. Filozof taki jak Nietzsche przecierpiał dzisiejszą nędzę wcześniej o całe jedno pokolenie - to, co on, świadomy prawdy, musiał znieść sam, stało się dziś udziałem tysięcy.

1927

Hermann Hesse, Wilk Stepowy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Gdzieś już twierdziłem, że zło ma w sobie wdzięk i niejednokrotnie robi wielkie wrażenie na kobietach. Dodam jeszcze, że także na kobietach dobrych i sumiennych, na takich nawet mocniejsze niż na innych, gdyż dla takich zło jest czymś nowym i niepojętym. Zły mężczyzna skłania je ku sobie tym, co w nim niebezpieczne i wstrząsające, gdyż to zaciekawia je niemniej niż cały jego charakter. Tę samą rzecz możemy powiedzieć także o kobietach, które skłaniają ku sobie mężczyzn, tę samą w szczególności o takiej lub innej wadzie człowieka, którego ma się pokochać, mimo że ta przywara jest otwarcie przeciwna naturze i obyczajom tej osoby, która chce pokochać.

1817-1832

Giacomo Leopardi, Zibaldone. Notatnik Myśli, Czuły Barbarzyńca, Warszawa 2016
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach