Nie no co się dzisiaj dowiedziałem to muszę się komuś wygadać.
No więc okazało się, że moja szefowa żyje w "związku poliamorycznym".
Spotyka się z dwoma mężczyznami, przy czym każdy z nich ma jeszcze jedną kobietę inną niż ona. Czyli mamy tu pięciokąt w składzie 2 mężczyzn + 3 kobiety. I to nie jest tajemnica dla nikogo w związku, każdy rzekomo wie jak wygląda sytuacja.
Do tej pory zawsze
Co do zasady #poliamoria i tzw. otwarte związki to straszny cringe, magnes na osoby o egoistycznych/narcystycznych tendencjach, ciągłe dramy i świat mizandrycznych aktywistek 3/10 z kilkoma orbiterami. Czy jednak stabilne układy KMK (dwie biseksualne kobiety i jeden facet hetero) nie powinny być dającym pewne nadzieje wyjątkiem (nawet w ujęciu #redpill #blackpill)?
- Facet ma zapewnioną różnorodność partnerek i wsparcie drugiej kobiety, gdy ta pierwsza ma np. gorszy dzień