Cześć Mirasy,
Rzadko proszę o pomoc/wsparcie, ale tym razem uznałem, że można ;)

3 maja ruszam w podróż dookoła Polski, której celem będzie pomoc w zbieraniu środków na rehabilitację Wojtka, cierpiącego na mózgowe porażenie dziecięce.

22 dni, 3763 kilometry.
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

NASA potwierdziła, że w połowie lat 20-tych tego wieku wyśle na Tytana sondę Dragonfly - wiropłat, który będzie latał z miejsca na miejsce i badał możliwość istnienia tam życia. Największy księżyc Saturna i jedyny satelita posiadający gęstą atmosferę to także jedyne, poza Ziemią, miejsce w Układzie Słonecznym, gdzie występują powierzchniowe zbiorniki cieczy. Tak, jak na naszej planecie jest to woda, tak tam są to węglowodory.

Więcej na ten temat: https://www.nasa.gov/press-release/nasa-invests-in-concept-development-for-missions-to-comet-saturn-moon-titan

#kosmos
E.....l - NASA potwierdziła, że w połowie lat 20-tych tego wieku wyśle na Tytana sond...

źródło: comment_5NIpcFTPvbiROg49TaVbeHVyt6S3nKq2.jpg

Pobierz
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Eestel: Tytan, Wenus, Europa, Enceladus - te misje kręcą jak cholera! Nawet bardziej niż marsjańskie, bo tam już niespodzianek raczej nie będzie...
  • Odpowiedz
W ostatnich dniach media obiegła informacja o planetoidzie Phaeton, która rzekomo mogłaby "stanowić zagrożenie dla Ziemi". Brzmi bardzo chwytliwie - wszak jest ona całkiem spora (ponad pięć kilometrów średnicy) i jej zderzenie z naszą planetą spowodowałoby gigantyczne kataklizmy, jednak straszenie nasz taką perspektywą to zwykły clikbait. W momencie największego zbliżenia Phaeton dzielić od nas będzie bowiem aż 10 milionów kilometrów. Mimo to, cały temat skłonił mnie do tego, by w ogóle pokazać Wam, czy zagrożenie ze strony obcych ciał w ogóle istnieje i czy mamy się czego bać.

Badacze wyodrębnili obiekty mogące być zagrożeniem dla Ziemi. Nazywa się je PHO (Potentially Hazardous Objects). Na ten moment jest ich ponad 1700. Wydaje się, że to sporo, ale kryteria klasyfikacji są dość "luźne" i opierają się na założeniu, że lepiej móc zbagatelizować 99,9% przypadków po dokładnym zbadaniu, niż planować później misję niczym z filmu Armageddon. Póki co ciało traktuje się jako PHO, jeżeli jego średnica przekracza 150 metrów, a orbita jest na tyle "bliska" ziemskiej, że realna jest perspektywa zderzenia.

Jak dotąd największym z tych obiektów jest Toutatis - ma nieregularny kształt i wymiary (4.26×2.03×1.70) km. W niedalekiej przeszłości zaliczała już "bliskie przeloty" - w 2008 roku na przykład znalazła się zaledwie 7,5 miliona kilometra od Ziemi, a cztery lata później - 6,5 miliona. Wiadomo jednak, że w ciągu najbliższych stu lat ryzyko zderzenia nie istnieje, więc ciało to otrzymało 0 w Skali Torino.
E.....l - W ostatnich dniach media obiegła informacja o planetoidzie Phaeton, która r...

źródło: comment_8pCW8x95jgAcG5YwQSluGTfr9j70dgpJ.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ostatnio niezmiennie zajmujemy się kwestią planów lotów międzygwiezdnych, zapominając niejako, że tak naprawdę kilka z nich... już trwa. Granice naszego Układu Słonecznego opuszcza bowiem kilka sond, które po wykonaniu swoich pierwotnych zadań znajdują się na trajektorii ucieczkowej i niezwykle powoli (jak na kosmiczną skalę), ale nieubłaganie oddalają się od Słońca.

Obecnie w przestrzeni znajduje się pięć obiektów, które z pewnością opuszczą Układ Słoneczny. Liderem swoistego wyścigu jest wysłany w 1977 roku Voyager 1, który znajduje się niemal 141 jednostek astronomicznych od Ziemi (ponad 21 miliardów kilometrów). Aktualnie porusza się on z prędkością ponad 61 tysięcy kilometrów na godzinę.

Pierwszy Voyager jest wyraźnie szybszy od swojego "bliźniaka" - Voyagera 2, który mknie przez kosmos z szybkością "tylko" 55 tysięcy kilometrów na godzinę i aktualnie znajduje się ponad 17 miliardów kilometrów od Ziemi. Jak na skalę kosmiczną, są to odległości wręcz śmieszne. V1 znajduje się aktualnie 19 i pół godziny świetlnej od Słońca, zaś V2 - nieco ponad 16 godzin. Na pokonanie takiego dystansu potrzebowały ponad 40 lat. Aktualne dane na temat położenia obu sond sprawdzić można TUTAJ.

Przestrzeń
E.....l - Ostatnio niezmiennie zajmujemy się kwestią planów lotów międzygwiezdnych, z...

źródło: comment_EGtpVOJaSygw4GXf18Z5I3BDRbKbHXiB.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dlaczego New Horizons zwalnia? Czym to jest spowodowane? Słyszałem, że bodajże w przypadku sond Pioneer (ale także sond , też zaobserowowano anomalie (konkretnie pewne odchylenia w trajektorii) i stwierdzono, że to nierównomierna emisja ciepła z aparatury i generatora radioizotopowego. Czy podobnie jest w przypadku NH?
Anomalie sond Pioneer
  • Odpowiedz
Niedzielny wpis poświęcony był historycznym projektom lotów międzygwiezdnych. Choć ich autorom nie brakowało ambicji, żaden z nich nie był nigdy w swojej historii nawet bliski realizacji. Mijają lata, a podejście do tej kwestii nareszcie się zmienia. Latem ubiegłego roku zainicjowany został program Starshot, w który zaangażowane zostały najtęższe umysły świata, a którego cel jest prosty - wysłanie sondy do układu Alfa Centauri.

Najkrócej rzecz ujmując: Starshot zakłada wysłanie roju (około tysiąca) niezwykle lekkich sond (o masie pojedynczej rzędu gramów) do naszych gwiezdnych sąsiadów z gwiazdozbioru Centaura. Rój ten miałby być napędzany przy użyciu wykonanego z grafenu, tak zwanego "gwiezdnego żagla" o powierzchni około 16 metrów kwadratowych. Tak, jak na morzu żagiel pozwala wykorzystać podmuchy wiatru, tak w przestrzeni kosmicznej napędzałby go promień lasera o ogromnej mocy.

Niewielka masa pojedynczej sondy sprawia, że taki rodzaj napędu może być bardzo wydajny. Według badaczy, realne jest uzyskanie nawet 20% prędkości światła (czyli 60 000 kilometrów na sekundę), co pozwoli na dotarcie do układu Alfa Centauri w zaledwie 20 lat. Wysłanie roju (który nie wiedzieć czemu ciągle kojarzy mi się z sondami szpiegowskimi z gry przeglądarkowej Ogame) lekkich sond ma też inną zaletę - minimalizuje ryzyko fiaska misji na skutek kolizji, która przy tak dużej prędkości mogłaby mieć dla pojedynczej, dużej sondy opłakane
E.....l - Niedzielny wpis poświęcony był historycznym projektom lotów międzygwiezdnyc...

źródło: comment_11HoxINc9PVKVTYhOZIBR618c29spIYP.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Eestel: Byle by zdjęcia zrobiły :D Bardzo mnie fascynuje jak ten układ wygląda.

Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego nie zrobią najpierw "testowego" lotu na jeden dalszych obiektów w naszym układzie słonecznym?(np. eris) Przetestowało by się najpierw tą koncepcję i w razie nieudania misji straty nie były by aż tak wielkie a w przypadku udanej misji mielibyśmy badania kolejnej planety karłowatej.
  • Odpowiedz
Poruszany dość szeroko w ostatnim czasie temat gwiazd bliskich Słońcu skłonił mnie do tego, by przedstawić Wam skróconą historię planów lotów międzygwiezdnych. Co ciekawe, pierwsze projekty, zakładające takie odwiedziny powstawały jeszcze zanim na ziemskiej orbicie pojawił się pierwszy sztuczny satelita.

Wszystko zaczęło się w 1955 roku, kiedy to Cornelius Everett i urodzony we Lwowie Stanisław Ulam opracowali projekt napędu pulsacyjnego. W największym skrócie, napęd ten miał rozpędzać statek dzięki następującym w krótkich odstępach czasu mikrowybuchom jądrowym. Zawarta w ładunkach woda tworzyłaby falę uderzeniową, która trafiając w kadłub, zwiększałaby jego prędkość. W teorii napęd zapowiadał się znakomicie - był bowiem niezwykle wydajny, jednak (dość kuriozalne) obawy dotyczące ewentualnego zanieczyszczenia przestrzeni kosmicznej, oraz zakaz prowadzenia testów jądrowych na Ziemi zablokowały jego rozwój.

Idea lotu międzygwiezdnego jednak nie umarła. Już w 1973 roku powstał "Projekt Dedal" - opracowany przez British Interplanetary Society plan wysłania statku napędzanego energią jądrową. Taki napęd miał umożliwić uzyskanie nawet 12% prędkości światła. Jako planowany cel Dedala wybrano Gwiazdę Barnarda - położonego blisko Słońca czerwonego karła, który według stanu ówczesnej wiedzy miał posiadać system planetarny (obecnie zostało to zdementowane, choć jak to w kosmosie bywa - "cień szansy zawsze jest"). Statek miałby odległość niespełna sześciu lat świetlnych pokonać w około 50 lat - istniała więc teoretyczna szansa, że jego lot koordynować mogła jedna "generacja" naukowców. Po zbliżeniu się do gwiazdy, miał wystrzelić w jej stronę kilka sond, które dokładnie zbadałyby system.
E.....l - Poruszany dość szeroko w ostatnim czasie temat gwiazd bliskich Słońcu skłon...

źródło: comment_RbblgskQwKiwJMHTAcdYWUTiOOEbRsgD.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Eestel: Hehe, czasami rozbraja mnie logika powodów dla których odrzuca się takie projekty. Że niby powstanie lepszy napęd i go wyprzedzi. Tymczasem oczywiste jest, że praktycznie koniecznym warunkiem powstania lepszego napędu jest stworzenie najpierw gorszego napędu. Człowiek nie poleciał przecież w kosmos przed przekroczeniem bariery dźwięku, ani nie wzleciał samolotem przed wynalezieniem balona.
  • Odpowiedz
Po piątkowej wizycie w układzie Proximy Centauri, czas poznać bliżej dwójkę jej gwiezdnych towarzyszy - Alfa Centauri A i B. Tworzą one niezwykły duet i - co ciekawe- na ich orbitach kryć się mogą nieznane jeszcze planety.

Zacząć wypada jednak od tego, że brak jest jednoznacznego potwierdzenia, że Proxima Centauri jest związana z dwoma bohaterami naszego wpisu. O ile bowiem A i B krążą bardzo blisko siebie (w odległości od 11 do 23 jednostek astronomicznych), Proxima znajduje się aktualnie aż 0,2 roku świetlnego (czyli 12 600 j.a.) od tych dwóch gwiazd. Jej "przypadkowa" obecność w tak bliskim ich sąsiedztwie jest jednak bardzo mało prawdopodobna, więc naukowcy niejako "z urzędu" zaliczają ją jako trzeci składnik.

Tak czy inaczej, Alfa Centauri A i B to gwiazdy dużo bardziej podobne do naszego Słońca niż Proxima. A ma nawet taki sam typ widmowy (co za tym idzie - temperaturę), jednak jest od Dziennej Gwiazdy nieco bardziej masywna, a co za tym idzie - większa i jaśniejsza. B z kolei ma około 90% masy Słońca, ale jest już chłodniejsza i świeci znacznie słabiej.
E.....l - Po piątkowej wizycie w układzie Proximy Centauri, czas poznać bliżej dwójkę...

źródło: comment_7LYVrA3ThsBhQa4nAJXneTMN3UobQjVt.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Piątkowy poranek przyniósł nam znakomitą wiadomość. Naukowcy badający układ Proximy Centauri odkryli bowiem, że istnieją w nim pyłowe pierścienie, przypominające istniejący w Układzie Słonecznym Pas Kuipera. Ich obecność oznacza, że system Proximy jest o wiele bardziej bogaty, niż sądzono do tej pory i może nas jeszcze niejednokrotnie zaskoczyć.

Zanim jednak o tym, parę podstawowych faktów: Proxima Centauri to gwiazda, znajdująca się aktualnie najbliżej Ziemi (z wyłączeniem Słońca oczywiście). Czerwony karzeł, (najprawdopodobniej) element układu wielokrotnego Alfa Centauri, do masowych mediów przeniknął w 2016 roku, kiedy to potwierdzono, że na jego orbicie znajduje się planeta skalista. Co więcej, krąży ona wokół Proximy w tzw. Ekosferze, czyli w odległości, która umożliwia istnienie na jej powierzchni wody w stanie ciekłym. To daje podstawy by marzyć o istnieniu tam życia.

Według wprowadzonego przez badaczy indeksu podobieństwa do Ziemi (ESI), Proxima Centauri b (bo tak nazywa się póki co tę planetę) zajmuje aktualnie pierwsze miejsce, ex-aequo z TRAPPIST-1e - planetą okrążającą czerwonego karła TRAPPIST-1, oddalonego od Słońca o 39 lat świetlnych. Jej indeks podobieństwa (wyliczony na podstawie średnicy, gęstości, średniej temperatury i prędkości ucieczki) to aż 0,85. Dla porównania, Mars może się pochwalić indeksem ESI równym 0,6.

Teraz
E.....l - Piątkowy poranek przyniósł nam znakomitą wiadomość. Naukowcy badający układ...

źródło: comment_Y0fiex2vh2YrOQuW7ow6gZekysKSJ3Z3.jpg

Pobierz
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Poniedziałkowy wpis poświęcony będzie gwieździe o niewiele mówiącej nazwie KIC 8462852.To z pozoru obiekt, jakich we wszechświecie wiele - nieznacznie tylko większy i 1,5 raza bardziej masywny od naszego Słońca. Znajduje się około 1280 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Łabędzia. Nuda, prawda? No to uwaga: tym, co go wyróżnia są gigantyczne zmiany jasności, mogące sugerować istnienie w jego układzie inteligentnego życia.

Skąd tak odważne hipotezy? Ano stąd, że nie ma wśród znanych nam gwiazd obiektu podobnego do KIC 8462852. Co prawda miano gwiazd zmiennych (czyli takich, których natężenie światła zmienia się w istotny sposób w krótkich odstępach czasu) jest bardzo dużo - w samej naszej Galaktyce około 40 000, jednak w żadnym innym wypadku wahania jasności nie są tak duże i nieregularne. Według badań, sięgają nawet 20%.

Dało by się to wyjaśnić istnieniem na jej orbicie jednej lub kilku planet-olbrzymów, wyposażonych w system pierścieni. Aby spadek jasności był tak duży, musiałyby one jednak przesłaniać obserwatorowi z Ziemi połowę tarczy gwiazdy, co jest niemal nieprawdopodobne. Innym rozwiązaniem wydaje się być istnienie chmury lub chmur pyłu o ogromnych rozmiarach, które krążąc wokół gwiazdy mogłyby nieregularnie zmieniać jej jasność. Część badaczy idzie jednak krok dalej i uważa, że KIC 8462852 może być pierwszym przykładem odnalezienia we wszechświecie "Sfery Dysona".
E.....l - Poniedziałkowy wpis poświęcony będzie gwieździe o niewiele mówiącej nazwie ...

źródło: comment_omFjFrj5NqvuJNgZFw66ARTM3wBVQ6wF.jpg

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

W sobotę poznaliśmy bliżej dość niezwykły, położony bardzo blisko Słońca, układ Luhman 16. Niezwykły, bo złożony z dwóch brązowych karłów, czyli obiektów które mimo sporej masy nigdy nie stały i nie staną się pełnoprawnymi gwiazdami. Co ciekawe, bardzo długo żywy był w świadomości ludzi pogląd, że podobnego do nich kompana może mieć też nasza Dzienna Gwiazda.

Hipoteza, jakoby Słońcu towarzyszył brązowy karzeł, ma swoje źródła w zadziwiającej regularności wymierań gatunków. Na Ziemi bowiem średnio co 26 milionów lat ginie nawet 90% istot żywych. Brak racjonalnego wytłumaczenia odnoszącego się wyłącznie do naszej planety kazał naukowcom szukać przyczyn w budowie Układu Słonecznego. Założyli więc, że takowe wymierania mogłyby być spowodowane istnieniem towarzysza Słońca, który krążąc po eliptycznej orbicie mógłby powodować w naszym najbliższym sąsiedztwie sporo zamieszania. Przede wszystkim, zakłócając orbity komet i planetoid położonych na obrzeżach Układu i kierując je w kierunku Ziemi, co doprowadzałoby do bombardowania jej powierzchni.

Dostępna wiedza szybko wykluczyła możliwość, by był to nawet najlżejszy czerwony karzeł, czyli gwiazda podobna choćby do Proximy Centauri. Przyczyna jest prosta - taką od dawna bylibyśmy w stanie wykryć. Wciąż realny był jednak scenariusz, w którym naszym towarzyszem był, znajdujący się w odległości dziesiątek tysięcy jednostek astronomicznych, brązowy karzeł. Rozważania na ten temat trwały przez niemal całą drugą połowę XX wieku, choć im bliżej było jego końca, tym mniej poważnie naukowcy go traktowali. Ostatecznie temu by za masowe wymierania odpowiedzialny był też brązowy karzeł, zaprzeczyły badania teleskopu WISE (tego samego, który odkrył układ Luhman 16).

Te
E.....l - W sobotę poznaliśmy bliżej dość niezwykły, położony bardzo blisko Słońca, u...

źródło: comment_OucvUbVoWZEEPXpxtqYqsISVEgfmmUKI.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Każdy, kto posiada choćby cząstkową wiedzę o wszechświecie kojarzy, że gwiazdą znajdującą się aktualnie najbliżej Ziemi (wyłączając oczywiście Słońce) jest Proxima Centauri. Większości umyka jednak fakt, że naprawdę niewiele dalej znajduje się para bardzo ciekawych obiektów, zawieszonych pomiędzy statusem gwiazdy a planety. I co ciekawe... w ich układzie teoretycznie też może istnieć życie.

Luhman 16 (a bardziej fachowo - WISE 1049-5319), bo o nim mowa, to układ podwójny złożony z brązowych karłów. Mówiąc najprościej, są to obiekty, którym masa nie pozwoliła na rozpoczęcie przemiany wodoru w hel (jak na przykład we wnętrzu Słońca), jednak jednocześnie - zdecydowanie potężniejsze pod względem masy niż choćby nasz Jowisz. Na skutek zachodzących w ich wnętrzach procesów mogą nawet emitować słabe światło, choć aktywne są głównie w podczerwieni. Luhman 16 to właśnie para takich obiektów. Większy z nich ma masę równą 34 masom Jowisza, mniejszy - około 24.

Układ jest położony bardzo blisko Ziemi - bliżej niż chociażby najjaśniejsza gwiazda nocnego nieba - Syriusz. Znaleźć go można zaledwie 6,5 roku świetlnego od naszej planety, co czyni go trzecim najbliższym względem Słońca - po układzie Alfa Centauri i Gwieździe Barnarda. Dwa brązowe karły okrążają wspólny środek masy w 25 lat, a oddalone od siebie są zaledwie o trzy jednostki astronomiczne - czyli trzy razy więcej, niż dzieli Ziemię od Słońca. Obserwowane z naszej planety znajdują się w gwiazdozbiorze Żagla (niebo południowe), ich badanie z powierzchni Polski jest więc niemal (lub nawet całkowicie) niemożliwe.

Oba
E.....l - Każdy, kto posiada choćby cząstkową wiedzę o wszechświecie kojarzy, że gwia...

źródło: comment_wRkKxPLMxQxrtE2tvPdCJnYMlHIWNDN9.gif

Pobierz
  • 24
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Sobotni wpis poświęcony był poszukiwaniom dziewiątej planety Układu Słonecznego, której przypadek wygląda na tyle osobliwie, że wiemy iż gdzieś ona jest, lecz... nie wiemy dokładnie - gdzie. Przypadek planety X jest dość niezwykły, jednak bardzo ciekawe jest również jej otoczenie. Okazuje się bowiem, że za orbitą Neptuna nasz system zmienia się dość drastycznie.

Bliżej Słońca przestrzeń jest z reguły uporządkowana - cztery planety wewnętrzne i tyle samo zewnętrznych rozdziela pas planetoid - mniejszych obiektów, którym grawitacja Jowisza nie pozwoliła na połączenie się w większe ciało. Okresowo w rejony te zaglądają rozmaite obiekty -komety czy wytrącone z dalekich orbit obiekty, lecz ich zagęszczenie jest stosunkowo niewielkie, by nie powiedzieć - znikome. Za orbitą Neptuna sytuacja się jednak zmienia. Rozpoczyna się bowiem Pas Kuipera - rozciągający się na około 20 jednostek astronomicznych pierścień mniejszych obiektów, złożonych głównie z wodnego lodu i lżejszych pierwiastków. Jak powstał tenże pas? Co ciekawe, naukowcy do dziś nie są w stu procentach tego pewni. Najpopularniejsza obecnie teoria mówi, że jest on "efektem ubocznym"... migracji Urana i Neptuna na dalsze orbity.

Trzeba bowiem wiedzieć, że według najnowszych modeli powstawania Układu Słonecznego, planety gazowe - Jowisz, Saturn, Uran i Neptun pierwotnie położone były znacznie bliżej siebie, przy czym Jowisz - nieco dalej, niż ma to miejsce obecnie, zaś pozostałe ciała - bliżej. Z czasem, na skutek oddziaływania grawitacyjnego dwie największe planety naszego Układu "wypracowały" rezonans 2:1 (na dwa obiegi Jowisza przypada jeden Saturna), a ich "połączone siły" wypchnęły Urana i Neptuna jeszcze dalej w przestrzeń. Te dwie planety, oddalając się, oddziaływały na wiele małych ciał, pociągając je za sobą i ostatecznie, po ustabilizowaniu obecnych orbit, niejako przy okazji tworząc pas.

Pas
E.....l - Sobotni wpis poświęcony był poszukiwaniom dziewiątej planety Układu Słonecz...

źródło: comment_5mY4THc5dLwppVfikuK8JihpmJdOYmMo.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Nie tak dawno minął rok, odkąd Konstantin Batygin i Mike Brown ogłosili, że w Układzie Słonecznym krąży jeszcze jedna, dziewiąta planeta. Temat był to bardzo poczytny - rozmaite serwisy krzyczały nagłówkami o przełomowym odkryciu tylko po to, by odrobinę niżej wspomnieć, że... tak naprawdę to jeszcze niczego nie odkryto, a jedynie stwierdzono, że niemal na pewno "gdzieś tam jest". Ponad dwanaście miesięcy od tamtych wydarzeń wciąż nie udało się potwierdzić istnienia planety X. Warto więc może zastanowić się, czego i gdzie tak właściwie szukamy.

Według teoretycznych wyliczeń i symulacji duetu Batygin/Brown, potencjalna, dziewiąta planeta ma być ciałem dużym. Zaskakująco dużym, biorąc pod uwagę fakt, że czegoś równie wielkiego w naszym systemie nie odkryliśmy od ponad 170 lat. Jej średnica ma być bowiem od dwóch do czterech razy większa od ziemskiej co oznacza, iż rozmiarami przypominać może nawet Urana i Neptuna. Uwzględniając przy tym, że jej masę szacuje się na około dziesięć mas Ziemi okazuje się, że faktycznie, najprawdopodobniej jest to ciało bardzo podobne to tych dwóch lodowych olbrzymów.

Dość logicznym jest jednak to, że skoro tak ogromny i masywny (co bardziej istotne) obiekt wciąż nie został odkryty, musi kryć się gdzieś daleko na obrzeżach naszego Układu. I rzeczywiście, analizy naukowców wskazują, że znajduje się w średniej odległości około 700 jednostek astronomicznych, czyli 700 razy dalej od Słońca niż Ziemia. Poruszać się ma jednak po bardzo eliptycznej orbicie, która zawstydza nawet Plutona. W momencie największego zbliżenia do naszej Dziennej Gwiazdy może go od niej dzielić nawet "tylko" 200 jednostek (czyli, uśredniając, pięć razy więcej niż tę planetę karłowatą), podczas gdy oddalać od niej się może nawet na... 1200, co oznacza, że światło słoneczne by do niego dotrzeć, potrzebowałoby... siedmiu dni.
To daje pewne wyobrażenie na temat tego, jak trudno jest "wpaść" nam na dziewiątą planetę. Dodatkowym utrudnieniem może być fakt, że najprawdopodobniej jej orbita jest nachylona do płaszczyzny ekliptyki pod bardzo dużym kątem (około 30 stopni). Co zatem przyczyniło się do tego, że w ogóle udało się trafić na jej ślad? Była to jej masa i związane z nią oddziaływanie grawitacyjne, które wywołuje spore zamieszanie daleko za orbitą
E.....l - Nie tak dawno minął rok, odkąd Konstantin Batygin i Mike Brown ogłosili, że...

źródło: comment_YqXMH5T1qYGynSYyijd403FSC5aGCWvW.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

podczas gdy oddalać od niej się może nawet na... 1200, co oznacza, że światło słoneczne by do niego dotrzeć, potrzebowałoby... siedmiu dni


@Eestel: i to pokazuje jak pusty i wielki jest kosmos...7 light days i nie możemy wykryć ciała kilka razy większego do Ziemi. A gdzie do najbliższej gwiazdy....
  • Odpowiedz
Jeszcze nieco ponad ćwierć wieku temu wielu było takich, którzy uważali, że Układ Słoneczny jest w skali wszechświata prawdziwym ewenementem. Całkiem powszechne było przekonanie, że zbieg okoliczności pozwalający, by wokół gwiazd powstawały planety, jest tak mało prawdopodobny, że przydarzył się tylko raz – właśnie u nas. Potem przyszło odkrycie Aleksandra Wolszczana i jego planet okrążających pulsary, które zmieniło nasz sposób patrzenia na świat.

Od tamtej pory odkrywanie nowych planet zdążyło już nawet „nieco” spowszednieć. Okazało się, że są to ciała dość powszechne we wszechświecie, i choć bardzo często drastycznie różnią się od planet z naszego Układu, to znaleźć można też i takie, które nazywać można „drugą Ziemią”. Dla przykładu, w 2011 roku odkryto Gliese 667Cc – planetę, której wskaźnik podobieństwa (tzw. ESI) wynosił 0,88. W 2015 nauka poszła jeszcze dalej, prezentując światu Keplera 438b – glob wręcz do Ziemi bliźniaczy – większy od niej o zaledwie 12% i krążący w ekosferze swojej gwiazdy.

Z czasem przyszedł i czas na postawienie kolejnego kroku i dokładne przyjrzenie się swojemu sąsiedztwu. Także i tu wnioski były dość optymistyczne. W odległości do 20 lat świetlnych udało się wykryć (choć jeszcze nie potwierdzić) co najmniej dwie podobne do Ziemi i teoretycznie dogodne do zamieszkania planety wokół gwiazd: Wolf 1061 i Gwiazdy Kapetyna (choć istnienie tej drugiej poddawane jest w wątpliwość). To pokazywało, że sióstr Ziemi spodziewać się możemy nawet we własnym sąsiedztwie.

Od
E.....l - Jeszcze nieco ponad ćwierć wieku temu wielu było takich, którzy uważali, że...

źródło: comment_Igy04E9f2ZNcuqps6krwm1kwMm82q9Ff.jpg

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Cześć,
Wiem, że nieco późno, ale dopiero złapałem wolny moment by zorientować się w temacie Proximy Centauri b. Jeżeli macie jakieś pytania na ten temat, to służę :) Jutro postaram się odnieść do tematu w osobnym wpisie, bo odkrycie to iście epokowe.

#mirkokosmos #piszeestel
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@pyzdek: Powinien mieć miejsce co 11 dni i mieć głębokość ~0.005 magnitudo (duże teleskopy mogłyby to statystycznie wyłapać, przy prowadzeniu dłuuuugich obserwacji). Obecnie, po kampanii obserwacyjnej stwierdzono że sygnału tranzytu nie ma.
  • Odpowiedz
Jak wyglądają księżyce planet, każdy z nas w miarę się orientuje. Te największe, które osiągnęły równowagę hydrostatyczną (czyli prościej mówiąc: kształt bliski kulistemu), przypominają nasz, ziemski Księżyc. To zazwyczaj skalne lub lodowe kule, posiadające tylko szczątkową atmosferę i martwą, nieaktywną powierzchnię, znaczoną jedynie kraterami po uderzeniach meteorytów. Jest jednak kilka przypadków, które wymykają się tym utartym schematom. Oto pięć najciekawszych z nich.

* wpis dodałem jeszcze raz, bo... zapomniałem otagować :) *

1) Io
Drugi najmniejszy (większy jedynie od Europy) i położony najbliżej Jowisza z czterech księżyców galileuszowych tej planety, poddawany jest przez swojego patrona nieustannym torturom. Krąży na tyle blisko niego (około 420 000 kilometrów od górnej warstwy chmur – niewiele dalej, niż nasz Księżyc od Ziemi), że na skutek grawitacji Jupitera nieustannie poddawany jest ogromnym siłom pływowym, które rozgrzewają jego wnętrze i powodują nieustanne erupcje wulkaniczne. Właśnie dlatego Io ma tak różny od pozostałych satelitów kolor. Co więcej, nieustannie zbliża się do swojej planety i w końcu ulegnie rozerwaniu, tworząc system pierścieni podobny do tego, który ma Saturn.
E.....l - Jak wyglądają księżyce planet, każdy z nas w miarę się orientuje. Te najwię...

źródło: comment_0lu676g4W2tdYGqZUv6fuSbrsLTYXVOX.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Rozpoczynająca właśnie badania Jowisza sonda Juno ma dostarczyć informacji na temat składu i struktury jego atmosfery oraz pola magnetycznego, co pozwoli lepiej zrozumieć proces powstawania i ewolucji tego gazowego giganta. Choć jest połozony stosunkowo blisko Ziemi, ze względu na swoje potężne rozmiary wciąż skrywa wiele tajemnic. Całkiem możliwe bowiem, że mimo z pozoru przerażającej i nieprzyjaznej natury, Jupiter może w rzeczywistości nawet… kryć w sobie życie.

Jowisz jest zdecydowanie największą planetą Układu Słonecznego. To właśnie ze względu na niego sformułowanie mówiące, że okrążają one naszą Dzienną Gwiazdę nie jest do końca poprawne. Masa tego giganta sprawia bowiem, że środek masy układu Słońce-Jowisz znajduje się ponad górnymi warstwami atmosfery gwiazdy. Dla kogoś, kto spoglądałby na nią z jakiejś obcej planety przez odpowiednio dobry teleskop, mógłby zauważyć, że w swojej wędrówce po niebie delikatnie zatacza się ono na boki.

Ujmując sprawę bardziej obrazowo: masa Jowisza to prawie 318 mas Ziemi, a średnica (ta większa, równikowa – jest bowiem ze względu na szybką rotację spłaszczony) – ponad 11 średnic Błękitnej Planety. Jego ogromna masa ma wpływ na cały Układ Słoneczny. Prawdopodobnie to ze względu na nią nie doszło do powstania w pasie planetoid kolejnej planety. Grawitacja Jupitera to jednocześnie nasze błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Przechwytuje on bowiem część asteroid zbliżających się do Słońca i mogących zagrozić Ziemi, jednocześnie jednak mogąc kierować niektóre na kurs kolizyjny z naszą planetą.

Wydaje
E.....l - Rozpoczynająca właśnie badania Jowisza sonda Juno ma dostarczyć informacji ...

źródło: comment_0bLd2AnavHVkQxrw3Gruyzl42QaEWQhe.gif

Pobierz
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Prawie pół wieku minęło od chwili, gdy swoją stopę postawił na Księżycu ostatni jak dotąd ludzie: Eugene Cernan i Harrison Schmitt (który, nawiasem mówiąc, w 2015 roku odwiedził Polskę). 19 grudnia 1972 roku wylądowali oni, wraz z Ronaldem Evansem, na Oceanie Spokojnym, kończąc erę załogowych lotów na Srebrny Glob. W trakcie swojego pobytu na naszym naturalnym satelicie korzystali oni z łazika LRV (Lunar Roving Vehicle), którego głównym konstruktorem był… Polak, Mieczysław Bekker.

Bekker, urodzony w Strzyżowie (aktualnie powiat hrubieszowski) po ukończeniu studiów na Politechnice Warszawskiej, zajmował się projektowaniem pojazdów dla polskiego wojska. Powołany do armii w 1939 roku, jako 35-latek, brał udział w Kampanii Wrześniowej, a po jej zakończeniu wylądował w Rumunii. Stamtąd przedostał się do Francji, skąd trafił w 1942 roku do Kanady. Służył w tamtejszej armii aż do 1956 roku, kiedy to wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam dostał pracę w General Motors, zostając szefem Instytutu Badań.

Kiedy w 1961 roku NASA, przygotowująca program lotów księżycowych Apollo ogłosiła konkurs na przygotowanie pojazdu, zdolnego wozić astronautów po powierzchni Srebrnego Globu, bez wahania zgłosił swoją propozycję, stając się jednym z jego głównych konstruktorów. Doświadczenie wyniesione z czasów pracy dla naszego wojska pozwoliło mu skonstruować niezawodny i uniwersalny pojazd, który sprawdzał się w tamtejszych, arcytrudnych warunkach. Co ciekawe, LVR miał być, według pierwotnych założeń hermetyczny, stając się czymś w rodzaju „modułu księżycowego na kołach”. Pomysł ten jednak porzucono.

Napędzany
E.....l - Prawie pół wieku minęło od chwili, gdy swoją stopę postawił na Księżycu ost...

źródło: comment_iBvLNPBedYKH3GPwcNvDItTlTkjIMBUU.jpg

Pobierz
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@parys88: gdyby ladowali w jednym miejscu, to pewnie by go nie wozili kilka razy, ale że za każdym razem ladowali w innym miejscu, to musieli brać go za każdym razem.

A lądowali w innym miejscu, żeby zbadać inne rejony księżyca :p.
  • Odpowiedz