Wpis z mikrobloga

Niedzielny wpis poświęcony był historycznym projektom lotów międzygwiezdnych. Choć ich autorom nie brakowało ambicji, żaden z nich nie był nigdy w swojej historii nawet bliski realizacji. Mijają lata, a podejście do tej kwestii nareszcie się zmienia. Latem ubiegłego roku zainicjowany został program Starshot, w który zaangażowane zostały najtęższe umysły świata, a którego cel jest prosty - wysłanie sondy do układu Alfa Centauri.

Najkrócej rzecz ujmując: Starshot zakłada wysłanie roju (około tysiąca) niezwykle lekkich sond (o masie pojedynczej rzędu gramów) do naszych gwiezdnych sąsiadów z gwiazdozbioru Centaura. Rój ten miałby być napędzany przy użyciu wykonanego z grafenu, tak zwanego "gwiezdnego żagla" o powierzchni około 16 metrów kwadratowych. Tak, jak na morzu żagiel pozwala wykorzystać podmuchy wiatru, tak w przestrzeni kosmicznej napędzałby go promień lasera o ogromnej mocy.

Niewielka masa pojedynczej sondy sprawia, że taki rodzaj napędu może być bardzo wydajny. Według badaczy, realne jest uzyskanie nawet 20% prędkości światła (czyli 60 000 kilometrów na sekundę), co pozwoli na dotarcie do układu Alfa Centauri w zaledwie 20 lat. Wysłanie roju (który nie wiedzieć czemu ciągle kojarzy mi się z sondami szpiegowskimi z gry przeglądarkowej Ogame) lekkich sond ma też inną zaletę - minimalizuje ryzyko fiaska misji na skutek kolizji, która przy tak dużej prędkości mogłaby mieć dla pojedynczej, dużej sondy opłakane skutki.

Co ważne, twórcy programu Starshot (a wśród nich między innymi Stephen Hawking) chcieliby zbadać cały układ Alfa Centauri, w tym również najbliższą nam Proximę i jej małego towarzysza - planetę typu ziemskiego, na której istnieć może życie. Aby jednak perspektywa wysłania sond stała się realna, muszą pokonać kilka istotnych przeszkód.

Przede wszystkim, wielkim wyzwaniem będzie miniaturyzacja urządzeń badawczych. Wszystkie, łącznie z kamerami i urządzeniami nawigacyjnymi (z powodu opóźnienia spowodowanego rosnącą odległością od Ziemi sondy będą musiały być w pewnym stopniu samodzielne), nie mogą ważyć więcej niż kilka gramów. Póki co wszystko wygląda jednak niezwykle obiecująco. 26 lipca tego roku lot próbny odbyły prototypowe sondy o wadze zaledwie czterech gramów. To rodzi nadzieję, że startu "dorosłych" sond doczekamy się stosunkowo niedługo. I to nie w kosmicznej, a zupełnie ludzkiej skali. Badacze mają nadzieję, że będzie to 20-30 lat.

Poniżej znakomita, rzeczowa grafika od Forbesa.

#kosmos #mirkokosmos #astronomia #ciekawostki #piszeestel
E.....l - Niedzielny wpis poświęcony był historycznym projektom lotów międzygwiezdnyc...

źródło: comment_11HoxINc9PVKVTYhOZIBR618c29spIYP.jpg

Pobierz
  • 7
@Eestel: Ciekawi mnie jak odbiorą dane z tych sond? Niewielkie rozmiary i ogromną odległość rodzą dużo problemów. I co się później stanie z tą chmarą pocisków bezładnie fruwających między układami. Była by trochę lipa gdyby takie sondy pędzące z prędkością 20% prędkości światła powodowały anihilację misji załogowy w ten obszar kosmosu.
@nierusz: sondy niech sobie latają, prawdopodobieństwo, że mogą uszkodzić jakiś przyszły wahadłowiec jest naprawdę niewielkie, kwestia nadania wiadomości to też nie problem, 4 lata świetlne w skali kosmosu to niewiele, nadajnik nie musi być jakiś okrutnie potężny, jego sygnał dotrze w swoim tempie i swojej sile
@Eestel: Byle by zdjęcia zrobiły :D Bardzo mnie fascynuje jak ten układ wygląda.

Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego nie zrobią najpierw "testowego" lotu na jeden dalszych obiektów w naszym układzie słonecznym?(np. eris) Przetestowało by się najpierw tą koncepcję i w razie nieudania misji straty nie były by aż tak wielkie a w przypadku udanej misji mielibyśmy badania kolejnej planety karłowatej.
@Eestel: @nierusz: Zdradzę mały sekret - ta misja to eksperyment myślowy Hawkinga i kolegów, nie ma fizycznej możliwości komunikacji z kilkugramowym urządzonkiem na odległość rzędu lat świetlnych ;)