Wpis z mikrobloga

W sobotę poznaliśmy bliżej dość niezwykły, położony bardzo blisko Słońca, układ Luhman 16. Niezwykły, bo złożony z dwóch brązowych karłów, czyli obiektów które mimo sporej masy nigdy nie stały i nie staną się pełnoprawnymi gwiazdami. Co ciekawe, bardzo długo żywy był w świadomości ludzi pogląd, że podobnego do nich kompana może mieć też nasza Dzienna Gwiazda.

Hipoteza, jakoby Słońcu towarzyszył brązowy karzeł, ma swoje źródła w zadziwiającej regularności wymierań gatunków. Na Ziemi bowiem średnio co 26 milionów lat ginie nawet 90% istot żywych. Brak racjonalnego wytłumaczenia odnoszącego się wyłącznie do naszej planety kazał naukowcom szukać przyczyn w budowie Układu Słonecznego. Założyli więc, że takowe wymierania mogłyby być spowodowane istnieniem towarzysza Słońca, który krążąc po eliptycznej orbicie mógłby powodować w naszym najbliższym sąsiedztwie sporo zamieszania. Przede wszystkim, zakłócając orbity komet i planetoid położonych na obrzeżach Układu i kierując je w kierunku Ziemi, co doprowadzałoby do bombardowania jej powierzchni.

Dostępna wiedza szybko wykluczyła możliwość, by był to nawet najlżejszy czerwony karzeł, czyli gwiazda podobna choćby do Proximy Centauri. Przyczyna jest prosta - taką od dawna bylibyśmy w stanie wykryć. Wciąż realny był jednak scenariusz, w którym naszym towarzyszem był, znajdujący się w odległości dziesiątek tysięcy jednostek astronomicznych, brązowy karzeł. Rozważania na ten temat trwały przez niemal całą drugą połowę XX wieku, choć im bliżej było jego końca, tym mniej poważnie naukowcy go traktowali. Ostatecznie temu by za masowe wymierania odpowiedzialny był też brązowy karzeł, zaprzeczyły badania teleskopu WISE (tego samego, który odkrył układ Luhman 16).

Te dowiodły, że w promieniu 100 000 jednostek astronomicznych (ponad roku świetlnego) od Słońca nie ma obiektu, który można by klasyfikować jako brązowy karzeł, a to mniej więcej w takiej odległości musiałby się znajdować, by dorzucać cegiełkę do wymierań. Co ciekawe, wciąż nie jest jednak wykluczone, że nasza Dzienna Gwiazda ma towarzysza, jednak albo jest on o wiele mniej masywny (rzędu kilku mas Jowisza, co kazałoby go kwalifikować raczej jako podkarła czy nawet planetę), albo krąży jeszcze dalej.

Gdyby ten drugi scenariusz był realny, pojęcie rzeczywistego towarzysza byłoby nieco na wyrost, bowiem na położony tak daleko obiekt działałaby też grawitacja sąsiednich gwiazd, znacząco zmieniając jego orbitę. Aktualnie więc temat towarzysza Słońca został niemal wyjaśniony, a hipotezy "Nemezis" pozostają jedynie pożywką dla zwolenników filmów z żółtymi napisami. Bo brzmi to co prawda efektownie, ale nie ma nawet cienia szans, by tak efektownie wyglądało. Obecnie bardziej należy się skłaniać ku tezie, że Słońce nie ma towarzysza, którego można by do niego porównywać pod kątem masy czy średnicy, a raczej - kolejne, nieodkryte jeszcze, masywne planety.

Jako ilustracja: artystyczna wizją brązowego karła. Jak widać, przypomina nieco Jowisza.

#mirkokosmos #piszeestel #astronomia #ciekawostki
E.....l - W sobotę poznaliśmy bliżej dość niezwykły, położony bardzo blisko Słońca, u...

źródło: comment_OucvUbVoWZEEPXpxtqYqsISVEgfmmUKI.jpg

Pobierz