Miałem ponad tydzień ostrego #!$%@?. Odciąłem się od praktycznie wszystkich zewnętrznych czynników. Nie sądziłem, że przez ten czas wydarzyło się coś wartego uwagi, a dziś dowiedziałem się, że Ennio Morricone nie żyje. Niby miał swoje lata, ale czuję niesamowitą pustkę. Niepowetowana strata, genialny kompozytor. Spoczywaj w pokoju.
Jeśli istnieje jakieś życie pozagrobowe to mam nadzieję, że razem z Jamesem Hornerem będą tworzyć dalej. Chętnie nadrobię zaległości po drugiej stronie. Do tego czasu
Mirki i Mirabelki, muszę się z wami czymś podzielić. Zmęczony jestem koronawirusem, więc coś na rozluźnienie. Wywód nie będzie krótki, ale myślę, że sentymentalne wykopki urodzone przed 2000, bliżej 1990 i wcześniej skumają czaczę. Ogólnie dupy nie urywa, więc jak nie chcesz marnować czasu odpuść dalszą lekturę. Jednakże, jak jesteś na kwarantannie i pewnie walisz alko lub napawasz się wolnym czasem i nudzisz się, zachęcam do poświęcenia kilku minut.
Kiedyś dawno temu
Samuraj Jack to nadserial.
Scena w grobowcu, to przecież parafraza końcówki filmu ,,Dobry zły i brzydki"
W dodatku ten motyw muzyczny ,,Ecstasy of Steel" gdyby wywalić przerywniki między odcinkami w piątym sezonie, to mamy piękny pełnometrażowy film zwieńczający całą serię. Piąty sezon polecam każdemu, kto za dzieciaka wyczekiwał na CN Samuraja Jacka.