Metro 2137, cz. 3
- Witamy w Szczuropolis. – usłyszałem chwilę po przebudzeniu się. Niestety niedanym mi było długo nacieszyć się stanem otrzeźwienia, gdyż zwieńczeniem wypowiedzi umięśnionego gryzonia, był bolesny cios w twarz, który powalił mnie na wilgotną posadzkę.
- Dość tego. Zostawcie go! A teraz precz! No już, wstawaj – szczur z hiszpańskim wąsem wyciągnął na wznak rękę – nie tę, w której trzymał butelkę tequili, a tę z naderwanym palcem.
- Witamy w Szczuropolis. – usłyszałem chwilę po przebudzeniu się. Niestety niedanym mi było długo nacieszyć się stanem otrzeźwienia, gdyż zwieńczeniem wypowiedzi umięśnionego gryzonia, był bolesny cios w twarz, który powalił mnie na wilgotną posadzkę.
- Dość tego. Zostawcie go! A teraz precz! No już, wstawaj – szczur z hiszpańskim wąsem wyciągnął na wznak rękę – nie tę, w której trzymał butelkę tequili, a tę z naderwanym palcem.
Łysiejący mężczyzna szedł przez las, trzymając w ręku gruby kij. Niespokojnym wzrokiem czegoś wypatrywał. Co jakiś czas wołał: Nadia! Nadia! Nadia jednak nie odpowiadała. W końcu nieco po swojej prawej zauważył poruszenie paproci i charakterystyczne dźwięki. Przełknął ślinę, zacisnął na kiju również lewą dłoń i powoli podszedł do zasłoniętego roślinnością źródła hałasów.
Nagle wyskoczyły na niego trzy gobliny i zanim się spostrzegł, człowiek był przez nie otoczony. Potworki