26 maja świętowaliśmy urodziny legendarnego trębacza jazzowego - Milesa Davisa. Niestety 28 września będziemy obchodzić 30'tą rocznicę jego śmierci. Ciekawostką jest, że w Kielcach, stoi ponad dwumetrowy pomnik muzyka, odsłonięty dekadę po jego śmierci. #muzyka #jazz #ciekawostki #jazzrock #funk
@leaving_meaning: Ultima Thule to chyba najlepsze co Armia wydała po odejściu Brylewskiego, a ta półgodzinna suita na koniec to idealne zwieńczenie tego gotyckiego klimatu płyty, polecam
#muzyka #krautrock #muzykaelektroniczna #synthpop #kraftwerk #70s #80s #90s #00s #klasykmuzyczny #winyl #lifelikejukebox 7 kwietnia 1947 r. w Öhningen (w Badenii-Wirtembergii) urodził się Florian Schneider-Esleben - multiinstrumentalista (m.in. syntezatory, perkusja, gitara elektryczna, flet, saksofon i skrzypce), wokalista i współzałożyciel niemieckiej grupy Kraftwerk (pozostawał jej członkiem w latach 1970–2008). Kraftwerk
@kojotte: Jeden z moich ulubionych perkusistow. Wrzucalem kilka dni temu jeden z kawalkow Masady, ktore zagrali na Warsaw Summer Jazz Days'99 z jego popisem. Joey to jest absolutny top jesli chodzi granie. Moge go sluchac caly czas (najlepiej w projektach Zorna). Zerknij jeszcze na ten fragment z bydgoskiego 'Mózgu'. Tez swietny.
JA-PIER-DO-LE. Niejaki Marcin Gortat chce wmowic ludziom, ze lekkoatleci Anita Wlodarczyk i Pawel Fajdek sa bardziej znani niz Lewandowski. Niezla beka z niego jest na TT. No #!$%@? z calym szacunkiem do nich, ale nie...( ͡°͜ʖ͡°) #kanalsportowy
@Loko90: Ja pierdziele, nie ma nic gorszego niż ból tyłka przedstawicieli innych dyscyplin sportu o to, że piłka nożna jest niekwestionowanym numerem 1 pod względem popularności/oglądalności/medialności.
Jeszcze przywołał Fajdka, który najbardziej znany jest z tego, że dwukrotnie koncertowo dał ciała na IO będąc faworytem do złota. To była na jego nieszczęście jedna z nielicznych sytuacji, kiedy konkurs rzutu młotem oglądał ktoś więcej niż pasjonaci lekkoatletyki
@josedra52: byłaby beka gdyby PZPN wywalczył możliwość, że Lewy jedzie, ale musiałby przejść kwarantannę, a sam Lewy by powiedział, że "sorry, ale nie". Ale byłby ból dupy Januszy xD
Co za rzeź na Luqim dziś... I jeszcze pajac ma pretensje, że piłeczkę dotknął, #!$%@? tam że drugą nogą wjechał przy okazji z impetem od tyłu (╯°□°)╯︵┻━┻ #mecz #legia
a komentatorzy że czysto, piłka zmienila tor lotu więc gituwa xd ehh poziom sędziowania i komentatorów w polskiej piłce to dno jeszcze większe od poziomu piłkarzy
515. Moje główne wątpliwości co do Pynchona to fakt, że pisze on „używając mapy”. Co to znaczy, myślę, że muszę wyjaśnić, na przykład jeśli napiszę brazylijskiego detektywa - przestudiuję mapę, wybiorę dwa dowolne miasta i zdecyduję w nich umieścić wszystkie sceny mojego kryminału. Nie zobaczysz różnicy, bo też nigdy nie byłeś w Brazylii.
Ale to jest bardzo zauważalne dla mieszkańców, gdy pisarz pisze jakąś scenę za pomocą swoich badań w google, w jakikołwiek sposób dokładne i dobrze zrobione, zamiast prawdziwego doświadczenia.
Jako Rosjanin spotykam się z tym wielokrotnie. Ponieważ lokalne motywy lub rosyjskie postacie są często używane w literaturze światowej. Pynchon, wydaje mi się, że uwielbia dodawać rosyjskie postacie do swoich powieści. Ale jego wiedza pochodzi oczywiście od innych, second-hand, a nie na własne oczy. Jak możesz podejrzewać, ta sztuczność jest dla mnie rażąco zauważalna.
Jest coś wyzwalającego w uczeniu się tylko dla siebie - a przynajmniej uczeniu się rzeczy niepraktycznych - rzeczy, o których czytamy czy których uczymy się głównie po to, że przyjemnie jest coś wiedzieć. Nie mamy nad sobą widma tego, że z części tej wiedzy będziemy musieli zdać test, którego negatywny rezultat zaważy na naszym dalszym losie. Możemy coś zanotować czy podkreślić - ale nie musimy. Możemy konkretnie coś sobie utrwalić - ale nie jest to wymagane. Możemy dowolnie wybrać sobie temat i źródło nauki, a każdą nową informację przyjmować jedynie z ciekawością, a nie ze stresem, jaki towarzyszy nam przy nauce na studia. To uczucie nowej wiedzy jest całkiem wciągające, a tych, co wiedzą, że wiedza jest przyjemnością, nie trzeba o tym przekonywać.
Dla mnie taką dziedziną, której chcę uczyć się tylko i wyłącznie w celach rozrywkowych jest sztuka i jej historia. Ponieważ często chodzę do muzeów, pomyślałam, że dobrze byłoby umieć o obrazach powiedzieć “coś więcej”, niż tylko “no, ładny”. Szukając więc odpowiedniej lektury trafiłam na ponad 600-stronową cegłę E. H. Gombricha “O sztuce”, z którą spędziłam kilkanaście ostatnich poranków przed pracą - i z której przyjemności “nowej wiedzy” wyciągnęłam całkiem sporo.
Książka - co autor sam zaznacza we wstępie - skierowana jest głównie do ciekawej sztuki młodzieży, stąd jej język jest bardzo prosty i przyjemny. Brak tu skomplikowanego, nadętego słownictwa, a jeżeli pojawia się jakaś nowa terminologia, to autor zawsze ją wyjaśnia. W każdym z rozdziałów przeplatają się trzy
@Snuffkin: Akurat tu zupełnie się nie zgodzę, znajomość i rozumienie sztuki są niezwykle istotne (a jakże często pomijane w edukacji) do zrozumienia świata. Gdziekolwiek podróżujesz, masz do czynienia z jakąkolwiek kulturą, literaturą z wyższej półki, filozofią czy estetyką w szerszym sensie, zrozumienie kontekstu, w jakim powstało dzieło sztuki, umiejętność odczytania zawartych w nim wskazówek, to wszystko bardzo pięknie się ze sobą łączy. Tym bardziej że nasza
#muzyka #jazz #ciekawostki #jazzrock #funk