Im dalej PIS idzie z wcielaniem w życie swoich pomysłów, tym mniejsza szansa że odstąpi. Moim zdaniem na obecnym etapie nie ma już niemal żadnych szans na odwrót PISu czy jakąś formę rozejmu.
PISowcy przez których rozumiem nie tylko członków partii, ale ich aktywnych sympatyków mają do zyskania całą Polskę (przez którą rozumiem atrakcyjne posady w administracji, spółkach skarbu państwa, mediach, sądownictwie itd.) w perspektywie aż do bankructwa Polski albo swojej śmierci, a do stracenia praktycznie wszystko. W warunkach demokratycznych błogosławieństwem jest to, że zwycięzca nie zgarnia wszystkiego (bo trwają kadencje, bo konstytucja nie pozwala, bo wolne media nagłośnią co zbyt bezczelne akty złodziejstwa i szansa na reelekcje zostanie pogrzebana), a dodatkowo większość konfitur zgarnia jedynie na 4 lata po których musi ponownie wygrać - z kolei przegrany nic nie zyskuje, ale zawsze może spróbować za 4 lata w kolejnych wyborach (a w samorządowych nawet szybciej). Wygrana nie jest zatem aż taka atrakcyjna (bo nie można wszystkiego, a horyzont czasowy sprawowania władzy jest ograniczony), a porażka tak dotkliwa (bo można spróbować za 4 lata ponownie). PIS swoimi działaniami niesamowicie podbił stawkę. Chce wszystkiego na nieograniczoną perspektywę czasową, jednak jednocześnie musi zdawać sobie sprawę z tego, ze alternatywą jest niebyt polityczny, a być może i nawet konsekwencje karne.
PIS może iść tylko do przodu. Jednocześnie presja wewnątrz partii na osoby niezdecydowane czy wyrażające obawy musi być ogromna. Nie liczyłbym jednak na to, że jakaś większa grupa wymięknie.
Na obecnym etapie PIS może zostać powstrzymany w zasadzie tylko przez zamach stanu (moim zdaniem mało realny scenariusz) albo przez długotrwałe, nie do końca pokojowe i masowe demonstracje. Drugi scenariusz jest bardziej realny. Pytanie tylko, kiedy społeczeństwo dojrzeje do tego scenariusza i czy PIS do tego czasu nie umocni swojej władzy w takim stopniu, że nawet to nic nie da. Faktem jest, ze przeciwnicy PISu przeważają nad jego zwolennikami - gdy zliczyć tylko duże miasta to ta przewaga jest dość spora. Najważniejsza jest jednak nie prosta matematyka tylko siła determinacji tj. jak bardzo zdeterminowani są przeciwnicy w swoim sprzeciwie i jak bardzo popierają rząd jego zwolennicy.
Protestujecie dziś, czy nie? Jeśli tak/nie, to dlaczego?
Pytam, bo chciałam iść na ten protest, ale mama próbuje przekonać mnie, że to zły pomysł. Nie popieram żadnej partii, mam w interesie tylko dobro naszego kraju - czy ktoś przekona mnie do tego by iść lub nie sensownymi argumentami?
Zapraszam
Jak ci się nie spodoba, po prostu wróć do domu, przejdź się na spacer czy cokolwiek. Nie będziesz miała za kilka lat wyrzutów sumienia.