Moja mama prawdopodobnie nie dożyje końca tygodnia. Ale po co ja w ogóle o tym piszę? Odkryłem ostatnio że dużo łatwiej jest mi przeprocesować własne myśli kiedy przelewam je na ekran komputera. Mogę je zobaczyć z boku, ocenić, odsiać niepotrzebne a podkreślić te najważniejsze, najszczersze a przede wszystkim sensowne. Kiedyś się długo spierałem z przyjacielem o tym dla kogo twórca tworzy, dla siebie czy dla innych. Teraz już wiem że miał rację i tworzymy przede wszystkim dla Siebie. Ale jednak to czytasz a ja piszę też z myślą o Tobie, a zatem po co miałbyś to czytać dalej? Być może w wielkim gąszczu rzeczy nieważnych, w których i ja lubuję się marnotrawić to co napiszę okaże się jakkolwiek wartościowe lub ważne. Jest na pewno ważne dla mnie a to już przynajmniej jedna osoba. Może i ja jestem ważny dla Ciebie, a może moje odczucia będą ważne dla Ciebie dlatego że sam będziesz, jesteś albo byłeś w takiej sytuacji. W końcu każdy ma matkę.
Moja mama ma raka płuc. Zdiagnozowano u niej chorobę ponad 1,5 roku temu. Po krótkiej walce lekarze z Warszawy, z której pochodzimy, stwierdzili że nic więcej nie da się zrobić. Uznali że nie ma skutecznej terapii a chemioterapia raczej nie pomoże a może zaszkodzić. Więc zostaje umieranie. Ale mój tata jest bardzo uczynną, serdeczną, lojalną i lubianą osobą. A dla wielu osobistością. I podczas jednej z wizyt w kościele na starym mieście natrafił na Swojego znajomego lekarza z którym nie widzieli się wiele lat ale darzyli się ogromną sympatią. Znajomy lekarz oburzył się strasznie na wieść o decyzji lekarza prowadzącego z Warszawy. I nalegał na wizytę w centrum onkologii w Radomiu gdzie miał znajomych. Lekarze z Radomia poprosili o wyniki badań, zebrali konsylium, naradzili się, zbadali co jeszcze było do zbadania i wspólnie zadecydowali że decyzja lekarzy Warszawskich była niedorzeczna a chemioterapia jest oczywistym, koniecznym wyborem. I tak przez ponad rok mama jeździła na chemioterapię do Radomia. Przedłużając Swoje życie i dając wszystkim nam nadzieję. Mój tata do dziś tamto spotkanie uważa za cud, w czym się trochę nie zgadzamy. Myślę że bóg nie działa w ten sposób, chociaż i tutaj zadziałał w pewien sposób. Według mnie bóg nie sprawia że dwie osoby na Siebie trafią na ulicy. Ale sprawia że mój tata postępując przez większość Swojego życia na jego obraz – kiedy już trafił na tą osobę to już dawno zasłużył na jej życzliwość i pomoc. Jeżeli tak zdefiniujemy cud – to ok, wtedy to i dla mnie jest cud. Warto tutaj wspomnieć że rokowania dla typu nowotworu mamy to przeżywalność 20% powyżej 1 roku. Więc nawet jeżeli mama umrze za chwilę w sąsiednim pokoju, to już i tak osiągnęła mocno ponadprzeciętny wynik.
Chemioterapia dawała bardzo pozytywne rezultaty, pierwsze badanie kontrolne wykazało że guzy nie zwiększają się. A kolejne już wykazywały regres. Jednak wszystko popsuło się w marcu. Chemioterapia chociaż skutecznie walczyła z rakiem to ze swej natury również z resztą ciała mamy. Jak już teraz wiemy mocno przyśpieszyła wczesną osteoporozę. Która w rezultacie uszkodziła mamie 7 kręgów. Od tamtej pory nie mogliśmy kontynuować chemioterapii a mama zaczęła większość życia spędzać w łóżku. Początkowo mogła jeszcze chodzić w specjalnym gorsecie usztywniającym, później konieczny był wózek, a ostatnie tygodnie wstawanie było ograniczone tylko do konieczności.
@Mirkosoft: eh Mirek, współczuję. moja była chora na raka żołądka. jakoś to szło, rok wytrzymała. wydawało się, że będzie okej. poszedłem na imprezę, wesoło, wróciłem pijany do domu i usłyszałem od ojca, że matka nie żyje. usłyszałem to po pijaku.
byłem w takim szoku, że zrobiło mi się słabo i poszedłem spać. mama leżała martwa w pokoju obok. jak wytrzeźwiałem, już jej nie było.
ostatnie, co do niej powiedziałem to "spoooko, mamo kurna, poradzę sobie, zawsze sobie
Znacie historie o wyjazdach do Książąt pustyni w poszukiwaniu miłości życia... Myslałam, że zdarza się to na tyle rzadko, że się z tym nie spotkam. Do wczoraj. Do rzeczy... To nie b8, mogę jakieś fragmenty zrzutów ekranu powrzucać później.
Moja "dość" dobra znajoma ma męża z którym ma dziecko. Ale wczoraj powiedziała mi, że ma już dość tego człowieka, nic nie robi tylko gra. Ale poznała faceta z Egiptu. Napisał do niej na FB, dużo pisali, gadali. Według niej: to normalny facet, przystojny. Zaprosił mnie do siebie na wycieczkę, mam tylko bilet kupić resztę on załatwi.
Zostałam poproszona o pomoc w zakupie biletów bo ona nigdy nie latała jeszcze. Nie potrafi kupić biletów, ogarnąć paszportu. Za miesiąc planuje tam spędzić 2 tygodnie z facetem którego zna z FB i zdjęć które wysyła. Mówi nawet że jak będzie fajny to może do niego się przeprowadzi.
Ten kraj i medyczne przepisy covidowe to #!$%@? absurd. Moja żona jest w 9 miesiącu ciąży. Tydzień przed planowanym porodem została skierowana na porodówkę. Dzień wcześniej oczywiście test na COVID. I tu zaczyna się najciekawsze... Test dał wynik pozytywny. Zero objawów , ale ok. Niby covid, jak covid. Rzecz w tym, że żona przechodziła COVID 2 miesiące temu. Miesiąc temu, przy okazji wizyty w szpitalu również robiła test antygenowy- z wynikiem negatywnym, a dziś dla odmiany test PCR znowu pozytywny. Skutek jest taki, że nie zostanie przyjęta na oddział niecovidowy , bo jest pozytywna.
Wypok jest unikatowym portalem w polskim internecie. Z jednej strony stopy procentowe, ekonomia, gospodarka i nieruchomości. Z drugiej jakieś randomowe szony z kamerek. Swoją przystań znaleźli tu też maturzyści i miłośnicy kotów. Wyobraźcie sobie taką imprezę, na którą trafiają wszyscy - na parkiecie boomersi z 16-tkami, w tle gruby kolega z brodą robi kolorowe drinki, a dookoła tego wszystkiego lata moderacja i wywala losowych ludzi z klubu.
@mickpl: bo to nie jest jednolite społeczeństwo. Dużo użytkowników, dużo zachowań. Nie lubię wpisów typu "wczoraj wykopki robiły to, a dziś robią tamto - hipokryzja!", przecież to jest tak pozbawione sensu porównanie, że aż boli.
Jest godzina 6:30. Mama cię budzi do szkoły. Mówisz, że źle się czujesz, więc dotyka czoła. Ciepłe. Termometr wskazuje 37.5. Zostajesz w domu, przenosisz się z kołdrą do salonu. Włączasz Cartoon Network. Leci Krowa i Kurczak. Potem będą Bliźniaki Cramp, a potem Ed, Edd i Eddy. Mama zrobiła kakao.
Chciałbym znów zaznać tego uczucia jak za czasów gówniaka, że wszystko jest takie totalnie niezrozumiałe i magiczne, że np. idziesz z mame na przystanek, nie wiesz po co, ktoś coś czyta z tabliczki, nie wiesz co ani po co, podjeżdża coś wielkiego, nazywa się autobus, nie wiesz po co ani czemu, ale jest fajnie, wsiadacie, siadasz na miękkie czerwone siedzenie, mame wkłada karteczkę do jakiegoś kwadratu, strzela, śmiesznie jest, okno się otwiera
Siedzę w domu na kwarantannie, dostaję telefon od kuriera Inpostu. - Proszę zejść przed blok po paczkę. - Proszę dostarczyć pod drzwi, jestem zarażony i nie mogę wyjść z mieszkania. - To ja na pewno nie wchodzę. Możemy się umówić za 2 tyg. na odbiór. - Ale ja panu nie każę wchodzić do mieszkania, tylko zostawić przesyłkę pod drzwiami. - Pan jest zarażony, a ja mam małe dziecko w domu, może pan chodzi po klatce.
@Acodinek: swoją drogą patrzac na profil socjo-ekonomiczny kurierów to pewnie w zyciu prywatnym ma #!$%@? na wszystkie obostrzenia i zasady higieny i duża szansa, że nawe lata po klubach, ale polaczek jak to polaczek jak coś jest na jego kojrzyśc to nagle obostrzenia git, jak górnicy w KGHM, kórzy nagle bali się zarażenia przez alkomat i zażądali zakazu badania przed wejściem do pracy xD ofc nic innego im nie przeszkadzało
Mirki ale dziś szykuje się inba. Już od dłuższego czasu podejrzewałem że mój obecny (jeszcze) #rozowypasek może mieć #bolecnaboku. Później wracanie do domu, zabieranie ze sobą telefonu do łazienki, ciągłe wychodzenie do "koleżanek" w weekendy, czy coraz rzadszy #seks. No i w środę leżeliśmy sobie w łóżku, ja czytam książkę, ona na telefonie, aż wkoncu zauważyłem że ona zasnęła z odblokowanymi telefonem w ręku. Wiem że niby tak się nie robi, ale chciałem zobaczyć czy jest coś na rzeczy i wszedłem na messengera. No i #!$%@? oczywiście, ostatnie wiadomości to ja, koleżanka i jakiś typ o imieniu Robert. Nie powiem że #!$%@?łem się potężnie, wiadomości z tym typem były straszne, pisała co mu to nie zrobi jak spotkają się w weekend, jaka to jest napalona. Nie wiem jak można pisać takie rzeczy, leżąc obok osoby którą podobno się kochało. #!$%@?łem się potężnie, ale doszedłem do wniosku że po prostu #!$%@? jej z mojej kawalerki na zbity to nie jest dobry plan, i podszedłem do tego trochę mądrzej :) I tutaj wkracza plan urodziny. Już dziś wieczorem spotykamy się w jej domu z rodzicami, dziadkami, wujkami na imprezie z okazji jej urodzin. Ja szczerze mówiąc prezent już mam :) gdy będziemy wszyscy wręczać prezenty dam jej kopertę (pewnie pomyśli że jakieś bony do spa) a tam będzie paręnaście screenshotow z jej rozmowami z #!$%@? robercikiem. Oczywiście nakłonie ją do przeczytania na głos, bo przecież niech mama czy babcia dowiedzą się jaką mają córkę. Jeśli nie będzie chciała sam przeczytam, a po wszystkim po prostu wyjdę, nie dziękując za nic. Impreza urodzinowa ma być dzisiaj o 18, ona już od rana szykuje się i nie może się doczekać. Też sam nie mogę się doczekać aż nie będę musiał oglądać jej twarzy dzień
@Krupier: nie zakazano używać szalików, tylko zakazano używać ich jako zamiennika maseczki, to jednak różnica XD co do zasadności się nie wypowiem, bo pewnie tak samo ja widziałem jakiekolwiek badania na temat ich skuteczności jak i rząd przed wprowadzeniem zakazu.