Pierwszy mecz, który oglądałem - nie zapomnę tego nigdy. Spójrzcie na te karniaczki, bomby nie do wyciągnięcia przez doskonałych bramkarzy. Zawodnicy nie kalkulowali i nie podchodzili obsrani do jedenastek. #mundial #mecz
@Mauupa: Trzeba być zalogowanym, wtedy przekieruje do segmentu na danej aktywności - sprawdziłem teraz na innej przeglądarce. Bez zalogowania pokazuje samą aktywność. Dzięki za szczegóły, teraz już wiem, gdzie to. ;)
@Mauupa Wczoraj trzy godziny jeździłem bo Borach. Urwał bym z tego z pół godziny albo i lepiej, gdybym bardziej skoncentrował się na jeździe niż na patrzeniu na grzyby. A było na co patrzeć (ʘ‿ʘ)
Wczorajszy przejazd po terenach Kaszub. Duuuużo podjazdów, często na +150 km nie robiliśmy tylu metrów w górę co tu na 80, więc coś nowego dla nas. W końcu odwiedziliśmy miejsce, gdzie każdy z północnej Polski już był, czyli zamek w Łapalicach. Mapy.cz od Kartuz prowadziły naprawdę pięknymi i malowniczymi lasami. A grzyby? Wyrastały na ścieżkach, więc żal było się nie schylić, pozbieraliśmy co było blisko
Sobotnia przejażdżka po kociewskich wiochach. Bardzo gnało nas na rower, bo wyczekiwaliśmy 3-4h z samego rana aż przestanie padać, przed 11 wystartowaliśmy i sobie w tej szarówce eksplorowaliśmy okolice. Przy okazji znaleźliśmy coś co żal było zostawić naturze... Niedzielna jajecznica była prima sort :D
@ikov: @pawlos10rs: moja robiła zdjęcia dlatego nie widać. Miejsce zupełnie przypadkowe, nawet lasem bym tego do końca nie nazwał. Grzyby na poboczu były koło Wyrębów przed Smętowem jak coś, wczoraj już typowo z wiaderkami wybraliśmy się w lasy za Skórcz, ale prawie nic nie znaleźliśmy. Musimy znowu się wybrać chyba w tamtą miejscówkę, gdzie nam się poszczęściło:D
W końcu znów można coś dorzucić do puli równika. Wczorajsze Gran Fondo przez moje ulubione leśne ścieżki w okolicy. W końcu, chyba po roku wymieniłem cały ten napęd to nie pamiętam kiedy mi się ostatnio jechało tak komfortowo bez przeskakującego łańcucha. Pierwsza jazda po 2 tygodniach przerwy to w ogóle się chciało mknąć dalej, ale trzeba było się zbierać do pracy. Przygód nie
71 - z nudów wokół komina. Po piątkowej nocce teoretycznie weekend wolny, więc chciałem rowerem gdzieś na noc na dziko, ale prognozy pogodowe takie jakieś niepewne były. 126 - w sobotę wpadłem na pomysł, że miłym gestem z mojej strony będzie jak dojadę rowerem na metę ultra Robinsonady do Torunia. Oczywiście cały przemokłem i dotarłem szybciej trochę niż się spodziewałem, ale to nie
#bikepacking po Mazurskiej Pętli Rowerowej z moją partnerką. Cały szlak sam w sobie nie jest zły, chociaż kilka minusów na pewno było, ale podobno do końca 2023 ma być "do oddania". To, że dużo asfaltowych dróg nie ma jeszcze albo w ogóle nie będzie to najmniejszy problem. W tym województwie to auta nie mają po czym jeździć, a co dopiero nasze
Plan był nieco inny dzisiaj, ale wyszło najlepiej chyba jak mogło. A wszystko to za sprawą tego, że na swojej drodze spotkałem dzisiaj ekipę, która od 2 lat inspiruje mnie do wypraw #bikepacking - Bikeopisarze Panowie postawili piwko, a ja pokazałem im najlepszego kebsa w mieście :D
Znowu naszło na dwudniowy wyjazd. Spontanicznie z kolegą za cel obraliśmy Mierzeje Wiślaną i nockę gdzieś za Krynicą Morską. W sumie bardziej ja chciałem tam pojechać, bo jeszcze tego zajebistego odcinka R10 brakowało mi do odhaczenia i myślałem nawet, żeby dojechać do Piasków. Wyjechaliśmy przed 13, bo musiałem po nocce coś odespać, po drodze wiadomo przerwy na jakieś żarcie, wpadł także kozacki burger
Pobudka przed 8 i jazda w kierunku Jeziora Wielewskiego (jednego z najczystszych w kraju), żeby się umyć, bo jakoś czułem lekki dyskomfort. Następną misją było znalezienie czynnego sklepu, bo nie lubię jeździć na głodnego. Po 10 km znalazło się coś w miejscowości Karsin, więc zjadłem wędzonego pstrąga i ruszyłem dalej w kierunku Tucholi. Nogi od rana były obolałe, więc postawiłem dzisiaj tylko na jazdę asfaltem
Dzisiaj coś czego dawno nie było u mnie, czyli jazda solo i coś czego nigdy było - #bikepacking solo. Powiem samemu to jednak zupełnie inna jazda, mimo że dziś wyszło zajebiście to wolę mieć kompana i z nim razem dzielić jazdą i emocjami :D Jako, że byłem po nocce i nie miałem całego dnia do jazdy to za cel obrałem sobie Jeziora Wdzydzkie na Kaszubach.
Dzień 6 Dzisiaj rano falstarcik trochę, no ale nie dziwcie się... Rano słuchając krople deszczu uderzające w namiot oraz ten wiater to nie chciało się zbytnio z niego wychodzić. No ale po 12 opuściliśmy kemping, zrobiliśmy ucztę śniadaniową w biedrze w Łebie i w końcu wpół do drugiej ruszyliśmy. W planach na dzisiaj było dojechać do Gdańska, jednak mając taką odsuwe zdecydowaliśmy się wsiąść do
O 10 wyruszyliśmy z Jarosławca i pierwsze 15 km przejechaliśmy na czczo. Zjedliśmy makrelkę na jakimś zadupiu i mogliśmy mknąć dalej. W Ustce poznaliśmy młodą parkę, która jechała w tym samym kierunku i szybko znaleźliśmy wspólny język. Od razu zajechaliśmy na zapoznawcze goferki. Następnie razem pokonywaliśmy odcinki specjalne R10 w Słowińskim Parku Narodowym, mowa tu m.in. o słynnych Klukach czy piachach gdzieś za wioska Gać.
Pierwsza jazda od ponad miesiąca i debiut na nowej maszynie. To będzie długie przejście z górala na gravela :D
#rowerowyrownik #rower #nsbikes
Skrypt | Statystyki
źródło: comment_16723265643DM9LEc2RV7VF1On0ImzQ5.jpg
Pobierz